Kiedy dzisiaj wracałam z łąki myślałam, że to może sen. Ale są
zdjęcia, na których widać wyraźnie, że nie są spłoszone, nie ma próby ucieczki,
jest za to spokój i senność po obfitym posiłku.
A zaczęło się od tego, że zmęczona
bezowocnymi wyprawami na Maruńskie Łąki za szosą postanowiłam odwiedzić stare kąty,
czyli południowo wschodni kraniec mojej Dużej Łąki. Sytuacja była wyjątkowo korzystna,
bo wiatr wiał od południa. Wiedziałam, że jeśli one tam są to na pewno mnie nie
poczują. Zobaczyłam je w odległości około 100 metrów, koza i sarniak. Ubrana „po
cywilnemu” podchodziłam krok za krokiem, z duszą na ramieniu, że uciekną, ale one
nie zamierzały. Podnosiły głowę raz jedno raz drugie, spoglądały na mnie, po
czym wracały do jedzenia. Widziały mnie jak na dłoni a jednak nie reagowały.
Powoli skracałam dystans pstrykając zdjęcie za zdjęciem, bo przecież zaraz się spłoszą.
W odległości jakichś 10 metrów widziałam jak młodsza ziewa a starsza przymyka
sennie oczy. Obie zaczęły się trochę wiercić i w pewnym momencie zniknęły mi z
oczu. Wyostrzyłam i zobaczyłam, że … położyły się. Stałam długą chwilę zdumiona,
powoli odwróciłam się i idąc w kierunku domu myślałam, kto mi uwierzy? Ale mam
przecież zdjęcia, mam zdjęcia.
Ale fajne spotkanie! Piękne sarenki i takie ufne. Zwierzęta czują, kto jest dobrym człowiekiem :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne. Kiedyś już takie bliskie spotkanie było, ale, żeby poszły sie zdrzemnąć to nigdy.
Usuńno brawo!!! masz to co lubię - zwierzęta z najbliższego bliska! gratuluję :) piękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńDziekuję, ja też takie lubię. Ta bliskość to zasługa silnego i głośnego wiatru.
UsuńRównież mało płochliwe sarenki sam widziałem dopiero jak złamał mi się po nogą patyk uciekły :-)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia, chyba rozejrzę się za jakąś 400setką ;-0
Pozdrawiam
No właśnie, istotne jest to co usłyszą i co wyczują. Dziekuję!
UsuńNo i Pani Ewa podkradła :) mi częściowo komentarz. Swoją drogą to ciekawe, jak czasem zmienia się zachowanie zwierząt. Płochliwe nagle przestają bać się ludzi, a te które dotąd można było fotografować z kilkunastu metrów (jak np. łosie) dostają napadów paniki, gdy tylko wysiądzie się z samochodu. I może dlatego właśnie Przyroda jest taka fascynująca.
OdpowiedzUsuńFascynująca i fantastyczna. Trudno pojąć dlaczego takie były. Może to pora dnia (południe), może wiatr zagłuszający wszystko, hipnotyczne kołysanie drzew i traw. Może oszczędność ruchów no i to, że czarny statyw i obiektyw zlały się z czarną kurtką i kompletny brak zapachu człowieka. A może tylko sarnia jesienna melancholia. Cudne chwile.
OdpowiedzUsuńJa najbliższe spotkania z sarnami mam przez okno w domu. Choćby wczorajsza wizyta dwóch sarenek w ogrodzie i podgryzanie krzewów róż. Niestety podchodzenie to nie moja zabawa. Zazdroszę więc Autorce udanego spotkania bezpośredniego.
OdpowiedzUsuńMam koleżankę mieszkajacą na wsi pod lasem której sarny zjadły całą, pieczołowicie zbieraną kolekcję róż. Przychodzą też chętnie do karmidła dla kur co jest zrozumiałe ale, co im w tych różach smakuje? Dziekuję za odwiedziny i miły komentarz.
OdpowiedzUsuń