sobota, 30 sierpnia 2014

Śliczna ruda złośnica

Zawsze myślałam, że zasypiają na zimę, a tymczasem spotkałam je kiedyś w lutym. Pięć wiewiórek piło wodę z rurki odprowadzającej nadmiar wody ze studni. Okazało się, że są aktywne przez cały rok, a tylko większe mrozy przeczekują w dziupli. W lutym zaczyna się u wiewiórek okres godowy. Samiczka może wydać i trzy mioty w roku, a w każdym z nich średnio 4 młode. Przeżywa najczęściej tylko jedno, reszta pada łupem kun lub ptaków drapieżnych. Nie tylko dziupla jest jej mieszkaniem. Czasem zajmuje opuszczone gniazda ptaków, które uzupełnia do kształtu kuli z 5 centymetrowym otworem wejściowym i w takim właśnie gnieździe na sośnie mieszkała ta prześliczna rudaska.







Spotykałam ją też w lasku Marii, buszującą w sosnowych gałęziach w poszukiwaniu szyszek z których przy pomocy pazurków i języczka wydostaje nasiona. Wiewiórka to drapieżnik i oprócz szyszek i orzechów zjada także ptasie jaja i pisklęta. Tej wiosny kilka razy widziałam jak wyprawiała się w rosnące obok mojej studni chaszcze pełne ptasich gniazd. A jest duże prawdopodobieństwo, że zajęła ptasią budkę lęgową. Powiesiliśmy ja na dębie nad stawem i czekaliśmy, kiedy ktoś w niej zamieszka. 


Kręciła się tam para szpaków. Cierpliwie robiłam zdjęcia wystających z niej źdźbeł trawy. 


Aż pewnego popołudnia podczas pracy w warzywniku zobaczyłam to. Wielka kula siana zasłaniająca otwór wejściowy (zdjęcie zrobione jest już po tym co się zdarzyło). 


Jak zwykle zamiast lecieć po aparat gapiłam się nie mogąc pojąć, co przywlokło taki kłąb na taką wysokość i wtedy z budki wysunęła się wiewiórka. Najpierw stała zaciekawiona, a po chwili dostała furii. Zaczęła tupać, fukać, stroszyć ogon, no po prostu zrobiła mi dziką awanturę. Przeniosła się w końcu na sosnę dalej się złoszcząc. Wreszcie zrozumiałam co tracę i pobiegłam po aparat. Gdy wróciłam jej już nie było. Po kilku dniach zniknął też kłąb siana i została tylko odwrócona pod wiewiórczym ciężarem fajeczka do siadania dla ptaków. W budce do dziś nikt nie zamieszkał. Przez całe lato nie spotkałam ani jednego rudzielca, ale niedawno jakby worek się rozsypał. Najpierw wieczorem nad bobrzym bagienkiem czatowałam na uganiające się w zaroślach sarny. Niestety nie udało się i kiedy zrezygnowana wracałam nagle coś mi tam na sośnie mignęło. 

Wiewiórka wybrała się na kolację i pewnie stałam w miejscu gdzie schowała zapasy, bo znowu zostałam obsztorcowana i obtupana i tak długo się złościła aż sobie poszłam. 


Kolejne spotkanie w piękny środowy poranek najpierw w zagajniku nad łąką, a potem w moim młodniku przy domu.


Ta z zagajnika była bardzo miła, ale ta przydomowa już nie. 



Furczała i tupała na mnie spoglądając, co chwila na siedzącą na czubku brzozy modraszkę. 


Tym razem nie zamierzałam odejść i pstrykałam, pstrykałam aż się stworzonko najpierw przyczajone, następnie zaciekawione, wreszcie zniecierpliwione, wściekło na dobre. 




Przeskoczyło na sosnę, na drugą sosnę, na ziemię i chyłkiem wyniosło się z młodnika warcząc

- Nawet śniadania zjeść spokojnie nie można.
Wiewiórka pamięć ma krótką. Miejsca gdzie zachomikowała jedzenie pamięta tylko przez kilka dni może więc i o tym, że przeze mnie była w środę rano głodna także zapomni.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Skąd wiedział?

To nie był łatwy rok dla motyli.

Modraszek argiades
Bardzo ciepły marzec obudził Rusałkę wierzbowca


i Latolistka cytrynka.


Kwiecień zachęcał do lotów godowych Rusałki pokrzywniki




, pawiki  


i ceiki.



Majowy mróz zniszczył kwiaty, zawiązki owoców, młode liście, więc i motyle miały kłopot .Jednak pod koniec maja pojawiły się Karłątki.

Karłątek kniejnik

I dopiero w czerwcu, kiedy temperatury pozwoliły roślinom nadrobić majowe straty motyle pojawiły się większej liczbie.

Czerwończyk dukacik
Czerwończyk żarek
Piórolotek śnieżynka
Czerwończyk płomieniec
Rusałka pokrzywnik
Strzępotek glicerion
Karłątek ryska
Czerwończyk płomieniec
Karłątek kniejnik
Dostojka aglaja
Takie mam chwilowe skrzywienie, że staram się fotografować przede wszystkim motyle świeżo przeobrażone, czyściutkie w formie i kolorze.

Przestrojnik trawnik
Rusałka admirał
Niestrzęp głogowiec
Modraszek aleksis?
Rusałka osetnik
Czerwończyk nieparek
Dostojka malinowiec to dość płochliwy motyl, ale wyjątkowo ładnie mi pozował.






Szukam też tych, o których wiem, że na Warmii występują a jeszcze ich nie widziałam. Udało mi się to z Modraszkiem amandusem.



Jest motyl, którego bardzo chciałam zobaczyć. Pierwszy raz udało mi się to pod koniec czerwca ubiegłego roku. Siedział na wilgotnej od nocnego deszczu drodze.


Zdjęcie marne, bo nie pozwolił blisko podejść i szybko odleciał. Myślałam, że tyle mojego szczęścia a tu kilka dni później, być może ten sam zawitał na taras.




Niestety tak się ustawiał, że dobre zdjęcie wyszło tylko z profilu a przecież nie to jest jego największym walorem. Mieniak stróżnik, ale tylko samiec, ma tę niezwykłą właściwość, że kolor jego skrzydeł zmienia się z czarnego na połyskujące indygo pod warunkiem, że świeci na nie słońce i, że patrzymy pod odpowiednim kątem. Nie da się tego zobaczyć w cieniu ani przez szybę. Dzieje się tak w wyniku załamywania się i odbicia promieni światła na powierzchni pokrywających skrzydła łusek. Takie zjawisko obserwujemy także wśród modraszków, u których, w słońcu, powierzchnia skrzydeł, gdy patrzymy na nie pod pewnym kątem ma piękny metalicznie połyskujący kolor. Czekałam, więc na tegoroczne spotkanie z Mieniakiem stróżnikiem i oto 6 lipca zobaczyłam go siedzącego nad stawem. 

Pierwsze zdjęcia z daleka i nie ostre 


a gdy podeszłam bliżej odleciał. Kiedy wróciłam do domu i zrzucałam zdjęcia do komputera by sprawdzić czy to rzeczywiście Mieniak, ten przyleciał i usiadł na okiennej szybie. Komunikat na ekranie informował „ pozostały 3 minuty” a on pysznił się rozłożywszy skrzydła, wielki, czarny, piękny. Skąd wiedział gdzie jestem?  Eee …, przypadek.  Niechcący wybrał okno pokoju w którym własnie byłam i usiadł na zimnej szybie by ochłodzić stopy. Ochłodził i odleciał nim komputer zakończył pracę. Kompletne wariactwo. Następnego dnia spotkałam go na polnej drodze. Leciał w moim kierunku, ale w cieniu i co chwila przysiadał na piasku by się napić. 


Zdążyłam zrobiłć tylko jedno zdjęcie, on poderwał się i znikając na łące za gęstymi świerkami powiedział

- Zobaczymy się w przyszłym roku i przygotuj sobie drugi aparat, żeby nie było tak jak wczoraj.