Kiedyś namiętnie czytałam "Przekrój". Od deski do
deski a więc i ostatnia stronę, na której była rubryka "Humor z zeszytów
szkolnych". Szczególnie utkwił mi w pamięci, nie wiedzieć, czemu ten
"Jesienią w Górach Sowich kukiełki już nie kukają a podwieczorki staja się
coraz chłodniejsze". O tym, że na Warmię jesień już zawitała świadczą nie
tylko chłodniejsze "podwieczorki”, ale i poranki z temperaturą +2, a
na łąkach za bagnem dzisiaj był szron, wiec pewnie -1. W ciągu dwóch dni poprzedzających
ten spadek temperatury odleciały niemal wszystkie żurawie i gęsi. Na jeszcze
trochę zostały na przykład kopciuszki
i pierwiosnki.
Natomiast ci, którzy
raczej będą u nas zimować, ostro zabrali sie za budowanie tkanki tłuszczowej,
która pozwoli przetrwać im najgorsze mrozy, czyli po prostu za jedzenie. We
wtorek rano postanowiłam sprawdzić, co tam słychać u bobrów. Okazało się, że
całkiem niedawno spuściły kilka brzóz, jednego sporego dęba i drugiego
napoczęły.
Żeby je podejrzeć musiałabym usiedzieć w jednym miejscu 2,5 godziny.
Jak na razie nie da się. Kiedy wracałam, na zachód leciało duże stado gęsi.
Jakoś tak mi było mało i koło 16.00 włączył mi się, jak mawia znajoma Zosia,
szwędacz. Jak mi się nie uda zrobić jakiegoś fajnego zdjęcia na łące czy w
lesie to szwendam się sie wokół domu i zawsze coś sie trafi. Od kilku dni w
pobliżu stawu słyszałam ostrzegawcze gdakanie kosa, więc może ... . Oczywiście,
że tak siedział w czarnym bzie za drogą i co kilka minut przylatywał na rosnący
na mojej łące głóg.
Popołudniowy cień w tym miejscu nie pozwalał na dobre
zdjęcia. Udało mi sie trochę więcej następnego dnia. Schowałam sie klonowych
gałęziach bliżej wspomnianego głogu i wtedy okazało sie, że przylatuje tam cała
kosia rodzina. Mama kosowa, tata kos, dwie młode kosówki i jeden kosik. Że było
ich pięcioro to wiem na pewno, bo był taki moment, że przyleciały wszystkie na
raz. Dorosłe od młodych można odróżnić po kolorze dzioba a samce od samiczek po
kolorze upierzenia. Zjadłszy kilka głogowych owoców młode wycofywały sie bokiem na czarny bez a rodzice, rodzice przelatywali korytarzem wśród liści obok mnie, żeby pokazać, że wiedzą o mojej obecności i sprawdzić, czy czasem czegoś nie kombinuję.
Fajnie jest wiedzieć, że mimo obecności w tej okolicy
trzech sprytnych kotów i co najmniej jednej wiewiórki udało sie kosom
wyprowadzić aż trzy młode. No cóż, jesień! Na Warmii podobnie jak w Górach Sowich
"kukiełki już nie kukają”, ale kosy trzymają sie mocno.
Kukiełek nie słyszałam, a do podwieczorku było daleko, bo dziś odwiedziliśmy maruńskie łąki jeszcze przed wschodem. Termometr w aucie pokazywał 0 stopni. Mąż szedł z psem na smyczy i gderał, że mu zimno. A ja, zapatrzona w mgliste pejzaże, nie czułam zimna. I kruki słyszałam! :-)
OdpowiedzUsuńKosia rodzinka piękna! Lubię kosy za ich piękny śpiew wiosenny, ale w tym roku mi ich w moim ogrodzie brakuje. Ładnie je Pani pokazała :-)))
Dziękuję.Już właśnie oglądałąm na fb, piękne zdjęcia. Kruki patrolują ten las codziennie o świcie. Lecą gdzieś od Barczewa a jeśli chodzi o kosy, to brałam co dają. Jesienią już są spokojniejsze ale wiosną i latem nie do podejścia.
UsuńTak, kosy, przynajmniej te leśne, są szczególnie płochliwe :) Brawo, świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to raczej zasługa ich łakomstwa niż mojej umiejętności podchodzenia i cierpliwości.Ale uczę się, uczę.
UsuńWłaśnie napisałem o tym, że to już prawie zima. I wreszcie ktoś mnie poparł! PS. Świetny pierwiosnek!
OdpowiedzUsuńDziękuję! No, psia kosteczka, dzisiaj rano na termometrze było -1 a to znaczy, że przy gruncie -3, ale jutro w nocy ma być +5 we wtorek +7 a w środe +10, więc zima zostaje zawieszona, chyba, że się przedrze.
UsuńKosy będą cieszyć oko całą zimę :-) Co to za krzew, czyżby kalina ?
OdpowiedzUsuńTo głóg. Dzika kalina rośnie w okolicy, ale jagody już ktoś zjadł, teraz w robocie jest czarny bez, głóg i winogrona.
Usuń