Na Warmii zimuje sporo ptaków. Większość, kręcącą się wokół domu,
zdążyłam poznać, ale są i takie, które widzę pierwszy raz. W zagajniku
rosnącym nieopodal mieszka taki osobnik. Pierwsze oznaki jego pobytu
zauważyłam na początku grudnia. Będąc na spacerze nad rzeczką, na
spuszczonej przez bobry olsze znalazłam piórka.
Co u licha, oprócz człowieka, skubie ptaka przed zjedzeniem? Pewnego dnia tuż przed zachodem słońca usłyszałam uderzenie w szybę tarasowych drzwi. Podeszłam zobaczyć, co się stało. Pod drzwiami stał drżący trznadel. Nie wiadomo, dlaczego uderzył w szybę, ale najważniejsze, że był tylko oszołomiony. Wzięłam go do ręki, nie protestował. Serduszko biło w miarę normalnie. Pomyślałam, że pewnie zaraz odzyska świadomość. Postawiłam go na brzegu karmnika i odeszłam.
Po chwili w ptasiej stołówce zaroiło się od reszty ptactwa, a on wciąż stał, nie jadł, tylko patrzył. Pomyślałam, że może ogrzeję go w domu, bo tkwiąc w bezruchu zamarznie. Podeszłam jeszcze raz, wyciągnęłam rękę, a ten, frrrrr... Ożył nagle i poleciał. Następnego dnia pod szybą osłaniającą ganek znalazłam martwego grubodzioba.
Z reguły tylko przestraszone ptaki, uciekające w popłochu, wpadają na okna z takim impetem. Co mogło przestraszyć grubodzioba? Nazajutrz, uzupełniając karmniki, usłyszałam za domem rozpaczliwe wołanie. Podbiegłam i zobaczyłam, jak uciekająca zygzakiem sikora krzyczy:
- Uważajcie, chowajcie się, leci, leci za mną, zaraz zginę, ratunkuuu …, ratunkuuu…, ratunkuuu…, o matko, mało brakowało i byłoby po mnie.
A gonił ją „Istny Niemiec, sztuczka kusa … Siada, rośnie na dwa łokcie, nos jak haczyk, kurzą nogę i krogulcze ma paznokcie”. Tak, tak, to krogulec.
Sikorze udało się znaleźć azyl w gęstych, kolczastych krzewach rokitnika, a napastnik głodny i zmęczony usiadł odpocząć na jarzębinie.
Pewnie dopadłby sikorę, gdybym nagle nie wyskoczyła zza domu. Cóż, żeby przetrwać mroźną noc, krogulec musi, jak pisze dr. Kruszewicz, zjeść ekwiwalent dwóch sikorek. Jeśli przez dwa dni nic nie upoluje, to po drugiej, głodnej nocy już się nie obudzi. Krogulec siedząc w swojej czatowni zauważył latające do moich karmników sikory, trznadle i mazurki, że o sójkach i grubodziobie przylatującym na rajskie jabłuszka nie wspomnę. Swoje ofiary obserwuje z ukrycia, aż nagle atakując, płoszy i łowi najbardziej zdezorientowane ptaki. I co ciekawe, jak zaobserwował mój znajomy, padliny nie ruszy. Jada tylko świeżutkie, osobiście upolowane.
Otóż właśnie krogulec skubie swoje ofiary przed zjedzeniem, więc piórka, które znalazłam na olsze mogły być pozostałością jego obiadu, a nieprzytomny trznadel i martwy grubodziób to też pewnie jego sprawka. Rozbestwił się mój krogulec. Oto w kolejny ciepły dzień ptaki korzystając ze słońca przysiadły na rosnącym pod domem jaśminie i czyściły piórka, a ten lotem błyskawicy okrążył dom dwa razy wywołując panikę, po czym nagle zawrócił wprowadzając jeszcze większe zmieszanie. Ptaki, zamiast lecieć do lasu, schowały się w rosnącej obok domu kosówce, krogulec wleciał w gęstwę za nimi i dopiero wtedy uciekły. On przysiadł na gałązce, rozejrzał się dookoła, zanurkował jeszcze w rosnący obok świerk, ale i tam nikogo już nie było. Musiał obejść się smakiem. Wiem, że każdy musi jeść by żyć.
Dokarmiając małe ptaki ułatwiam im przetrwanie mrozów, a one ułatwiają to krogulcowi. Na szczęście mróz zelżał i krogulec nie będzie musiał jeść na moich oczach, więc i serce nie będzie bolało, że karmię te sikory i trznadle na stracenie.
Co u licha, oprócz człowieka, skubie ptaka przed zjedzeniem? Pewnego dnia tuż przed zachodem słońca usłyszałam uderzenie w szybę tarasowych drzwi. Podeszłam zobaczyć, co się stało. Pod drzwiami stał drżący trznadel. Nie wiadomo, dlaczego uderzył w szybę, ale najważniejsze, że był tylko oszołomiony. Wzięłam go do ręki, nie protestował. Serduszko biło w miarę normalnie. Pomyślałam, że pewnie zaraz odzyska świadomość. Postawiłam go na brzegu karmnika i odeszłam.
Po chwili w ptasiej stołówce zaroiło się od reszty ptactwa, a on wciąż stał, nie jadł, tylko patrzył. Pomyślałam, że może ogrzeję go w domu, bo tkwiąc w bezruchu zamarznie. Podeszłam jeszcze raz, wyciągnęłam rękę, a ten, frrrrr... Ożył nagle i poleciał. Następnego dnia pod szybą osłaniającą ganek znalazłam martwego grubodzioba.
Z reguły tylko przestraszone ptaki, uciekające w popłochu, wpadają na okna z takim impetem. Co mogło przestraszyć grubodzioba? Nazajutrz, uzupełniając karmniki, usłyszałam za domem rozpaczliwe wołanie. Podbiegłam i zobaczyłam, jak uciekająca zygzakiem sikora krzyczy:
- Uważajcie, chowajcie się, leci, leci za mną, zaraz zginę, ratunkuuu …, ratunkuuu…, ratunkuuu…, o matko, mało brakowało i byłoby po mnie.
A gonił ją „Istny Niemiec, sztuczka kusa … Siada, rośnie na dwa łokcie, nos jak haczyk, kurzą nogę i krogulcze ma paznokcie”. Tak, tak, to krogulec.
Sikorze udało się znaleźć azyl w gęstych, kolczastych krzewach rokitnika, a napastnik głodny i zmęczony usiadł odpocząć na jarzębinie.
Pewnie dopadłby sikorę, gdybym nagle nie wyskoczyła zza domu. Cóż, żeby przetrwać mroźną noc, krogulec musi, jak pisze dr. Kruszewicz, zjeść ekwiwalent dwóch sikorek. Jeśli przez dwa dni nic nie upoluje, to po drugiej, głodnej nocy już się nie obudzi. Krogulec siedząc w swojej czatowni zauważył latające do moich karmników sikory, trznadle i mazurki, że o sójkach i grubodziobie przylatującym na rajskie jabłuszka nie wspomnę. Swoje ofiary obserwuje z ukrycia, aż nagle atakując, płoszy i łowi najbardziej zdezorientowane ptaki. I co ciekawe, jak zaobserwował mój znajomy, padliny nie ruszy. Jada tylko świeżutkie, osobiście upolowane.
Otóż właśnie krogulec skubie swoje ofiary przed zjedzeniem, więc piórka, które znalazłam na olsze mogły być pozostałością jego obiadu, a nieprzytomny trznadel i martwy grubodziób to też pewnie jego sprawka. Rozbestwił się mój krogulec. Oto w kolejny ciepły dzień ptaki korzystając ze słońca przysiadły na rosnącym pod domem jaśminie i czyściły piórka, a ten lotem błyskawicy okrążył dom dwa razy wywołując panikę, po czym nagle zawrócił wprowadzając jeszcze większe zmieszanie. Ptaki, zamiast lecieć do lasu, schowały się w rosnącej obok domu kosówce, krogulec wleciał w gęstwę za nimi i dopiero wtedy uciekły. On przysiadł na gałązce, rozejrzał się dookoła, zanurkował jeszcze w rosnący obok świerk, ale i tam nikogo już nie było. Musiał obejść się smakiem. Wiem, że każdy musi jeść by żyć.
Dokarmiając małe ptaki ułatwiam im przetrwanie mrozów, a one ułatwiają to krogulcowi. Na szczęście mróz zelżał i krogulec nie będzie musiał jeść na moich oczach, więc i serce nie będzie bolało, że karmię te sikory i trznadle na stracenie.
Jak są piórka to gdzieś blisko powinien mieć swoje gniazdo sprawca :))
OdpowiedzUsuńJakie kolorowe wyszło Ci to ostatnie zdjęcie mimo braku światła. Pozdrawiam.
No cóż, po prostu łańcuch troficzny - w rezultacie karmisz krogulca
OdpowiedzUsuńTo fakt, karmiąc małe ptaki, karmię krogulca, kruki, sroki, hodując ryby w stawie, karmię czaplę, a uprawiając warzywnik karmię karczownika, no ale to chyba nie ten łańcuch.
OdpowiedzUsuń