Tej wiosny Żurawi Staw długo chował
pod lodem swoje wodne tajemnice i póki nie rozmarzł wszystkie okoliczne żurawie
nocowały na śródpolnej dużej remizce koło Biedowa, skąd rankiem przylatywały na
ugór sąsiadujący z moją łąką. One przylatywały razem ze wszystkimi, razem
żerowały, ale od początku widać było, że są parą. Tam gdzie ona patrzyła,
spoglądał i on,
razem, dziób w dziób szukały jedzenia,
a gdy on oznajmiał
światu, że ona jest jego wybranką, ona wtórowała mu z zapałem.
Kiedy wreszcie Żurawi
Staw rozmarzł para porzuciła noclegi w remizce i wraz z trójką innych żurawi
zaczęła nocować właśnie tam. Każdego
ranka zostawały dłużej niż pozostałe ptaki, obchodziły teren, wybierając
miejsce na gniazdo i sprawdzając, czy fosa okalająca wysepkę jest wystarczająco głęboka i szeroka by nie dostał się tam na przykład lis.
Wówczas udało mi się zobaczyć, no częściowo zobaczyć coś, o co
żurawi nigdy nie podejrzewałam. Chodziły sobie wokół stawu i nagle, niestety za
zasłoną krzewów, weszły do wody i zaczęły o nią tłuc skrzydłami, wyrzucając w
powietrze tysiące kropel. Dostojne piękne żurawie zachowywały się niczym
kaczki, czy nie przymierzając mazurki.
Słuchałam zdumiona tym żurawiowym kąpielowym
szałem, a kiedy wreszcie wyszły na łąkę okazało się, że są przemoczone do cna.
Najpierw dobrą chwilę otrząsały się jak psy, a potem rozpostarłszy skrzydła
zaczęły się suszyć jak kormorany. Jakiś tydzień później w słoneczny, trochę
chłodny, ale przez to pięknie mglisty poranek
byłam świadkiem konsumowania
małżeństwa.
Niestety, obyło się bez tańców, kroczków, piruetów, no cóż, nie da
się zobaczyć wszystkiego na raz. Był za to okrzyk triumfu
i to tak potężny, że
pasący się w pobliżu sarni rudelek przystanął, by zobaczyć co się dzieje.
Kolejną
niespodzianką było gniazdo. Zbudowały je niemal w tym samym miejscu, z którego
trzy lata temu bohaterowie posta Atrakcyjny
poranek, Kazio i Ziuta próbowały przepędzić łabędzią parę. Może to właśnie
one, Kazio i Ziuta i nareszcie doczekały się własnego miejsca na Żurawim Stawie. Przyszło mi to do
głowy, kiedy zobaczyłam wysiadującą żurawkę.
Ich życie toczyło się ustalonym torem, ona wysiadywała, on ją na krótko zmieniał, Kiedy wracała do gniazda on, a to leciał na popas na Maruńskie Łąki,
a to maszerował w poszukiwaniu jedzenia wokół
stawu,
zawsze gotowy zatańczyć dla niej lub jeszcze raz spełnić małżeński
obowiązek gdyby zaszła taka potrzeba.
Później niemal nieustannie kręcił się w
pobliżu , aż pewnego dnia zobaczyłam oba ptaki poza gniazdem.
Wypatrywałam i
wypatrywałam małej marchewkowej kulki przy matczynych nogach, ale nie
zobaczyłam nic. W nocy słyszałam żurawie
krzyki. Dlaczego tak? Tyle zabiegów, zalotów, tańców, , starań,
zaangażowania, tyle nadziei i poświęcenia i wszystko to na marne? Wiem, że w naturze obowiązują twarde reguły, ale serce bolało. Padający, tak
długo oczekiwany deszcz spowodował, że odwiedziłam staw dopiero po dziesięciu
dniach, by sprawdzić, co słychać u także gniazdującej na stawie pary perkozków. Nagle
serce mocniej zabiło, żurawia para w sporej odległości od gniazda wyjątkowo pilnie żerowała w wysokich już trawach.
Usłyszałam dziwaczne, jakby skrzeczenie, jak kwoka nawołująca kurczęta. Mignęły
w oczach puchate kulki, czy aby na pewno? Tak, tak, do rodziców, co chwila
podlatywały wspomagając się malutkimi rudymi skrzydełkami żurawie dzieci.
Nie zdawałam sobie sprawy jak mimo kilku lat obserwacji wciąż mało o żurawiach wiem. Zamiast
odrobiny wiary, tyle niepotrzebnego żalu i strachu. Natura wie co robi i po raz kolejny w swej mądrości zadbała by koło żurawiego życia domknęło
się.
Piekny post :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i także pozdrawiam:)
Usuńdlugo kazalas czekac na post, ale ten mnie usatysfakcjonwal bardzo, zreszta nie pamietam, by ktorys mnie nie zachwycil. dobrze, ze te rude zurawie dzieci jednak sie pokazaly, moze bedziesz miala szczescie i je troche dluzej poobserwujesz. I jeszcze te sarenki, takie zsynchronizowane. Jaka ziekawa i sliczna jet przyroda! sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńMam dużo pracy i trochę czasu na zdjęcia, ale z pisaniem to już gorzej. Z sarenkami to jest tak, że lubią żurawie towarzystwo i ostrzegają się nawzajem. Dziękuję i ściskam:)
UsuńCudowna opowieść :). W sumie to życie ją "napisało", ale Ty ją nam najpiękniej przekazałaś. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za miły komentarz. Zawsze lubiłam i lubię czytać i właśnie uświadomiłaś mi, że to moje podglądanie to takie czytanie wprost z natury:))
UsuńMasz rację, to prawdziwe koło życia. Brakuje Ci jednak zdjęć Twoich sąsiadów, gdy będą sposobić się do wędrówki na zachód, ale to akurat jest (mam nadzieję!) do nadrobienia:)
OdpowiedzUsuńTrawy zrobiły się wysokie, chaszcze pełne liści, jest się gdzie schować to myślę, że dożyją.
Usuń