Albo wyjadły wszystkie robaczki i muchy pod domem albo coś
innego spowodowało, że ptaki w ciągu ostatnich trzech dni gdzieś się
zapodziały. Mazurki zaczęły latać na cały dzień do wsi i wracać dopiero
wieczorem, a sikory i pierwiosnki nie wiadomo gdzie. Tylko sójki zdwoiły
pracę i od rana do późna zrywają zielone jeszcze żołędzie i noszą je do
spiżarni. Czyżby zwiastowało to rychłą zimę? Zatęskniwszy za całodziennym
świergotem wybrałam się do lasu. Na łące
cisza. Pod lasem też cisza tylko na skraju pasły się sarenki.
W lesie cisza, a to przecież już po
7.00. Bobrze bagno mocno podsuszone. A jakie ma być, kiedy porządnego deszczu
nie było od wiosny. To, co się pojawiało w międzyczasie to tylko kroplówka dla
podtrzymania życia. Zaczęłam ostrożnie obchodzić bagno, bo w koło mnóstwo wykopanych
przez bobry tuneli i łatwo w nie wpaść gapiąc się na drzewa. Byłam już tak w połowie
i nagle gdy przechodziłąm pod leszczyną, coś mnie uderzyło. Wystraszona odskoczyłam,
obejrzałam się a na leszczynie, a jakże siedziałą wiewiórka i to ona cisnęła we mnie ogryzkiem szyszki. Zanim się odstresowałam i zaczęłam robić zdjęcia ona najpierw trochę pofukała, potrzęsła
ruda kitką a potem przeleciała na sosnę.
Nagle, całkiem blisko usłyszałam terkot
dzięcioła czarnego. Szczęśliwie udało mi się go zauważyć i wyśledzić gdzie usiadł.
To największy z występujących u nas dzięciołów. Kiedyś wykuł dziuplę w sośnie
nad moim stawem, ale był tam tylko przez jeden sezon. Wiewiórka uznała, że może
wrócić na leszczynę.
Byłam już na skraju bagienka a stąd prosta droga, wzdłuż leśnej
siatki chroniącej młodnik, do drugiego bagienka. I tu się okazało, że drugie bagienko prawie wyschło ale ów młodnik to ptasi raj. Bogatki, modraszki, kowaliki i innej maści drobnica tu
właśnie buszowała uganiając się za sobą i za jedzeniem w takim tempie, że do
pokazania nadaje się tylko jedno zdjęcie.
W dodatku wszystkie fotki robione są „z
ręki”. No, ale kiedy ktoś chodzi tyłem po zaoranym gliniastym polu to i tak ma szczęście,
jeśli tylko statyw połamie. I na koniec nie wiem, kto mi się nawinął czy to
pierwiosnek, czy młoda kapturka, w każdym razie poranek w lesie był cudowny.
Grażynko - Pierwiosnek. Ptaszolki rzeczywiście są w trakcie nerwowych przemieszczeń. W lesie też trudno je zastać drugi raz w tym samym miejscu :)
OdpowiedzUsuńKrzysiu, jak zwykle jesteś niezawodny. Dziękuję. Trudno uwierzyć, że to się już zaczyna i, że (tffu, na psa urok!) za miesiąc może już spaść śnieg.
OdpowiedzUsuńProponuję udać się nad jakiekolwiek rozlewiska. Tam ptaków nie brakuje i będzie ich coraz więcej przynajmniej przez najbliższe 3 tygodnie.
OdpowiedzUsuńW tym roku jest kłopot, niewielkie rozlewisko związane z Pisą w Dąbrówce Małej jest prawie suche. Chyba, że nagle i gwałtownie zacznie padać i padac ale amerykański portal accuweather informuje, że dopiero pod koniec września będą 3 deszczowe dni a początek października dalej słońce i sucho.
OdpowiedzUsuńTak jest niestety prawie wszędzie, nawet na tzw. Bagnach Biebrzańskich. Najważniejsza jest jednak informacja o pogodnej jesieni i to właśnie poprawiło mi dzisiejszy, deszczowy humor :)
OdpowiedzUsuńAle w nocy mogłoby trochę popadać.
OdpowiedzUsuńNiedługo rozpocznie się wielka migracja ptaków, powinny bardziej rzucać się w oczy :-)
OdpowiedzUsuńWłaściwie już się zaczęła. We czwartek jaskółki obsiadły 3 przęsła linii energetycznej a od soboty lecą żurawie. W mojej okolicy jest okropna susza i to pewnie dlatego.
Usuń