Dziś w planach było bagienko i kaczki, ale jakoś tak zeszło
i zrobiła się 7.00 i ptaki wokół domu zaczęły śpiewać i śpiewać i pomyślałam
kaczki nie zając a to, co tam w sosnach śmiga może wkrótce odleci i trzeba
będzie czekać do wiosny. I miałam rację. Pierwiosnki wyprowadziły kolejny lęg. W
mądrych książkach piszą, że przylatują już w marcu a ostatnie jaja składają pod koniec czerwca lub na
początku lipca. Jaja wysiadują przez dwa tygodnie i przez następne dwa karmią
młode w gnieździe, więc w końcu lipca młode są już samodzielne. Mamy dziś 3
września i popatrzcie, kto tu siedzi.
Młodziutki pierwiosnek z, być może czwartego lęgu. Cała gromadka
młodziaków i dorosłych buszowała dziś rano w klonach i sosnach nawołując i
otwierając dzioby na karmienie.
A przecież nie tak
dawno … jeden młodziak wleciał mi do domu a gdy pomogłam mu się wydostać
przysiadł na koszu i dobrą chwilę wdzięcznie pozował.
A potem była też sesja w koprze.
Nie tylko pierwiosnki były dziś aktywne. Sójki od rana
szukały czegoś w trawie, i kręciły się przy przygotowanych na ogrodzenie
drągach.
Zwabiony harmidrem pierwiosnków po swoje przyleciały kowalik
i rudzik
w końcu zdemaskowawszy mnie, wszystko zepsuła sikora uboga. Pierwiosnki
uciekły a ja, czując niedosyt zajrzałam jeszcze na pastwisko gdzie już na mnie
czekały, nieustannie w drodze, nieustannie poszukujące i zawsze znajdujące pliszki.
I koleśne świetne ptasie kadry :-) Masz zapewne dobre szkło :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję, Tokina 400 mm i Pentax 100-300.
UsuńCzterysetka robi swoje ale bez dobrego fotografa nie będzie zdjęcia :-)
UsuńCzasami po prostu mam szczęście.
OdpowiedzUsuń