Pierwszy raz zobaczyłam je trzy lata temu. W połowie
stycznia przyleciały pod dom na wystające spod śniegu bylice. Od tamtej pory
każdej jesieni, zimy i wczesnej wiosny wypatrywałam i wypatrywałam i nic.
Myślałam, że ta wiosna także będzie należała do straconych, nawet wtedy, gdy
zaczęłam je podglądać uwijające się na modrzewiu sąsiadki. Było krótko po
wschodzie słońca, był cień i myślałam najpierw, że to dzwońce. Tylko ten
zaśpiew, u dzwońców zwykle głęboki ”nuuuiiii” tu był bardziej dźwięczny i
krótszy „nuii”. Potem zobaczywszy rysunek na plecach i skrzydłach pomyślałam,
że to czyże, ale gdzieś też mignęła różowa pierś, więc co w końcu, makolągwy?. I
dopiero, gdy niewielkie stadko przeniosło się na rozświetlony słońcem modrzew
rosnący po drugiej stronie łąki okazało się, że te ślicznotki to czeczotki.
Nagroda
za trzy lata dreptania w śniegu i deszczu po ugorach warmińskich górek zjawiła
się w piękny słoneczny marcowy poranek pięćdziesiąt metrów od domu.
Stałam i
patrzyłam i napawałam się szczęściem, a one chwytając się cienkich gałązek
zachłannie wyłuskiwały z modrzewiowych szyszek nasiona gawędząc przy tym
nieustannie.
To ich ciągłe przemieszczanie, przewieszanie się głową w dół i
gadanie zaciekawiło gile, bo to przecież ich pączkowo-modrzewiowy rewir.
Przysiadły w górnej partii drzewa, popatrzyły i stwierdziwszy, że kwitnące
wierzby będą dzisiaj na śniadanie bardziej podchodzące, odleciały w okolice
studni.
Kiedy jedna z czeczotek usiadła na chwilę na świerkowej gałązce
natychmiast pojawił się mysikrólik by unaocznić sprawę, bo to z kolei jego
teren polowania.
Czeczotka nie miała zamiaru go drażnić, rzuciła okiem na okolicę,
bo dobrze jest od czasu do czasu wiedzieć co się wkoło dzieje i zaraz wróciła
na modrzew, to i mysikrólik wrócił w swoje ulubione miejsce, czyli w głąb
świerkowej gęstwy.
Rozkoszne ptasie przedstawienie przerwała zezłoszczona moją
obecnością wiewiórka.
Przeskoczyła z dębu na zajęty przez czeczotki modrzew, drgając
kitką i tupiąc nogami, fuknęła nerwowo kilka razy i syknęła,
- ptaki uciekły, a ja jestem głodna, więc proszę natychmiast
przestać się gapić i opuścić tę łąkę.
No cóż, niech i wiewiórka ma piękny poranek, a że jarski, a
kto to słyszał jeść mięso od rana wszak szyszek na sosnach dostatek.
Pięknie opowiedziana historia i świetne zdjęcia. Ja chyba nigdy nie widziałem czeczotki, a gila to chyba z 20 lat temu...
OdpowiedzUsuńDziękuję! Czeczotkę, jak napisałam widzę drugi raz, a gile to stali choć tajemniczy bywalcy.
UsuńGrazynko! jakie szczescie, zagladnelam do mojej ksiazeczki i okazuje sie, ze czeczotka jest bardzo rzadkim ptakiem w Polsce! Sliczna jest! rzeczywiscie troche podobna do makolagwy. Ale mialas szczescie, jeszcze i gil i mysikrolik!
OdpowiedzUsuńA ja Tylko sikorki, mazurki..eeee niesprawiedliwe to!
Piekny post! pozdrawiam!
Nie narzekaj, jedna wyprawa i pełna modraszek, a u mnie może dwie pary. A z czeczotkami miałam szczęście, dzisiaj już ich nie ma. Dziękuję i serdeczności!
UsuńEee tam, wolalabym czeczotke, czy gila, i mysikrolika tez. Wczoraj bylam w Kabatach i dalej te modraszki, w parku powieszono miliony budek legowych, o roznych rozmiarach wejscia, jeszcze nie widac zainteresowania wsrod ptaszkow, ale jedna budke zajela wlasnie modraszka. Oj bede obserwowac..
UsuńNo właśnie, u mnie bogatki już wysiadują i dlatego prawie ich nie widać, a modraszki jeszcze się za sobą uganiają, a gile wyjątkowo w tym roku aktywne, dwa małe stadka w okolicy.
Usuńcoś pięknego, a że w tych modrzewiowych szyszkach to już w ogóle!
OdpowiedzUsuńDawno już nie trafiłam takiego fajnego tła i światła i do tego czeczotki:))
UsuńPodobnie jak zdziczałe miasto, nigdy nie widziałem tych brzdąców. Najbardziej zazdroszczę Ci jednak mysiego króla, gdyż wszystkie bez wyjątku fotki, jakie mu zrobiłem są genialne ... pod względem nieostrości:))
OdpowiedzUsuńMysiki ostatnio masowo buszują w sosnach i świerkach i rzeczywiście przez pośpiech są nie do zrobienia, ale on tu zdenerwował się, że ktoś wparowł na jego teren i na sekundę zatrzymał się:)
UsuńZawsze chciałam sfotografować czeczotki, ale niestety nie miałam do nich szczęścia... Ani razu nie udało mi się ich spotkać :(
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, gratuluję! :D
Dziękuję, ja też bardzo długo na nie czekałam:))
Usuń