Z jednej strony gruba szyja, krótki ogonek, pękaty tułów i ogromny
dziób, z drugiej, stateczność i spokój w zachowaniu, filozoficzne spojrzenie oraz
staroświecko elegancki strój.
Wiosną 2013 roku śnieg zalegał na polach i łąkach
niemal do połowy kwietnia. To wtedy między bezlistnymi jeszcze gałązkami dębu
zobaczyłam mojego pierwszego grubodzioba. Siedział dość wysoko by się nie bać, przyglądał
mi się przez chwilę i spokojnie odleciał.
Od tamtej pory wypatrywałam go na
każdym spacerze i w najbliższej okolicy domu znalazłam jeszcze kilka miejsc
gdzie można było spotkać grubodzioby. Zdarzyło mi się wczesnym latem widzieć
rodziców dokarmiających gromadkę młodych, a zeszłej wiosny, na początku maja
spotkałam samczyka buszującego w trawie na pastwisku.
Wiele wskazuje na to, że
gniazdują na którymś ze starych drzew rosnących na miedzy między wsią a
kolonią. Najczęściej jednak spotykamy się zimą, kiedy one jak i reszta ptaków
przylatują do karmników.
Najmniej płochliwe są, kiedy mróz i śnieg mocno
dokuczy. Tegoroczna zima do srogich nie należy i sądziłam, że spotkanie z
grubodziobami skończy się na kilku obserwacjach samczyka siedzącego na czubku
brzozy i przyglądaniu się parze przylatującej pod kosówkę. Zdarzyła się jednak
szczęśliwa, słoneczna końcówka stycznia. Najpierw pod jabłonką pojawiła się
para, a po chwili nadleciał drugi samczyk.
Obserwowałam dłuższy czas jak
sprytnie sobie radziły ze słonecznikiem i bez wysiłku miażdżyły zamrożone owoce
świdośliwy. Trójka elegancików w biszkoptowo granatowych fraczkach z upapranymi
buraczkowym miąższem grubaśnymi dziobami.
Wczoraj i dzisiaj śnieg topił się w błyskawicznym tempie i pod krzewami
pokazała się goła ziemia. Pogoda marna, myślałam, że to koniec wizyt
grubodziobów i tylko od czasu do czasu spoglądałam przez okno, kto tam jeszcze
przylatuje do stołówki pod jabłonką. Dużo nie brakowało bym to przeoczyła. Jeden
siedział na gałązce, jeden pod kosówką, a pięć na ziemi.
Wystraszone sikorowym alarmem
usiadły wysoko na klonie by mieć ogląd sytuacji i wrócić do jedzenia gdy będzie
bezpiecznie.
Zeszła zima była pod
znakiem żurawi, ta miała być pod znakiem zięb, ale dzisiaj na prowadzenie
wyszły grubodzioby i chyba nikt ich nie przebije, no chyba, że… Specjalnie dla
ptaków zostawiona i wyjątkowo w tym roku słodka aronia, nie wiedzieć czemu, nie
ma wzięcia. Może czeka na jemiołuszki? Jeśli przylecą, to grubodzioby będą
musiały bardziej się postarać.
Nie widzialam jeszcza grubodziobow! Z takim poteznym dziobem boja sie sikorek? u mnie na parapecie na poczatku zimy bylo sikorek mnostwo, teraz gdzies sie podzialy, tylko sroki sie pokazuja, kiedy rzuce jakas sloninke. A Ty masz ciagla uczte ptasia na widoku...no ale kto mi kazal mieszkac w miescie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam a za oknem dzisiaj śmieży.
One lubią stare drzewa, buki, dęby, jesiony, wiązy i lubią siedzieć wysoko. U mnie sikory to podstawa za to wróble są we wsi, a u mnie zdarzy się wizyta latem raz na rok, a śnieg który przez dwa dni roztopił się i wyparował wrócił dzisiejszej nocy z nawiązką. Uściski!
UsuńCudne są! Zazdroszczę! Tej zimy jeszcze nie odwiedziły mojego karmnika. W ogóle słabo z frekwencją, tylko wróble nie zawodzą :-)
OdpowiedzUsuńSiedem to absolutny rekord i w dodatku wojują ze sobą, ale pogoda na zdjęcia słaba i czasu mało, ciągle tylko odśnieżam:))
UsuńMojego pierwszego grubodzioba spotkałam chyba dwa lata temu zimą. Potem kilka razy na czubki najwyższego drzewa w przetrzebionym wiatrołomami lesie, i w parku. Lubię, je. Są bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńMam urodzaj grubodziobów tej zimy, dzisiaj była szóstka w karmniku i w związku z tym sporo zamieszania, odpędzały się nawzajem:))
UsuńWidzę że z grubodziobami jeszcze i żółte trznadle ucztują w Twoich karmnikach :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię obserwować karmnikowe widoki!
Super fotki, pozdrawiam !
Mazurki, trznadle, dzwońce,zięby, sójki, dzięcioły, a wcześnie rano, jak nikt nie widzi gile. Też bardzo lubię i dziękuję:))
UsuńWspaniale jest obserwować taką ptasią gromadę. Postawiłam kiedyś karmnik na parapecie blokowego oka. I przylatywały sikory, wróble, mazurki, dzwońce, czyże. A potem panowanie przejęły sierpówki. Czatowały na pobliskiej antenie i zjawiały się błyskawicznie. Bardzo lubię te małe gołąbki, ale skutecznie, choć bez agresji, odstawiły inne ptaki. I tak to wygląda dokarmianie w mieście :( A tutaj - super! :)
OdpowiedzUsuńSierpówki gniazdują u nas od trzech lat, ale to sójki konkurują przy karmnikach z maluchami chociaż ziarna jest dużo i młode jeśli odlatują to ze strachu przed krogulcem. Pozdrawiam!
Usuń