Dochodziło
południe, od jakiegoś czasu czuły, że to bezpieczna pora by paść się na
otwartej łące.
Słońce z wolna
przedzierało się przez chmury, robiło się coraz cieplej. Między suchymi,
zeszłorocznymi trawami można już było znaleźć młode słodkie pędy. Ona kontrolowała teren od zachodniej strony,
jego zadaniem było strzec łąki od wschodu.
Spoglądał od czasu do czasu w stronę strumienia, bo to z tamtej strony
lubił niespodziewanie wypaść lis.
Nie bał się go, ale i nie lubił. Jednak to nie przed nim miał ostrzec swoją
partnerkę, ale przed człowiekiem. Żurawie, które są świetnymi strażnikami, niestety
poleciały na północne łąki, bo tam w wysokich trawach można znaleźć więcej
myszy, a tu trawka taka smaczna. Od czasu do czasu spoglądał na kozę, a ona ciągle
tylko jadła i jadła i chyba wcale nie sprawdzała czy przy tarninach jest
wszystko w porządku. No tak, ale ona musi jeść za dwoje, a może i troje bo już
za trzy miesiące na świat przyjdą koźlęta. Coś chyba wychyliło się zza górki, popatrzył i
nie zauważywszy żadnego ruchu wrócił do jedzenia.
Gdzie była ta pyszna zielona
kępka? Ach te nieszczęsne kleszcze wpijają się w najdelikatniejsze miejsca i
tak trudno się ich pozbyć.
Wracając do jedzenia spojrzał jeszcze raz na to coś ciemnego,
co było jakby trochę bliżej niż przed chwilą.
E tam, to nic, pusty strach,
przez który znowu stracił z oczu słodką, młodziutką trawkę.
Nagle coś usłyszał, a może kątem oka zobaczył.
Podniósł głowę, przesunął lekko w dół potem w górę i…, o mój ty świecie, to człowiek.
W mgnieniu oka oboje popędzili w stronę zbawczych tarnin, by tam skryć się w
bezpiecznych, latami całymi wydeptanych korytarzach, w których tylko one się mieszczą
no i jeszcze może małe dziki.
Ona zniknęła pierwsza, a on postał jeszcze chwilę
skupiając na sobie uwagę człowieka i jeśliby trzeba było popędziłby w druga
stronę odsuwając niebezpieczeństwo od partnerki.
Kiedy i koziołek przepadł w gęstwinie,
człowiek także poszedł w stronę tarnin, ale bardziej w prawo gdzie był prześwit
między jedną gęstwą a drugą, wdrapał się na porośnięte drzewami zbocze i
wyszedł na łąkę. Tam niestety też był intruzem, bo nad łąką bezgłośnie krążyła
trójka żurawi sprawdzając czy można bezpiecznie usiąść,
a nieco niżej dzwoniły skowronki
podenerwowane tym, że człowiek przeszkodził im w wyborze miejsca na gniazdo.
Człowiek
zrozumiał swój błąd, przeprosił za wścibstwo, obiecał, że kolejna wizyta będzie
bardzo dyskretna, zebrał graty, które ze sobą niósł i poszedł do domu.
Uwielbiam Twoje pisanie, i oczywiscie fotografowanie..sympatyczne sceny, intruz zrobil dobra robote!
OdpowiedzUsuńDziękuję! jak idę na konkretne zdjęcia to jakby nic się nie dzieje, a jak spotykam zwierza przypadkiem to historia sama się snuje. Serdeczności!
Usuńwiem, że tak jest...mnie też tak się zdarza i to jest fajne właśnie..
UsuńI fajne, że tak samo czujemy.
UsuńJak ten człowiek pięknie opisał sytuację i jak sfotografował!
OdpowiedzUsuń:)
Mao brakowało, a wracał by do domu na pusto i zamiast być wdzięcznym, nadłożyć czasu i drogi, narozrabiał, a potem przepraszał. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńCzłowieku - piękna opowieść :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Na spacer zawsze muszę mieć czas bo bez tego bym zwariowała, ale z czasem na opisanie tego co się naprawę wydarzyło to już gorzej.
UsuńUwielbiam takie opowieści. To coś więcej znacznie niż puste stwierdzenia "tu był jeleń, tu sarna, a tam kruk". Ale do tego trzeba mieć odrobinę wyobraźni, a nie wszyscy ją mają :)
OdpowiedzUsuńDopiero wieczorem , kiedy jeszcze raz i jeszcze raz przeglądałam zdjęcia zrozumiałam co one tam robiły, a potem wystarczy opowiedzieć. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńCzułam się jakbym to ja się im narzucała, taka świetnie napisane.
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło, ale wszyscy chyba czujemy tak samo kiedy komuś przeszkodzimy. Zachłanna na fotografowanie zapomniałam, że one mają swoje życie.
Usuńnajwyraźniej one nie znają się na człowiekach! Przy tym człowieku mogły spokojnie jeść i niczego się nie obawiać. Ale wtedy musaiłyby nauczyć się rozpoznawać złych i dobrych człowieków, więc lepiej od każdego uciekać.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Jak pamiętam pisałeś, że maja słaby wzrok, a jak człowiek w dodatku idzie pod wiatr to co robić? Wiać ile sił.
UsuńTak, ich oczy są astygmatyczne, nie postrzegają konturów i widzą plamy, natomiast są niezwykle czułe na ruch. Dlatego gdy sarna patrzy w twoją stronę, wystarczy się nie ruszać. Po chwili się uspokoi. :)
OdpowiedzUsuńStałam jak skała, ale może widział ruch ręki przy manewrach głowicą, w każdym razie uciekły i już.
UsuńI znowu kawałek świetniej, przyrodniczej prozy, choć tym razem chyba dla trochę starszych. Pani Grażyno! Niech Pani coś napisze! Nalegam!
OdpowiedzUsuńDziekuję! Powoli dojrzewam, może przez takie małe opowiadania. Jeśli uzbiera mi się w głowie wystarczająca liczba obserwacji, które dadzą się połączyć w wiarygodną całością to kto wie.
Usuń