Piękne, ciepłe lato 2011 roku kwitło obficie malwami, makami,
goździkami a na łące przed domem wśród wszechobecnej macierzanki i oregano były
także całe łany kocanki piaskowej.
To wyjątkowej urody roślina. Kudłatą łodygę i takież listki wieńczy gromadka pachnących żółtych kwiatów.
To wyjątkowej urody roślina. Kudłatą łodygę i takież listki wieńczy gromadka pachnących żółtych kwiatów.
Plecie się z nich wianuszki na święto Matki Boskiej Zielnej.
Pewnego niedzielnego popołudnia podeszłam do takiej dużej kocankowej kępy, gdy wtem
… wybiegł z niej smok. Wybiegł, odwrócił się, spojrzał na mnie i
wlazł pod rosnąca obok sosnę. Wróciłam szybko do domu i opowiadam
mężowi, że mamy u siebie gada, wielkiego jaszczura. Łapy ma ogromne a ogon
długaśny.
- No to, jaki wielki? Spytał mąż.
- No chyba miał z pół metra
- …
- No może był trochę mniejszy, może tak ze 40 centymetrów
- …
- No dobra, może 25.
- To może to była jaszczurka.
- Może i jaszczurka, ale lazła jak smok i źle jej z oczu
patrzyło. Chodź i zobacz.
Poszliśmy, mąż przodem, ale pod sosną już
nikogo niebyło. Gdy minął strach i wróciła ciekawość, wyszperałam w Gogolach różne jaszczurki i wyszło, że to
była wyjątkowo duża zwinka. Tego roku już jej więcej nie widziałam. Aż przyszło
następne lato, czerwiec, pora rojenia się pszczół. Na rosnącej pod płotem,
gruszy polnej usiadł spory rój.
Przyjechał po niego znajomy pszczelarz. Podglądałam całą
operację z drugiej strony płotu, gdy nagle w trawie przy siatce coś szurnęło i
błysnęło zielonkawo. Ostrożnie by nie spłoszyć pstryknęłam kilka zdjęć nim
stworzonko skryło się w gęstwinie trawy.
To był piękny, kolorowy samczyk jaszczurki zwinki. Ta, którą
widziałam zeszłego roku była bardziej szara a więc samiczka. Kilka dni później
w stercie palików nad stawem spotkałam tym razem samiczkę.
Wychylała głowę, patrzyła na mnie i pewnie myślała sobie
-, Czego tu ciągle łazi, jeszcze nadepnie na mnie.
Zwinki zimują w norkach pod ziemią i gdy kwietniowe słońce
zacznie przygrzewać, budzą się, regenerują siły i rozpoczynają gody. Samiczka po
miesiącu od spotkania z samczykiem znosi kilkanaście jaj otoczonych specjalną
błoną, zagrzebuje je w piasku i na tym koniec matczynej troski. W lipcu, sierpniu
wykluwają się całkowicie samodzielne młode zwinki. Żywią się dżdżownicami, komarami,
pająkami. Same padają łupem ptaków, lisów, kotów. Chowają się przed nimi w labiryncie
podziemnych korytarzy, ale maja też ciekawy mechanizm obronny. W chwili
zagrożenia odrzucają ogon, który przez chwilę żyje swoim życiem - drgając wabi
napastnika. Jaszczurki uciekają a po jakimś czasie odrasta im nowy ogon. Wilk
syty i owca cała. Pewnie na moim cieplutkim stoku pod sosną w norce pod
palikami, przyszło na świat już kilka pokoleń jaszczurek, bo widuję je w nowych
miejscach. Jedna mieszka w kompostowej pryzmie,
Przyszedł pewnie na wesele. Samce są agresywne w stosunku do intruzów wchodzących na ich terytorium. Potrafią nieźle pogryźć nie tylko innego samczyka, ale i człowieka. To pewnie, dlatego napotkany „zwinek” prężył ogon, raz by pokazać, jaki jest potężny a dwa by, w razie, czego, rzucić mi go na pożarcie.
Za ogon podziękowałam, ale spytałam czy mogę zrobić parę fotek. Chyba się zgodził, bo pozował cierpliwie podobnie jak kilka dni wcześniej jego „małżonka”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz