Zimny maj i zimny początek czerwca.
Dzień jak czasem, czyli jak świeci słońce to bywa nawet ciepło, tyle że wieje zimny północny wiatr, ale już noce koło 7 stopni
to nie jest fajnie, szczególnie dla roślin. Ptactwo nie bardzo
zwraca uwagę na temperatury, chociaż ci co wysiadują muszą się
do tego pilniej niż zwykle przykładać, ale ci co dzieci nie
planowali w tym roku raczej temperaturami się nie przejmują. Na
polu za wsią pięknie porośniętym bodaj pszenżytem
bytuje za
dnia para żurków.
Na pierwszy rzut oka widać, że wiosna jest dla
nich łaskawa. Upasione toto, rozleniwione i jakby mniej bojące niż
zwykle co udziela się współmieszkańcom najbliższej okolicy.
Dobrobyt ten wynika nie z mnogości myszy, świerszczy i innych
robali w zbożu, a z leżącej na skraju pola wielkiej pryzmy
kurzeńca w której wspomnianych wiktuałów zapewne nie brakuje. Pasą się od świtu, by przed zmierzchem odlecieć na tajne bagienko za Biedowem.
Wygląda na to, że brak zmartwień choćby tylko żywieniowych
znudził się żurawiom, bo zaczęły szukać zmiany. Kilka dni temu postanowiły skosztować życia jakie zwykle wiodą bociany,
czyli paść się razem z krowami. Krótko to trwało i okazało się, że
nie na ich nerwy krowia ciekawość i chęć natychmiastowego
zaprzyjaźnienia się.
Następnego dnia postanowiły znaleźć
szczęście w wysokich trawach na mojej łące, ale i to okazało się
być niezbyt interesujące, bo to jedzenia znacznie mniej, a i
człowiek wyjdzie zza drzew i się im przygląda.
Kolejnym krokiem
była wizyta na końskim pastwisku. Tym razem w pojedynkę.
Konie
niezbyt chętne do zawierania znajomości wyniosły się do stajni, a
ptaszor spokojnie lustrował zupełnie nieznany kawał terenu.
Pastwisko jest przy drodze, a drogą jak wiadomo chadzają ludzie, no
może nie tak wcześnie rano, więc zaskoczony żurek schował się
za... mały krzaczek głogu.
Ostatecznie stwierdziwszy, że to
miejsce nie jest takie ciekawe jak przypuszczał, bez pośpiechu oddalił się.
Co wymyślą, jutro lub za tydzień? Wkrótce zaczną
się sianokosy. Czy za kosiarką zamiast stada bocianów będą
dumnie kroczyły żurawie, lub co gorsza przyszłej wiosny w
gnieździe na sąsiadowej stodole zamiast klekotu rozlegnie się
trąbienie.
Świat się ciągle zmienia, ludzie pędzą jak szaleni
nie wiadomo dokąd i po co i to nie prowadzi do niczego dobrego, mam
więc nadzieję, że te odmienne zachowania żurawi to tylko mała,
sezonowa, temperaturowa anomalia i tego się trzymajmy.