Od czasu, kiedy pisałam, że poróżniły się z dzwońcami, nie
widywałam ich. Pomyślałam nawet, że się obraziły i przeniosły gdzieś w okolice
stajni, bo stamtąd czasem dobiegał ich świergot, aż tu nagle tydzień temu z
samego rana zobaczyłam na śliwie samczyka.
Czyścił dziób i piórka, otrzepywał
się, kto wie skąd wracał?
Następnego dnia z drugiej strony domu zobaczyłam ich
oboje i sprawa się wyjaśniła. Zakładają gniazdo w tui przy ganku. Najbardziej
pracowite są rano. Latają po materiał oboje, przylatują z powrotem razem, ale
tylko ona przynosi budulec, bo wie najlepiej, co się do budowy gniazda nadaje.
Są niezadowolone, kiedy stoję pod świerkiem z rozstawionym statywem. Ona czasem
zawraca i siada z drugiej strony świerka, a czasem na orzechu by widzieć i mnie
i wlot do gniazda. On przysiądzie na dachu lub na tui, tuż obok tej, w której
budują gniazdo i bacznie mnie obserwuje. Wiercą się niespokojnie w końcu zaczynają
ze sobą rozmawiać.
- Nie bój się, przecież ona nam nic nie zrobi.
- A skąd wiesz?
- Przecież stoi tu prawie codziennie i nigdy się nic nie
stało, nawet wtedy jak ci sianko z dzioba wypadło.
- Ale nie odlecisz beze mnie?
- Przecież wiesz, że będę tu na ciebie czekał.
I ona wlatuje z piórkiem lub siankiem w dziobie, by jak
najlepiej wymościć gniazdeczko dla dzieci, które wkrótce przyjdą na świat. A on
siedząc na gałązce wystawia swą przepięknie ubarwioną pierś by ona, jak tylko
skończy robótkę przy gnieździe zobaczyła, że on na nią czeka i coraz bardziej
ją kocha. Po czym znowu lecą razem po nowe piórka, suche trawki, badylki.
To,
co przynoszą wzbudza czasem zazdrość dzwońca, przysiada w pobliżu licząc na to,
że ona coś zgubi.
Ale ona jest perfekcyjną żoną i gospodynią, a on równie perfekcyjnym mężem i bodyguardem. Para idealna – makolągwy.
U mnie chyba takich nie ma w ogrodzie, a może po prostu nie potrafię ich jeszcze rozróżniać. Za to ptasie trele słychać zewsząd. Odkąd nie ma kotki, która polowała na ptactwo, coraz więcej gatunków przesiaduje w tujach i na świerkach. Od samego rana słychać za oknem świergot. Tylko kopciuszki jeszcze się nie pojawiły. Może nie mają miejsca na gniazdo po tym, jak nowy dach zastąpił stary dziurawy.
OdpowiedzUsuńMoże ich po prostu nie widzisz, ja swoje dojrzałam dopiero trzy lata temu kiedy zaczęłam sie przyglądać ptakom, a kopciuszki już powinny być, przylatuja w marcu, więc może rzeczywiście chwilowo obraziły się na nowy dach.
UsuńAleż piękne opowiadanie! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Chyba właśnie skończyły i zacznie się wysiadywanie, więc będzie bardzo tajemniczo przez jakiś czas.
Usuńświetnie się to czyta :) Tui u mnie dostatek, niestety nie mam w sąsiedztwie tych interesujących ptaków ... szkoda.
OdpowiedzUsuńDziękuję! U mnie są, bo stajni, konie, karma kur sasiadów, jest jedzenie.
UsuńKiedy mieszkałem w Biebrzy (miejscowości!) para tych ptaków, zrobiła sobie gniazdo w dzikim winie, które zarosło okno. I było fajnie, bo można było sobie siedzieć w fotelu i oglądać makolągwiane życie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czym się kierują w wyborze miejsca na gniazdo. Myślałam, że skoro dzwońce wpakowały sie im w jałowiec to one zajmą zeszłoroczne gniazdo dzwońców na daglezji, a tu okazuje sie, że wybrały tuję z której w ubiegłym roku wyprowadziły drugi lęg.
Usuń