Perkozek był pierwszym poza krzyżówkami ptakiem, któremu
zrobiłam zdjęcie na Żurawim Stawie. Wtedy nawet nie wiedziałam, że to on.
To nie jest to zdjęcie, to zrobiłam wczoraj, kiedy na większej części stawu już nie było słońca. Kolejne spotkanie były na tyle wyraźne by go zidentyfikować, ale dalekie.
Jednak przez
miesiąc podglądania zobaczyłam jak z głośnym na całą okolicę bi bi bi bi bi, uganiają
się za sobą, jak budują gniazda, wypatrzyłam dwa, a jest ich chyba więcej.
W tym małym puchatym ciałku siedzi rogata dusza, widziałam
jak samczyk perkozek przeganiał dużo większego od niego samca kurki
wodnej.
Kilka dni temu, kiedy odwiedziłam Żurawi Staw okazało się, że ktoś
majstrował przy zbudowanej przez bobry tamie i woda w stawie obniżyła się o
jakieś pół metra. Perkozkowe gniazdo nie jest już pojedynczą sztuką na wodzie, znajduje się na większej łasze, na której odpoczywają samce krzyżówek, a i
przepędzana kurka także znalazła tam swoje miejsce.
Perkozków na gnieździe nie
było, pływały obok.
W pewnym momencie jedno z rodziców wdrapało się na
wysepkę, podeszło do gniazda, policzyło jaja i stwierdziwszy, że wszystko się zgadza, zeszło na powrót do wody.
Wyczytałam, że one nie siedzą na jajach bez przerwy, a na czas żerowania
przykrywają je kawałkami roślin, które gnijąc wytwarzają ciepło. Nie jest to wystarczające
ciepło by pisklęta same się wykluły, ale na tyle dobre, że rodzice mogą
spokojnie najeść się i wypielęgnować pióra. Te pióra wyglądają z daleka dość
dziwnie, trochę przypominają puch.
Najważniejsze, że spełniają swoje zadanie i
pozwalają perkozkowi bezpiecznie nurkować na głębokość nawet 20 metrów. Kiedy
wychodzą na ląd wyglądają dość niezdarnie, ale w wodzie jest już zupełnie
inaczej. Udało mi się zobaczyć taki oto piękny perkozi piruecik.
I wczorajsze spotkanie było piękne, ale o tym innym razem.
Gratuluję takiego pięknego i rzadkiego ptaszka :-) Piruecik rzeczywiście uroczy :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Trudne do fotografowania, małe dziwaki, szybko pływają i ciężko je złapać.
Usuńte ich piórka-niepiórka, są często przyczyną problemów przy fotografowaniu. Aparat głupieje i nie ostrzy właściwie, o czym niestety wielokrotnie miałem okazję się przekonać ;( Jak zwykle świetna relacja, gratulacje!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wczoraj jakoś tak problemów z ostrzeniem nie było, ale po 18.00 tam gdzie siedziałam był głęboki cień. Pływały może 5 metrów ode mnie, ustawiłam ISO na 800, bo więcej sie bałam, że będzie kasza, przesłona otwarta max i foty sa ostre ale ptaki ciemne
UsuńMasz takie miejsce by podgladnac swiat ptakow wodnych, i zawsze cos ciekawego mozna zobaczyc...jestes uprzywilejowana niewatpliwie. perkozka pieknie udokumentowalas..ja wczoraj tez siedzialam nad stawkiem w Wildelife Sanctuary...widzialam nuroges, swistuna amerykanskiego i gagola..tylko do pasji doprowadzali mnie wlasciele psow, ktorzy pozwalali na to by ich pociechy czworonozne rzucaly sie do wody z nadziei ,ze cos upoluja...mimo,ze wyraznie takie praktyki sa zakazane...
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie mam szczęście, szcególnie, że tam prawdopodobnie nikt poza mną nie chodzi. Takie zabawy z psami to nieładne i trochę jestem zdziwiona, że Kanadyjczycy to robią. Zawsze mi się zdawało, że są zdyscyplinowani niemal jak Niemcy. Nurogęś, świstun i gągoł to też piękne spotkanie.
UsuńMialam takie same przekonanie co to tego narodu...ale juz po raz drugi obserwuje podobne zdarzenie., a bylam tam raptem trzy razy, za pierwszym razem jakis straszy pan zwocil mocno uwage wlascicielom psow, ale w ogole sie tym nie przejeli. Gdybym wladala dobrym angielskim tez bym nagadala...
UsuńMożna by pomyśleć, że emigranci, a Kanada jest przecież swoistym krajem emigrantów, nie szanuja tego co zastali. Ja jednak też jestem rodzajem emigranta, z miasta na wieś i żal mi każdej zniszczonej roślin. Takie rzeczy mamy sie we krwi i potem szarpiemy nerwy przez swoją wrażliwość.
Usuń