Wczoraj przez większość dnia byłam poza domem. Wróciłam
zmęczona i na nic, nawet na zdjęcia nie miałam ochoty. Tak mi się zdawało do
18.00 Potem jednak pomyślałam, że wszystko stąd, że nie byłam ani na łące ani w
lesie. Na staw było zdecydowanie za mało czasu, ale do Bobrzego Bagna blisko zwłaszcza, że i tak tylko popatrzę i
wrócę do domu. Przy Marunce pasły się żurawie,
Maruńskie Łąki wyglądały pięknie
i samo to już mi wróciło chęć do życia.
Na nic nie licząc, jednak po cichutku zakradłam
się nad bagno i zaraz na wstępie przywitał mnie głośny plusk gdzieś w okolicy
północnego żeremia. O ho, ho, czyżbym wreszcie miała dostąpić zaszczytu
spotkania. Po chwili usłyszałam skrobanie, ale nie wiedziałam skąd dochodzi i
dopiero po delikatnych falach biegnących po porośniętej rzęsą wodzie doszłam.
Przy
niemal zatopionej kłodzie siedział bóbr, zrywał namoczoną korę i zjadał ją.
Powolutku przechodziłam od drzewa do drzewa by być bliżej niego, a on kręcił
się, wiercił, wreszcie wtarabanił się na górę i dalej zajadał.
Tymczasem w
pobliżu żeremia inny bóbr ścierał sobie zęby.
Temu na kłodzie w końcu się znudziło,
zsunął się do wody, popłynął w moim kierunku i … zobaczył mnie.
Pływał wzdłuż brzegu
w końcu obrał kierunek prosto na mnie.
Nie spodobało mi się to. Przypomniała mi
się historia, kiedy jeden znajomy Marian oznajmił, że musi odwiedzić brata w
szpitalu. Okazując zainteresowanie zapytałam, co się bratu stało, a Marian na
to, że bóbr go ugryzł. No ludzie kochani, jak to bóbr? Okazało się, że brat
zobaczywszy miotającego się w rybnym basenie bobra, diabli wiedza, po co tam
wlazł, sam też tam wlazł, by boberkowi pomóc, ale boberek tego nie zrozumiał i
ze strachu dziabnął brata w nogę. Ilekroć idę na bobry, przypomina mi się ta historia. Tymczasem przy żeremiu pojawił
się kolejny, mniejszy bóbr.
Ja jednak ciągle miałam koło siebie tego z kłody.
Może to głowa rodziny i pilnował, by małżonce i dziecku nie stało się co złego?
W końcu z pyszczkiem upapranym rzęsą wpłynął w rów prowadzący do żeremia,
wygramolił się na trawę i poszedł do domu.
A ja chciałam przejść w stronę
żeremia by sprawdzić, co robią dwa pozostałe. Odwróciłam się i zobaczyłam … sarenkę.
Nie mam
pojęcia, dlaczego stojące 10 metrów ode mnie stworzenie wyszło tak beznadziejnie, jak wyszło.
Stała, patrzyła, czyściła sobie kopytkiem ucho, odwróciła się, skubnęła
gałązkę, znowu się odwróciła, zjadła trochę trawy, a przy żeremiu cały czas
było słychać monotonne chrobotanie.
W końcu ja się ruszyłam, sezon polowań
zaraz się zacznie a to głupiątko nie wie, że ma się bać człowieka i uciekać,
gdy go tylko zobaczy. Uciekła, kawałek dalej były jeszcze dwie i koziołek,
który szczekał na mnie tak długo, aż wyszłam z lasu. Zachód wskazywał, że jutro,
czyli dziś będzie piękna pogoda.
I była a ja postanowiłam sprawdzić czy i dziś
pod wieczór bobry wyjdą na żer. Jednak na bagnie był tylko żuraw.
Jak pieknie i ciekawie mieszkasz...ciagle u Ciebie cos sie dzieje...i zurawie, i bobry, i sarenki. Tez bym tak lubila. Jestem w tej chwili w Kanadzie, w Calgary, bobry tutaj tez robia swoja robote...wzdluz rzeki Bow, gdzie wytyczono nieskonczenie dlugie sciezki, kazde drzewko ma pien otoczony siatka metalowa, a jest tych drzew miliony....nie moglam wyjsc z podziwu. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMasz porównanie więc tym bardziej cieszy to, że Warmia Ci sie podoba. Ludzie w świecie doceniają przyrodę i to jest wspaniałe. może i my kiedyś się tego nauczymy, a narazie zamiast w prosty sposób chronić drzewa kombinuje się z wprowadzeniem pozwolenia na odstrzał bobrów. Jakbyśmy żyli w innej cywilizacji. Pozdrawiam!
UsuńPani ma specjalne względy od przyrody w swoich okolicach, ale to zrozumiałe. Komuś, kto tak kocha przyrodę i tak pięknie o niej opowiada, należą się nagrody okolicznościowe, o których zwykły miłośnik przyrody może tylko pomarzyć.:-)))
OdpowiedzUsuńCztery lata tam chodziłam w celu zobaczenia choć kawałka ogona i nic, poprostu w środę miałam szczęście, a Pani miała szczęście z żurawiem którego nigdy wczesnie nie udało mi się tam w spokoju zastać, W tym roku one chyba tam mają gniazdo, przez suszę i brak bagienek gniazdują gdzie popadnie.
UsuńŻeby tak prawie w biały dzień? Te Maruny powinno się wpisać na listę Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego! A stawek, to ja sobie jeszcze wygoogluję :)
OdpowiedzUsuńNo nie w biały, taki raczej żółto pomarańczowy, koło 19.00. Bobrze bagno jest z samego brzegu lasu, tuż przy łakach i trafić tam nie trudno, a stawek dramatycznie szybko zarasta różnymi pięknymi ale coraz wyższymi roślinami, wszystko co mogło usiadło na jajach i ja przez jakiś czas też nie będę miała z niego pociechy. Ale tak bym chciała przetrwać tam sama chociaż jeden sezon. Pomysł z wpisaniem na listę fantastyczny.
Usuń