Tak długo na takie spotkanie czekałam, tyle razy je sobie
wyobrażałam, widziałam ich ślady, a jednak nie przychodziły. Wreszcie pomyślałam, że to chyba nigdy nie nastąpi, a tu nagle i
niespodziewanie, moje piękne jelenie przyszły w rannej godzinie, „jak w
piosence, jak w kinie, jak w bajce
sprzed lat”.
Niestety, dziś znowu nie zdołałam wstać przed świtem i
udałam się na spotkanie z przyrodą nieco później. Nad Żurawim Stawem było
pustawo, tylko żaby polując na owady i wrzeszcząc przy tym niemożliwie obwieszczały
światu, że może padać deszcz. W czatowni przyjemny chłodek, ale komary zdwoiły pracę,
a prócz mnie nad stawem nie było żadnego innego obiektu, który wzbudzałby ich
pożądanie. Po chwili naleciał brodziec, jednak AF nie chciał pod słońce
współpracować. Zmieniłam obiektyw, wiedząc, że kropelki rosy będą świecić na
fioletowo, ale za to mogłam zobaczyć jak na brzegu szuka jedzenia samiczka
kosa.
Przypłynęła kaczka z trójką młodziaków,
przyleciał brodziec i
usiadł tym razem bardzo pięknie, bliziutko.
Poranek od razu stał się bardziej
emocjonujący. Nudno nie bywa tam nigdy, ale czasem wszystko toczy się, jakby wolniej.
Czajka opuściła łachę i poleciała w głąb stawu.
Wszyscy gdzieś się zapodzieli a
ja zaczęłam obserwować ważki przysiadające na sicie, bardzo trudno zrobić im zdjęcie
długim obiektywem.
Nagle usłyszałam solidne chlupnięcie. Odwróciłam się i … O
mój Boże! Jelenie! Podeszły cichutko, musiały wcześniej wejść do wody. Aż się
przechyliłam z emocji. Łania i byk, on szedł do przodu przekraczając zwalone
przez bobry pnie drzew, ona bardziej nieufna została trochę z tyłu. Wreszcie
spróbowała przejść kawałek i jednak zatrzymała się. On dotarłszy na głębinę
zanurzył się w wodzie, po czym wszedł na łachę otrząsnął się i poczłapał dalej
w kierunku środka stawu. Z sitowia wypłynęły zaniepokojone kaczki i przyglądały
się temu, co jeleń wyczyniał. On obejrzał się pytając wzrokiem, dlaczego ona za
nim nie idzie. Nie wiem, co mu odpowiedziała, ale nagle spojrzał prosto na
mnie, a potem zaczął wciągać nosem powietrze. O rany, ja też się powąchałam przestraszona,
że jak coś wyczuje to jeszcze sobie krzywdę zrobi galopując po stawie pełnym
obciętych przez bobry kołków. Nic nie wyczuł, spojrzał na mnie raz jeszcze i zaczął
leźć dalej, nagle pochylił się, no nie wiem może znalazł kacze gniazdo z jajami.
W końcu dotarł do chaszczy i postanowił zawrócić.
Kiedy wyszedł na brzeg ona
stała w głębi lasu, ale chyba niedaleko, bo usłyszałam
- A nie mówiłam, żeby iść dookoła?
Niesamowite! Ostatnio na kilku blogach przewijał się motyw, że niby się nic nie dzieje, człowiek czeka z aparatem, zaczyna wątpić, a tu nagle niespodzianka! Ta akurat, która Panią spotkała miała wielki kaliber :-)Przyroda docenia swoich miłośników...
OdpowiedzUsuńKaliber wielki jak armata, włściwie to miałam już wracać, a tu szok, bo przecież jelenie są czujne, trzeba je podejść, albo śpieszyć sie z robieniem zdjęć, a on taplał się i nawet nie wiedział, że ja tam jestem. Dziękuję!
UsuńPani Grażyno! Zwykłe fotografowanie jeleni jest łatwe, co pokażę w środę. Jednak takie fotografowanie, jak na Pani blogu, to przywilej dostępny nielicznym!! Gratuluję i zazdroszczę spotkania!!! Maruny rządzą!!!!!
OdpowiedzUsuńPanie Wojtku, to przypadek, albo nie wiem co, bo było ok. 9.30. Może mają gdzieś blisko jakieś swoje miejsce i przyszły nad staw z chęći pozbycia sie komarów. Ale było superancko i teraz wiem, że nie byłoby niczego gdyby nie czatownia. Dziękuję!
UsuńByło superancko! Dobra buda, w dobrym miejscu, to skarb!
UsuńBuda ostatnio wyremontowana. Świeże gałęzie z czubka świerka po wichurze, a miejsce rzeczywiście skarb.
UsuńPani Grażyno, takich ujęć nie widziałam już od dawna! Naprawdę gratuluję z całego serca tego spotkania! Szczerze i sympatycznie zazdroszczę! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i sama jeszcze nie mogę się nacieszyć. Od kiedy zobaczyłam ten staw wiedziałam, że to powinno sie zdarzyć, ale raczej myślałam o jesieni, a tu środek wiosny. Gdyby nie czatownia nic by z tego nie było.
UsuńGrażynko, no brawoooo!!! Doczekałaś się :))) Gratuluję! Pozwolę się nie zgodzić z Bagiennym, łatwo to się fotografuje łosie, które łażą jak święte krowy za nic mając ludzi. Jelenie fotografuje się niezwykle trudno. Są bardzo czujne i płochliwe jak mało które zwierzę. Pojedyncza sesja może przytrafić się każdemu, być dziełem wielu nierozumianych przez fotografującego czynników. Tobie życzę, żeby to był początek wielkiej serii z jeleniami!!! Darz Bór!
OdpowiedzUsuńmożesz się ich spodziewać co jakiś czas, kąpiących się w stawie w południowych godzinach w upalne dni. Jelenie uwielbiają kąpiele wodne i błotne! Pilnuj wiatru! Przestraszone dwa razy w krótkim czasie, zmienią miejsce,
UsuńDziękuję Krzysiu! Myślę, że łania coś wyczuła i dlatego zawróciła, może słyszała trzask migawki? Ale on był zupełnie beztroski, nawet pomyślałam, że lezie ja łoś. Z wiatrem to tam jest słabo, ze wszystkich stron są wysokie drzewa i tylko wąski lejek przy tamie bobrowej. Jeśli troche wieje to właśnie z lejka i one stamtąd przyszły, ale tak ostrożnie, że zobaczyłam jak już były w wodzie.
UsuńTez bym to uznala za wielkie szczescie!! Chyba dostalabym zawalu na taki widok, Czatownia to wielka rzecz...pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDo zawału było blisko, a ze szczęścia można było zwariować. Kiedy brodziec podleciał i usiadł blisko na kołku wreszcie zrozumiałam po co siedzi się w czatowni. Pozdrawiam!
UsuńTu tyle się zawsze dzieje, tyle ciekawych stworzeń się przewija :-). Piękne spotkania z przyrodą, tym bardziej, że takie niespodziewane i długo wyczekane :-).
OdpowiedzUsuńDzieje się więcej, ale nie nadążam. Czasem można by pisać trzy razy dziennie i każde spotkanie piękne, szkoda że foty nie zawsze wychodzą.
Usuń