poniedziałek, 1 czerwca 2015

Modra dwunastka

Wszystko przez ten zimny północny wiatr. W sobotę, zamiast pić poranną kawę na tarasie piłam ja w domu, a na świat gapiłam się przez tarasowe okno, a to przecież nie to samo. Piłam i zastanawiałam się skąd o 6.30 taki wzmożony ruch i rejwach ptactwa, aż wreszcie mnie oświeciło. Czy to czasem nie modraszki wyprowadziły młode? 


Wszystko wyglądało jak przed rokiem tylko ptaków i hałasu było więcej. Przylatywały, przysiadały na pęcherznicy, na huśtawce, na belkach, zawisały głową w dół na rynnie i prezentowały się malutkie, żółciutkie, śliczne kurczaki. Kiedy wreszcie wyszłam na taras było po ptakach, tylko zdumiona makolągwa opuściła na chwilę swoje zajęcia i przysiadła na sośnie by zobaczyć, co się dzieje.


Wszystkie sikory najpierw przeleciały na leszczyny, a kiedy podeszłam bliżej przeniosły się na brzozę. No cóż nie ma zmiłuj, wyszłam na Dużą Łąkę i próbowałam coś zobaczyć. Brzoza pełna była cit-ciitania i opowiadania, kto pierwszy wyfrunął, kto pierwszy doleciał i jaki świat jest piękny, kto ma bardziej żółty brzuszek, kto co widział, kto jest najbardziej głodny i ciekawe, co będzie na śniadanie. Najbardziej widoczna była mama, 


a zobaczenie maluchów przez poruszane wiatrem i błyszczące w słońcu listki graniczyło z cudem. 


W końcu zaczęły przelatywać z brzozy gdzieś w kierunku drewutni z przystankiem na linii, 


a ja zaczęłam liczyć. Doliczyłam do czternastu i … pomyślałam, że to chyba dwie pary wyprowadziły młode. Później doczytałam, że modraszka może znieść nawet 12 jaj, jeśli doliczymy rodziców to wszystko się zgadza. Towarzystwo usadowiło się w rosnących za drewutnią sośnie, dębie i kwitnącym akurat głogu i walcząc z wiatrem z determinacją zaczęło domagać się jedzenia.







Nie wiedząc co się dzieje trznadel przysiadł na modrzewiu i zaczął nerwowo śpiewać


Rodzice uwijali się jak w ukropie, by nastarczyć z wkładaniem gąsieniczek, muszek i sosnowych łusek w otwierające się żółte dzióbki.






W niedzielny ranek całe to modre przedszkole siedziało nad brzozie i dębie nad stawem i na moje ucho ich liczba się nie zmieniła. 




Mała modraszka pilnie obserwowała, co mama przynosi jej do jedzenia i kiedy zjadła kolejnego długiego robala pokazała mamie, że ona już sama umie takie robale zdobyć. Urwała długi kosmaty kwiatostan dębu i zadowolona z siebie zawołała,
-  Zobacz jak tu dużo tych robaków, ja już mogę sama je zbierać.
-  Jesteś bardzo spostrzegawczy mój  dziubeczku, ale jeszcze za malutki by samemu szukać jedzenia, jeszcze ze dwa dni cię pokarmię.





Po czym usiadła na niższej gałązce i powiedziała.
- Co za czasy, takie małe a takie pomysłowe i po kim to ma?


Wygląda na to, że mamy rok obfitości w robaczki grasujące na drzewach i w ptaki, które wiedzą, że dadzą radę wykarmić nawet dwanaście gębulek. Ciekawe, na co są te łuski sosnowych kwiatów i jaki wpływ na ten piękny, zdrowy, tak duży i taki mądry lęg miała wcześniejsza konsumpcja kwiatów tarniny. Bo, że miała nie mam wątpliwości.

12 komentarzy:

  1. no to miałaś używania z tymi szpuntami :) A rodzice po wykarmieniu 12-ki głodomorów, pewnie odlecą na jakieś SPA regenerować siły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje wyglądali jakby ich kto przez magiel przepuścił, ale maluchy tłuściutkie, czyściutkie, zadbane.

      Usuń
  2. Czyli grasują bandy sikorek! :-)
    Zawsze tak mówimy, bo one, nawet dorosłe, grupowo latają. Ale, że 12 - ho ho! Dzielni państwo Modraszkowie :-)

    W moim miejskim ogrodzie tegoroczna wiosna jakaś ptasio uboga. No, chyba ze się okaże, że sroki na gruszy jednak mają udany lęg. W nocy mi spać nie dały, skrzeczały ponad godzinę, jak się okazało po odgłosach, na okoliczne koty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było, banda dwanaściorga:)) A koty nie tylko w mieście są problemem. Przez koty słowiki wyniosły sie nad jeziorko w Dabrówce, dudki już od kilku lat nie gniazdują i gdyby nie wdzięczność za upolowane karczowniki, bardzo bym ich nie lubiła.

      Usuń
  3. Dwanaście? O rety! Nic dziwnego, że rodzice tacy sponiewierani :). Zdjęcia jak zawsze wspaniałe, maluchy są "miodzio". Tegoroczna wiosna jest wyjątkowa, już dawno tak rośliny nie kwitły, a i ptakom chyba lepiej się powodzi, bo lęgi większe. U mnie na balkonie słonecznik wciąż w karmniku leży, bo zagonieni rodzice wpadają na szybki lunch. O tej porze roku już nikt do mnie nie zaglądał, a teraz początek czerwca, a sikory i dzwońce wciąż dojadają. I dobrze!
    Kasia z Olsztyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję! Też mam takie wrażenie z kwiatami, to pewnie dzięki temu, że jednak jest trochę deszczu. Widziałam w tym roku na kwitnących tarninach nieprawdopodobne ilości czarnych owadów, jest tez sporo much to ptaki maja co jeść, no i do tego gąsienniczki, wije, i inne robale. Ja już nie dokarmiam ale jest stajnia to jest owies i jedzą już młode nasiona. W mieście tego nie ma, więc dobrze, że u Pani mogą dojeść.

      Usuń
  4. Ma Pani konie? Czy mogę prosić o końską sesję? Uwielbiam te stworzenia i pstrykam im fotki gdziekolwiek jestem :). Taki post na zamówienie :). Pozdrawiam cieplutko, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raptem dwa konie, ale jest w planie post o koniach tylko tyle się codziennie dzieje, a one są przez cały rok, że post ciągle jest odkładany. Postaram się zmobilizować. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Świetny post. Uwielbiam czytać Pani teksty! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W praczasach, dzięki takim tekstom (m.in. Teodora Goździkiewicza) zainteresowałem się przyrodą. Dziś nikt już tak nie pisze i dlatego powinna się Pani poważnie zastanowić nad wydaniem książki! Serdecznie zachęcam! PS. Co to jest pęcherznica?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pęcherznica kalinolistna to krzew który u mnie rośnie bujnie przy tarasie. Świetna ptasia kryjówka i stołówka. zawsze jakieś muszki, żuczki tam urzędują, a sroka nie zaatakuje::)) Tak przyjemnie jest pogapić sie na ptaki, zobaczyć co one w gęstwinie wyprawiaja, napisać posta, nie martwić się, że zdjęcia znowu nieostre i nie myśleć, że dobrze by było zrobić z tym coś jeszcze. Tu na blogu czytaja moje teksty dorośli, ale ostatnio gimnazjalista, ptasi miłośnik powiedział, że też czyta i, że mu się podoba. Myślę o książce, ale to jednak kawał roboty a ja mam na głowie poważny obowiązek i kradnę godziny na wypady w teren. Myślę, myślę ...

      Usuń