Dzisiaj postanowiłam zwalczyć w sobie porannego lenia i
przyszło mi to łatwiej niż myślałam. O 3.30 wyszłam z domu i poszłam gdzie mnie
oczy poniosły, … czyli nad Żurawi Staw. Już na początku zrobiło się obiecująco. W dolinach ścieliły się gęste mgły, a na skraju łąki siedział zając i czekał na
wschód słońca.
Nad stawem zrobiło się jeszcze bardziej obiecująco, bo przy
wysepce stała czapla biała. Żeby nie ta mgła to, kto wie, może tym razem
udałoby się zrobić dobre zdjęcia. No tak właśnie, tym razem, bo już kiedyś ją
tam spotkałam i nie wiem jak, ale wszystkie foty były nie ostre. Kiedyś mi się
uda.
Koło 4.00 czapla coś zobaczyła, usłyszała i przeniosła się w rejon
bardziej gęstej mgły. Na stawie został tylko perkozek.
Gdyby nie mgły buszujące nad stawem i
ptactwo śpiewające w lesie można by powiedzieć, że wokół zapanowała cisza.
Nagle
gdzieś z lasu dał się słyszeć krzyk żurawi, a po chwili para przeleciała mi nad
głowa i wylądowała gdzieś we mgle po drugiej stronie stawu.
Perkozek podjadał
różne wynurkowane smakołyki i od czasu do czasu otrząsał się jak pies po
bieganiu w mokrej trawie.
Czas lekko się dłużył, zaczęłam się rozglądać, gdy usłyszałam dziwne, żałosne popiskiwanie.
Słychać je było coraz bliżej i w dodatku to coś dość szybko szło brzegiem w
moim kierunku. Gdybym wiedziała, że spełni się to, co kiedyś mówił mi Andrzej Waszczuk,
że one będą chodzić dokoła stawu brzegiem, nigdy, przenigdy nie założyłabym 400mm.
Metr ode mnie pojawił się młody żuraw. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, on
lekko wystraszony, a ja, co ja mogłam? Z gardła wyrywało się oszalałe aaaaaa,
ale rozum mówił siedź cicho i módl się żeby się nie bał i żeby się troszkę
odsunął. Maluch odwrócił się, zszedł do wody i szedł dalej w kierunku gniazda,
jednak ciągle zbyt blisko. Po kilku sekundach zniknął za młodym dębem.
Popiskiwał żałośnie i chyba
nareszcie usłyszeli go rodzice, bo odezwali się także niedaleko gniazda. Co ich
wystraszyło, że zdecydowali się zostawić dziecko gdzieś w lesie i odlecieć,
może to taka nauka chodzenia na azymut, nauka samodzielności? To są tajemnice
żurawiego życia, widocznie skuteczne skoro żurawi jest coraz więcej. Perkozek
ciągle nurkował, coś wyławiał, potem dawał dwa szybkie płaskie i długie nury i
wynurzał się przy gnieździe by obdarować małżonkę.
Między gałązkami złamanej
sosny pojawiła się chyba kapturka.
Mgły leniwie zmieniały się w kropelki rosy i
osiadały na sitowiu, na listkach drzew i trawach by wreszcie zniknąć na dobre.
Kiedy wracałam siedzący na czubku świerka świergotek wyświergotał
-Ty to masz szczęście.
Grażynko, piękny poranek, wiele świetnych djęć, to z pajęczyną i perkozkiem we mgle, kapitalna czapla białą i całe szczęście, że było mgliście. To może wyda się dziwne i nawet w jakiś sposób sam się dziwię, ale mi najbardziej spodobało się pierwsze zdjęcie z zającem. Nie wiem czy podziały kadru, czy jakiś inny aspekt, ale z ogromną przyjemnością patrzę i oatrzę na tą pozornie oczywistą fotografię. Czasami tak jest ... mnie bierze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Krzysiu, to po części Twoja zasługa, że postanowiłam wstać o 3 rano. Gdybym tak jeszcze pamiętała, że przy manualu muszę ustawić parametry i żeby mi się przestały z emocji trząść łapki to wszystko byłoby lepsze. Zając też mnie trzyma.
UsuńZakochałam się w zdjęciu z pajęczyną... Cudowne. A czapla? To prawdziwa księżniczka. Ja też mam własnoręczną fotkę czapli białej, ale takie, że tylko ja wiem, że to ona :). W ogóle wspaniałości! Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pajęczyna jest specjalnie utkana na dwóch witkach, pająk się natrudził, a ja zbieram laury. Pozdrawiam!
UsuńCuda, cuda! I zając, i żuraw, i pajęczyna. Jak już człowiek wygra ze sobą i zwlecze się bladym świtem - nigdy nie żałuje! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Myślałam, że cały dzień będę zmęczona, senna a tu nic, jak skowronek. Od dłuższego czasu aktywny był tylko perkozek i raz wypłoszyłam dwie siwe, nawet kaczki gdzieś się przeniosły, ale to zwykle było koło 9. Jednak świt to świt.
UsuńJa to mam pecha! Przygotowuję, zadowolony z siebie, post z żurawiami we mgle i co? Pani oczywiście musi wstać rano i oczywiście w Marunach musi być mgła i oczywiście musi być biała i mały żuraw! I jeszcze ten zając, jako cios ostateczny! To ja Pani Grażyno powiem tak - super post! PS. Z białą już się udało!
OdpowiedzUsuńTak mi sie nareszcie ułożyło, że miałam wolny poranek i silną wolę, by wstać. Biała musi tam bywać, ale żeby ją mieć bliżej to pewnie by trzeba usiąść o 2 w nocy. Mały żuraw to był czysty obłęd i w dodatku chwila, nie dałabym rady wymienić obiektywu, może jeszcze przyjdzie. Dziękuję!
UsuńFajne spotkanie:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podobało. Pozdrawiam!
UsuńWszystko mi sie podoba, o podziwiam,ze wstalas tak wczesnie! a czapla we mgle ...chyba jednak najbardziej mi sie podoba, poza tym wiele razy mi sie zdarzylo ze paradowalam z zoomem a obiekt najciekwszy z ciekawych zjawil mi sie na odleglosc reki.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję! Okazało się, że to nie takie trudne, i energia na cały dzień poukładała sie tak jak powinna, ale najważniejsze zobaczyć to wszystko. Bezcenne nawet jeśli żurawik był zbyt blisko.
UsuńPięknie, opłaciło się wcześnie wstać, teraz na mnie kolej by się przemóc :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gorąco polecam, najtrudniej wyjść z domu, a zaraz potem zaczynają sie czary. Dzięki!
UsuńJa bym się najbardziej cieszyła z pierwszego zdjęcia :) Tylko raz w życiu widziałam zająca na wolności.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, u mnie kicają 20m od domu, ale to nie to samo co spotkać o 4 rano we mgłach zająca filozofa. Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.
Usuń