To nie pierwsza taka wizyta, ale każda wygląda tak samo. Nadlatuje
nagle, nie wiadomo skąd, zawsze tuż po tym jak wyjdę z domu. Zupełnie jakbym mu
przerwała kontemplację, obserwację lub właśnie zamierzony atak. Wykonuje nad moją głową dwie,
trzy wolty, patrzy złym okiem, ale nie odzywa się. Wie, że swoim głosem mógłby
wywołać popłoch wśród potencjalnego śniadania. Nigdy nie udało mi się zrobić mu
w tym czasie zdjęć, które byłyby warte pokazania. Dzisiaj rano było trochę
lepiej. Może wkrótce dowiem się gdzie znajduje się jego czatownia i o co mu
chodzi z tym krążeniem nad głową. Nie boję się skubanej rasy, ale kiedy dzisiaj
leciał naprawdę nisko i widziałam błysk w jego oku, poczułam się nieswojo. Zrobił dwa naloty, mrucząc pod nosem
- Nie mogłaś wyjść z domu dwie minuty później, a tak przez
ciebie jestem głodny,
i odleciał na brzozę
nad stawem. Co go tam zwabiło nie wiem, ale rozumiałam go, sama byłam przed
śniadaniem, a poza tym wabił mnie młody dzwoniec, też na brzozie w żwirowni. Może właśnie uratowałam mu życie?
Wyborny ten łypiący :). Wspaniały ptak. U moich rodziców też latają, ale dużo gadają. Robią przeloty nad swoimi włościami, mówimy na nie "gospodarze". Jednak nigdy nie udało mi się zrobić kruka w locie z tak bliska. Jestem kompletnym amatorem i zbyt się ekscytuję, rączki drżą :). Potrafię nawet drzewo "poruszyć", taka zdolna bestia. Ma Pani cudowne miejsce do obserwacji. Pozdrawiam cieplutko, Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńJa też jestem amatorem i drżą mi ręce, ale dzisiaj poderwałam aparat ze statywem i trzaskałam, bo latał naprawdę nisko i to jest pierwszy raz kiedy mi sie udało. Fakt zwykle na mój widok krakał, dziś chyba ze złości mowę mu odjęło. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńKrzysztof Mikunda robi tak swietne zdjecia czarnym ptaszyskom, a ja unikam ich bo ich nie lubie i poza tym ta ich czern cale swiatlo pochlania, jest trudno je fotografowac. A tutaj w Kanadzie tez jest takowy, tylko wychodze z domu na spacerek preriowy to wylatuje i strasznie sie awanturuje, zachecona zdjeciami pana Mikundy zrobilam mu zdjecie, daleko do mistrzostwa p.Mikundy ale jakos zaczynam probowac, a nie udawac, ze tych ptakow nie ma.
OdpowiedzUsuńJAk zwykle Twoja historyjka mile ilustruje to zdarzenie z krukiem...pozdrawiam
Dziękuję! Kruki najlepiej wychodza gdy są na piechotę, ale wtedy trzeba je zwabić, podejść, a to jest sztuka którą do perfekcji opanował Krzysztof. Zna ich obyczaje i nawet mowę. Ja nie umiem i dlatego, gdy teraz choć odrobinę światła udało mi sie chwycić na skrzydle popadłam w samozachwyt i zaraz napisałam posta. Pozdrawiam!
Usuńojej dziewczyny, ile uznania tu na mnie spłynęło, jestem w siódmym niebie! :))) W ogóle to bardzo dziękuję za uznanie!
OdpowiedzUsuńMoże się okazać, że w pobliżu ma gniazdo i skoro krąży tak nisko nad tobą, to chce odwrócić twoją uwagę. Trudno mieć pewność, bo one w ogóle mają w zwyczaju zrobić 3-4 okrążenia nad obiektem, by mu się po prostu przyjrzeć. Jeżeli robi to bezgłośnie, to zwykła ciekawość. Jeżeli nie, to od rodzaju wydawanych dźwięków można się dowiedzieć o co chodzi.
Należy się::)) Kruki gniazdujące obok wyprowadziły 4 młode 1,5 tygodnia temu. Ten nadlatuje od wschodu, jest zawsze sam. Tak blisko nie mogłoby być drugiego gniazda.
UsuńFajne ptaszydło. Tym razem nagroda wędruje do zdjęcia nr 8:)
OdpowiedzUsuńDzięki! Udało mi się zdążyć i złapać go.
UsuńEch, kruk to piękne ptaszysko. Każde moje z nimi spotkanie to radość i poczucie, że mnie zaszczyciły. Ja wierzę, że one przynoszą szczęście :-)
OdpowiedzUsuńWszystkie zdjęcia piękne!
Dziękuję! Chyba przyniósł mi szczęście, bo za chwilę trafiła mi się, w bardzo uroczych pozach muchołówka.
Usuń