Zaintrygowana czarną kaczką podreptałam w piątek na chwilę
nad Żurawi Staw i być może rozwiązałam zagadkę. Pływały dwa szaroczarne ptaki,
ale bardzo daleko. Jeden z nich błyszczał krwistoczerwonym dziobem.
Po powrocie do domu okazało się, że i dla kurki wodnej,
czyli kokoszki jest miejsce na stawie. Zdążyłam jeszcze zrobić zdjęcie
przeciągającej się cyrance.
W sobotę po południu postanowiłam zobaczyć, co się dzieje na
jeziorku przy Dąbrówce. Mniej więcej w połowie drogi usłyszałam nad głowa
znajome fuczenie.
Chyba przerwałam wiewiórce plądrowanie świeżo założonych
ptasich gniazd. Spojrzała na mnie z wyrzutem i położywszy obie łapki na
brzuszku furknęła
- Z głodu mnie ssie, a ty musisz akurat teraz robić zdjęcia?
Przeprosiłam i poszłam dalej. W północnej zatoczce już
powychodziły listki nenufarów. Oj, będzie pięknie i to już nie długo.
Za cyplem w tej samej zatoce chyba gniazduje para żurawi.
Spłoszyłam je, a potem widziałam jak wracają na miejsce.
A tak wygląda pełne morze, czyli południowa największa część
jeziorka. Słychać i gągoły i cyraneczki, ale schowane gdzieś w trzcinach, a łabędzi,
które od najwcześniejszej wiosny tu pływały, ani śladu.
Kiedy wracałam najpierw starała się odciągnąć mnie od gniazda
bogatka,
A kawałek dalej strasznie zdenerwowałam zięby.
Zrobiło się pochmurno, zaczął przepadywać deszcz, więc
postanowiłam wracać, a tu w trzcinach coś mi błysnęło.
Gniazdo, a na nim pani łabędziowa. Wierciła się, przewracała
jaja, poprawiała gniazdo, wreszcie postanowiła zejść i trochę się posilić.
Kawałek dalej pan mąż wyławiał zapamiętale jakieś badylki i
odrzucał je na boki, a po chwili zebrał ich spora wiązkę w dziób i popłynął do
gniazda.
Do domu wracałam w rzęsistym deszczu. Jak już tak zaczęłam
odwiedzać stare miejsca to w niedzielę przyszła pora na bobry za szosą. Koło 16.00
pogoda zdjęciowa nie była, ale spacerowa owszem. Okazuje się, że wiosną, kiedy
i gdzie się nie pójdzie zawsze można liczyć na niespodzianki. Na spacer wybrał
się ze mną mój syn Michał, który akurat wpadł z krótką wizytą i nienagadani, całą
drogę gawędziliśmy, a to miało skutki różne. Najpierw przy Dużej Kępie
wypłoszyliśmy żurawia,
ale zaraz potem było, o zobacz coś tam leci. Ano leciał
myszołów.
O żuraw wraca.
Nie, to nie to nie żuraw …, o rany …, to bocian …, bocian
czarny. Gdyby nie Michał dalej bym szła z oczami utkwionymi w rowie, bo
przecież szliśmy na bobry. A tu rarytasik. Bocian miał ochotę coś przekąsić przed wieczorem,
ale weszliśmy mu w paradę. Pokręcił się trochę, nawet przysiadł na świerku i w
końcu głodny odleciał w kierunku gdzie pięć lat temu, w środku lasu widziałam
umieszczone na wysokiej lipie, wielkie gniazdo.
Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy w bardziej
korzystnych warunkach słonecznych, bo te niedzielne były nawet urocze, ale do
focenia ptaków słabe.
ja pierdzielę, bo tylko tak można to określić, co za fart! Bocian czarny ... no wiesz co, to już ostre przegięcie :)))
OdpowiedzUsuńW życiu nie widziałem bociana czarnego!!! Możesz się na moment uspokoić z meldowaniem kolejnych gatunków, bo psychotropy są drogie i do lekarza daleko! No po prostu szok! Krótko mówiąc gratulacje, no bo co Ci mam powiedzieć ;)
Widywałam go w poprzednich latach kilka razy, ale przez ostatnie 2 lata nie. Z tym uspokojeniem masz rację, czyste wariactwo. Ale, że nie widziałeś nigdy bociana czarnego, to chyba bujasz, czy Purda to nie Twoje rewiry. We wsi Patryki czarny gniazduje od dawna. Za gratulacje dziękuję.
UsuńWe wsi Patryki gniazduje czarny? No żesz!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Leśnym i tym jego wykrzyknikiem na początku komentarza! Jakie bogactwo przyrody w okolicach M.!
Mnie jakoś ostatnio uziemiło i nie wycieczkuję, ale jak wrócimy z krótkiego urlopu, to ruszam w teren!!!
Z tych wymienionych jedynie kurki wodne mam na stawku w środku miasta ;-)
Mnie zadziwia liczba gatunków na stawie, leśniczy mówił mi, że widział tam też płaskonosy:))
UsuńJa też nie bardzo mogę wycieczkować, ale korzystam z każdej wolnej chwili i to jest zaleta mieszkania na wsi. Kurkę już widziałam, ale tylko samiczkę a samczyka pierwszy raz, piękny ma ten dziób.
U Pani na wsi można by spokojnie uczyć studentów bioróżnorodności stosowanej, tyle tego dobra się tam kręci. A w tym poście nagroda wędruje do boćka czarnego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, żeby tak jeszcze można było choć trochę te zdjęcia zaplanować, a to wyleci nagle zza lasu i nie wiadomo jak długo zostanie.
UsuńTylko dwa razy w życiu w widziałem bociana czarnego, przepiękny ptak. Gratuluje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny. Ja wcześniej widziałam może trzy razy, kiedyś nawet parę żerującą na łąkach, ale były bardzo płochliwe i nie umiałam ich podejść. W pełnym słońcu wyglądały pięknie. Może jeszcze mi sie uda w tym roku. Pozdrawiam
Usuń