Gągoły nie maja łatwego życia. Kiedy wczesną wiosną wrócą z
zimowisk nic nie jest jeszcze przesądzone. Kilka samców zaleca się do jednej
samicy kiwając głową na boki, wyciągając w górę szyję, rzucając głową do
tyłu i wołając coś w rodzaju krikri. Ale przede wszystkim staczają ze sobą
pojedynki.
To, że samiec zdobędzie samicę nie oznacza wcale, że może przestać
bać się konkurentów. Te samce, które
pozostały bez samicy ciągle będą czekać na okazję. Na to, że pan mąż zajęty nurkowaniem po
pokarm nie zauważy, że małżonka także nurkując nadto się oddaliła, albo i nie oddaliła,
ale w tym czasie czyhający kawaler podpłynął zbyt blisko. Powody do awantury
będą dopóty, dopóki pani gągołowa nie zniesie ostatniego jaja. A znosi ich zwykle
od 5 do 19 i przecież nie wszystkie na raz. Przed wczoraj byłam nad Żurawim Stawem
raptem 20 minut. W drodze złapał mnie lekki deszcz i pomyślałam, że ze zdjęć nic nie będzie, ale nie zrezygnowałam i pewnie dlatego trafiłam na to, o
czym marzyłam od początku. Walka gągołów odbywała się półtora metra od brzegu i
przez to jak była zapamiętała ptaki nawet nie zauważyły, że z
emocji popsułam część maskowania czatowni, wychylając głowę by robić zdjęcia. Pan mąż
pilnował małżonki wykrzykując, że ma się trzymać blisko, co chwila kazał
zmieniać kierunek pływania, albo lecieć na drugi koniec stawu. A jak konkurentowi
udało się dostać w to całe gągole zamieszanie to darł się i na małżonkę i na
napastnika. Ona najpierw wykonywała mężowskie polecenia, pokazywała, że docenia
jego starania, po chwili jednak zupełnie zgłupiała. Skończyło się to tym, że
poszła po rozum do głowy, zaczęła, na tyle na ile to było możliwe wycofywać się,
by wreszcie wylądować pod wierzbą. A panowie w tym czasie zajęli się sobą. Było
na co popatrzeć.
W tak zwanym międzyczasie, jakby coś takiego mogło istnieć, tuż
pod czatownię podpłynęły cyraneczki.
Nie mogłam uwierzyć, że w tak krótkim czasie mogłam tyle
zobaczyć i jeszcze zrobić zdjęcia. Z reguły jest inaczej i tak właśnie było
wczoraj. Siedziałam w czatowni 2 godziny, ale warto było. O tym, co udało mi się
zobaczyć będzie w następnym poście.
Niezła jatka :) Ta czatownia to Skarb!
OdpowiedzUsuńTo chyba był taki dzień, niestety miałam mało czasu, a jeszcze marudziłam po drodze bo latało coś dużego nad łąką, a trzeba było trzymać sie planu.
UsuńDziewiętnaste zdjęcie jest świetne! Widać, że bitwa była poważna ;-)
OdpowiedzUsuńTeż mi się spodobały te pierzaste bryzgi. Tłukły się zajadle.
UsuńŚwietne zdjęcia :-) Trzeba tylko zapatrzeć się w prowiant i czekać :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję! Czasem myślę, że mogłabym tam spędzić cały dzień, nawet bez prowiantu.
Usuń