Pewnie wkrótce to wszystko będzie wyglądało inaczej. Ptaki
zniosą jaja, zaczną je wysiadywać, samce zaczną tracić te swoje karnawałowe
fatałaszki i wszystko się unormuje. Widać pewne oznaki tego normowania. Trzy
dni temu pod wierzbę konsumowały małżeństwo gągoły
dziś po drugiej stronie stawu cyraneczki.
U cyraneczek emocje były takie, że po fakcie samczykowi na
boku pod fioletową listwą zaświecił się piękny zielony trójkąt.
Ci, którzy jeszcze nie skonsumowali ciągle dostają furii na
widok konkurenta.
Nadal jednak najważniejszą czynnością jest zdobywanie
jedzenia. Krążą po stawie jak im dyktuje słońce i pałaszują od rana do wieczora
z malutkimi przerwami na toaletę i sen.
Chodzę nad ten staw jak do kina na półtoragodzinne seanse.
Siadam w czatowni i oglądam. Niedoskonałość budowli wytykają mi, a to strzyżyk,
a to sikora, a dzisiaj kruk, ale wodne ptaki nie mają pretensji, czasem tylko
podpływają i przechylając głowę dziwią się, co to też spośród gałązek wystaje.
Żurawie, gągoły, krzyżówki, cyraneczki i rożeniec to nie jedyni ptasi
mieszkańcy Żurawiego Stawu. Wczoraj z głośnym krzykiem mejbi, mejbi, mejbi, mejbi, latały trzy brodźce samotniki,
i perkozek
Piękne są i nie dziwię się wcale, że tak lubisz je obserwować. Najpiękniejsze są gągoły z brązowymi główkami - moi ulubieńcy (ulubienice?).
OdpowiedzUsuńSamiczki gągoła sa ładniutkie i takie spokojne, ale cztownia to jednak męczarnia. To nie fajne siedzenie pod drzewem czy na łące, albo spacer po lesie. To nieustanne gapienie się w wizjer i chociaż wiem, że w inny sposób nigdy bym takich zdjec nie zrobiła to coś mi tu nie gra. Po czterech dniach jestem wykończona.
UsuńCiekawa jestem jak ta Twoja czatownia wyglada...zazdroszcze Ci jej ale moze ona jest malo wygodna i dlatego Cie meczy. Widzialam czatownie w Esposende, (pisalam o tym w blogu), w Portugalii, na mokradlach, byla zrobiona bardzo porzadnie, z desek, pomalowana na zielono, z otworem na aparat, z laweczka pod otworem, z poleczka na np. postawienie szklanki z herbatka czy kawa z termosu. Bylam tam w poludnie, wiec nie bylo za duzo ruchu ptasiego ale wyobrazilam sobie takie czatowanie tam o swicie!!!
OdpowiedzUsuńCzytam z wielka przyjemnoscia Twoje relacje i pozdrawiam!
To dość prymitywna budowla, 8 połączonych ze soba kołków i wszystko pokryte stroiszem świerkowym. Siedzę wygodnie, mam miejsce na plecak, termos, tylko oglądanie stawu przez wizjer aparatu fotograficznego, śledzenie pływajacych kaczek, by trafić na dobry moment do zdjęcia, zabiera mi przyjemność obserwowania całości. Mogłabym skorzystać ze starej ambony, ale ogladanie z perspektywy metra nad lustrem wody jest znacznie lepsze. Chyba zbyt emocjonalnie do tego podchodzę. Ten staw to raczej takie tajne miejsce, zimą raz trafiłam na ślady, pewnie myśliwego, a tak to (na szczęście) nikt tam nie zagląda, ale może jesienia powstanie jakaś solidniejsza konstrukcja. Ciesze się, że Ci się podobają te moje relacje. Pozdrawiam!
UsuńO, dobrze, że to czatowanie ma jakieś wady, bo już mnie prawie skręcało z zazdrości ;-)))
OdpowiedzUsuńAle i tak takie obserwowanie ptaszków z bliska fajne jest i wyobrażam sobie te niewyobrażalne emocje :-) Tyyyle wszystkiego!
Pani Ewo, do tej pory podobnie jak Pani szwendałam sie po lesie, po łąkach i od czasu do czasu coś spotkałam i było pięknie, relaksowo, a teraz o której sie nie pójdzie nad ten staw to ciągle coś sie dzieje. Dwa dni usiłowałam zlokalizować brodźce, słyszałam tylko jak wrzeszczą aż wreszcie, przez przypadek oglądajac odpoczywajace krzyżówki zobaczyłam je na tym samym pniu. A potem jeszcze w domu przegląd ok 500 fot i choćby minimalna obróbka. Wieczorem miałam wrażenie, że mam obiektyw zamiast oka. I jeszcze strach, że tyle zmarnowanych okazji, że nie ostre, że nie ten obiektyw i, że może nic nie wyszło. W kółko słyszę, że wiosna trwa bardzo krótko i jak się tego teraz nie zobaczy to następna okazja dopiero za rok. Dobrze, że dziś pada deszcz.
Usuńczatownia, potem druga, potem kolejna i kolejna ... czatomania! skąd ja to znam??? :))))
OdpowiedzUsuńNastępnych czatowni nie będzie, ciekawe czy ta przetrwała tą dzisiejszą wichurę. Trochę mnie to przerosło. Pisać opowiadanie raz w tygodniu to przyjemność, ale piasć codziennie i w dodatku wybrać jedną historię z kilku dziejacych się na raz nie jest łatwo. Pora się opamiętać i wrócić do starych zwyczajów.
Usuńteż będę musiał się wybrać oszacować straty :) ja sobie nie narzucam ram, mam o czym, to piszę, a jak nie mam, to i dwa dni przerwy się zdarzą - trudno! :)))
UsuńLubię pisać o jednym gatunku i lubie też parę dni przemyśleć to co się wydarzyło, emocje, a tu w trzy dni urodziło sie 5 może 6 historyjek i nie było czasu by usiąść i napisać, a ciągle zdarza sie coś nowego. Takie natychmiastowe pisanie to raczej relacja. Lubię czytać Twoje relacje i filozoficzne konteksty, ale sama wolę pisać opowiadanie.
Usuńosobiście uwielbiam Twoje opowiadania i jeżeli miałabyś robić coś, co je zmieni, to się nie zgadzam :)
UsuńPrzeraziło mnie to, że chodzę nad staw i łapię super fotookazje, a to co sie tam naprawde dzieje gdzieś umyka. Dziekuję Krzysiu, właśnie rozwiązałeś dręczacy mnie od chwili napisania tego posta problem.
UsuńKurcze, sporo tych gatunków i to na dodatek niepospolitych. Szczerze mówiąc Pani zdjęcia zachęciły mnie do poszukania jakiegoś bajorka w okolicach Olsztyna. Nie mogę ciągle jeździć nad Biebrzę, a fotografować muszę :) Czyli plan na najbliższy weekend jest!
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że przy Pstrowskiego, za skrzyzowaniem (wyjazd z Olsztyna w kierunku Skandy) można kupić mapy leśne na których wszystkie te małe bajorka są i nawet drogi do nich prowadzące. Niestety nie moge sobie przypomnieć co to za instytucja. Oglądałam kiedyś taką mapę, rewelacja. Jak mi się przypomni, dam znać.
Usuń