sobota, 15 sierpnia 2015

Późnym wieczorem

To był czasowo trudny tydzień, wypady z aparatem o dziwnych, nieprzystających do zwierzęcej aktywności porach przyniosły efekty w postaci ptasiej drobnicy i motyli. Będzie, czym rozświetlać długie jesienne deszczowe dni. Jednak, kiedy we czwartek rano dowiedziałam się, że od kilku dni na nenufarowym jeziorku rezyduje łoś cały dzień kombinowałam,jak się tam o znośnej porze wybrać. Czas znalazłam dopiero koło 20.00 kiedy słońce zbliżało się do linii horyzontu oświetlając czubki rosnących po wschodniej stronie jeziorka sosen. Łosia nie udało mi się odnaleźć, ale chaszcze tam takie, że i w biały dzień nie byłoby to proste, a co dopiero o zmierzchu. Północna zatoczka pełna była drobnych białych ptasich piór. 


Pewnie, błotniak, który właśnie poderwał się z przybrzeżnej olchy jadł tu późny obiad. Kiedy dotarłam do wędkarskiej kładki na wodzie było jeszcze trochę odbitego od chmur pomarańczowego światła. 




Na środku żerował młody łabędź. 


To jeden z czwórki, którą wyprowadziła gniazdująca tu para. Jakiś czas temu widziałam trójkę młodych pod opieką matki, niedawno jedno młode pod opieka ojca, a dzisiaj młody pływał sam. Po chwili przemknęła krzyżówka, 


a potem pojawiła się para perkozków z podrośniętymi już młodymi, ale te pływały tak szybciutko, że o zdjęcie było trudno. 






Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się kompletnie ciemno. Przeszłam przez las, na polu soczewicy wystraszyłam pasącą się sarnę, potem jeszcze jedną. 


Kiedy dotarłam do drogi w nieskoszonym kawałku owsa kojąco plumkała przepiórka. Nie tylko ja ją słyszałam, kawałek dalej przy drodze siedział kot i raczej nie czekał na rój meteorytów. 


Niezadowolony, że dokumentuję jego zbrodnicze zamiary uciekł, a ja wróciłam do domu z przekonaniem, że chociaż fotograficznie wyprawa była niezbyt udana, ale być może ocaliłam życie przepiórki. Jeszcze jedno, nie wiem jak to się stało, może z pośpiechu, ale zapomniała się bać, że byłam sama w nocy, w lesie i to jest bezcenne . 

15 komentarzy:

  1. To cudowne - nie bać się!
    Zdjęcia piękne - zwłaszcza pomarańczowoświetlne :)
    Ja dziś na wieczornym spacerze z psem widziałam, jak na znajomą dokarmiającą koty czekału zgodnie koty i dwa jeże...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem skąd sie we mnie bierze ten irracjonalny strach, może od czytania w dzieciństwie braci Grimm:)) Dziękuję, ta pomarańczowowieczorna woda, to jedyne co mi wtedy wyszło. Kiedyś jeże przychodziły do moich psów na kolację, ale od kilku lat ich nie ma, a szkoda.

      Usuń
    2. Jak jest ciemno,. wyobraźnia pracuje :) Ja też bałam się nocą, w lesie myślałam, że spotkam jakieś groźne zwierzę, ale w zasadzie chyba najgroźniejszy z nich mógł być homo sapiens :)

      Usuń
    3. To znaczy - mówię o dzieciństwie na Mazurach. Później już nie miałam okazji być sama w lesie, nawet w dzień...

      Usuń
    4. Może dlatego, że miałam nadzieję na takie leśno nocne spotkanie, nie bałam się tylko wypatrywałam i nie wiem kiedy przeszłam te 200 metrów.

      Usuń
  2. Fajne światło! Zwłaszcza trzecie zdjęcie mi się podoba :-)
    A uratowanie życia przepiórce - bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Czekałam, żeby perkozki wpłynęły w to światło, ale poszły bokiem:)) Susza jest taka, że i kot po rzysku nie przejdzie bezszelestnie, ąle kto wie?

      Usuń
  3. Las nocą jest bezpieczny, choć bywa złośliwy. A to gałąź podstawi pod nogę, a to pokrzywą chlaśnie. Ale na bagnach (o ile jeszcze jakieś zostały) jest już kompletnie komfortowo. Zawsze lubiłem posiedzieć w ciemnościach i posłuchać, jak gadają. Zgadzam się z Panią Ewą, choć sarnie też niczego nie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, tam i w dzień trzeba uważać na ukryte gałęzie, Miejscowi mówią, że w tym jeziorku woda jest uzupełniana od spodu i rzeczywiście poziom sie nie zmienia, stołeczka tam się nie postawi, można tylko klęczeć na desce nad samą wodą, ale urokliwie jest. Szkoda tylko, że drzewa takie wysokie i światła mało i krótko, ale gadało pięknie:)) Dziękuję!

      Usuń
  4. Twoje zdjecia swietnie oddaja klimat poznego wieczoru, troche pomaranczy, troche srebra...wcale sie nie dziwie, ze zapomnialas o tym. ze o zmroku wychodza zmory i nalezaloby sie bac! ale czego tam sie bac..jestemy czescia otaczajacej nas przyrody! pozdrawiam jak zwykle zachwycona Twoimi relacjami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle miło mi i dziękuję. Przypomniałam sobie, że to stary indiański sposób, masz wykonać zadanie i nie masz czasu na strach, ale gdyby tak wędkarz przyszedł na ryby to już tak bezstrachowo by nie było.

      Usuń
  5. kapitalne te z wieczornej wody. Co do perkozków, to mają coś takiego w upierzeniu, że i przy dobrej pogodzie trudno im zrobić dobre zdjęcia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się ta woda podoba, ale woda czasem stoi w miejscu a perkozki nie dość, że puchate, mokre i w ciemności, to jeszcze śmigały jak jojo. Może trzeba było dać ISO 3200 zamiast 1600, nie umiem tego wyczuć.

      Usuń
  6. Bardzo podoba mi się zdjęcie sarny. Mam wrażenie, że w bardzo udany sposób odzwierciedla atmosferę tego wyjątkowego i tajemniczego wieczoru. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczuwałam, że na polu coś będzie, ale jak wypatrzeć małą sarne w ciemności na 15 ha i jeszcze złapać w biegu, tym bardziej cieszę się, że Pani to doceniła. Pozdrawiam!

      Usuń