To był czasowo trudny tydzień, wypady z aparatem o dziwnych,
nieprzystających do zwierzęcej aktywności porach przyniosły efekty w postaci
ptasiej drobnicy i motyli. Będzie, czym rozświetlać długie jesienne deszczowe dni.
Jednak, kiedy we czwartek rano dowiedziałam się, że od kilku dni na nenufarowym
jeziorku rezyduje łoś cały dzień kombinowałam,jak się tam o znośnej porze
wybrać. Czas znalazłam dopiero koło 20.00 kiedy słońce zbliżało się do linii
horyzontu oświetlając czubki rosnących po wschodniej stronie jeziorka sosen. Łosia
nie udało mi się odnaleźć, ale chaszcze tam takie, że i w biały dzień nie byłoby
to proste, a co dopiero o zmierzchu. Północna zatoczka pełna była drobnych
białych ptasich piór.
Pewnie, błotniak, który właśnie poderwał się z przybrzeżnej olchy
jadł tu późny obiad. Kiedy dotarłam do wędkarskiej kładki na wodzie było jeszcze
trochę odbitego od chmur pomarańczowego światła.
Na środku żerował młody łabędź.
To jeden z czwórki, którą wyprowadziła gniazdująca tu para. Jakiś czas temu
widziałam trójkę młodych pod opieką matki, niedawno jedno młode pod opieka ojca,
a dzisiaj młody pływał sam. Po chwili przemknęła krzyżówka,
a potem pojawiła się para perkozków z podrośniętymi
już młodymi, ale te pływały tak szybciutko, że o zdjęcie było trudno.
Nawet nie
zauważyłam, kiedy zrobiło się kompletnie ciemno. Przeszłam przez las, na polu
soczewicy wystraszyłam pasącą się sarnę, potem jeszcze jedną.
Kiedy dotarłam do
drogi w nieskoszonym kawałku owsa kojąco plumkała przepiórka. Nie tylko ja ją słyszałam,
kawałek dalej przy drodze siedział kot i raczej nie czekał na rój meteorytów.
Niezadowolony, że dokumentuję jego zbrodnicze zamiary uciekł, a ja wróciłam do domu z przekonaniem, że chociaż fotograficznie wyprawa
była niezbyt udana, ale być może ocaliłam życie przepiórki. Jeszcze jedno, nie
wiem jak to się stało, może z pośpiechu, ale zapomniała się bać, że byłam sama
w nocy, w lesie i to jest bezcenne .
To cudowne - nie bać się!
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne - zwłaszcza pomarańczowoświetlne :)
Ja dziś na wieczornym spacerze z psem widziałam, jak na znajomą dokarmiającą koty czekału zgodnie koty i dwa jeże...
Nie wiem skąd sie we mnie bierze ten irracjonalny strach, może od czytania w dzieciństwie braci Grimm:)) Dziękuję, ta pomarańczowowieczorna woda, to jedyne co mi wtedy wyszło. Kiedyś jeże przychodziły do moich psów na kolację, ale od kilku lat ich nie ma, a szkoda.
UsuńJak jest ciemno,. wyobraźnia pracuje :) Ja też bałam się nocą, w lesie myślałam, że spotkam jakieś groźne zwierzę, ale w zasadzie chyba najgroźniejszy z nich mógł być homo sapiens :)
UsuńTo znaczy - mówię o dzieciństwie na Mazurach. Później już nie miałam okazji być sama w lesie, nawet w dzień...
UsuńMoże dlatego, że miałam nadzieję na takie leśno nocne spotkanie, nie bałam się tylko wypatrywałam i nie wiem kiedy przeszłam te 200 metrów.
UsuńFajne światło! Zwłaszcza trzecie zdjęcie mi się podoba :-)
OdpowiedzUsuńA uratowanie życia przepiórce - bezcenne!
Dziękuję! Czekałam, żeby perkozki wpłynęły w to światło, ale poszły bokiem:)) Susza jest taka, że i kot po rzysku nie przejdzie bezszelestnie, ąle kto wie?
UsuńLas nocą jest bezpieczny, choć bywa złośliwy. A to gałąź podstawi pod nogę, a to pokrzywą chlaśnie. Ale na bagnach (o ile jeszcze jakieś zostały) jest już kompletnie komfortowo. Zawsze lubiłem posiedzieć w ciemnościach i posłuchać, jak gadają. Zgadzam się z Panią Ewą, choć sarnie też niczego nie brakuje :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tam i w dzień trzeba uważać na ukryte gałęzie, Miejscowi mówią, że w tym jeziorku woda jest uzupełniana od spodu i rzeczywiście poziom sie nie zmienia, stołeczka tam się nie postawi, można tylko klęczeć na desce nad samą wodą, ale urokliwie jest. Szkoda tylko, że drzewa takie wysokie i światła mało i krótko, ale gadało pięknie:)) Dziękuję!
UsuńTwoje zdjecia swietnie oddaja klimat poznego wieczoru, troche pomaranczy, troche srebra...wcale sie nie dziwie, ze zapomnialas o tym. ze o zmroku wychodza zmory i nalezaloby sie bac! ale czego tam sie bac..jestemy czescia otaczajacej nas przyrody! pozdrawiam jak zwykle zachwycona Twoimi relacjami!
OdpowiedzUsuńJak zwykle miło mi i dziękuję. Przypomniałam sobie, że to stary indiański sposób, masz wykonać zadanie i nie masz czasu na strach, ale gdyby tak wędkarz przyszedł na ryby to już tak bezstrachowo by nie było.
Usuńkapitalne te z wieczornej wody. Co do perkozków, to mają coś takiego w upierzeniu, że i przy dobrej pogodzie trudno im zrobić dobre zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się ta woda podoba, ale woda czasem stoi w miejscu a perkozki nie dość, że puchate, mokre i w ciemności, to jeszcze śmigały jak jojo. Może trzeba było dać ISO 3200 zamiast 1600, nie umiem tego wyczuć.
UsuńBardzo podoba mi się zdjęcie sarny. Mam wrażenie, że w bardzo udany sposób odzwierciedla atmosferę tego wyjątkowego i tajemniczego wieczoru. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPrzeczuwałam, że na polu coś będzie, ale jak wypatrzeć małą sarne w ciemności na 15 ha i jeszcze złapać w biegu, tym bardziej cieszę się, że Pani to doceniła. Pozdrawiam!
Usuń