To była pierwsza zima na wsi. Dość śnieżna, ale nie aż tak
żeby nie dało się spacerować. Idąc zajęczym tropem doszłam do starej sosny rosnącej
na skraju niewielkiego lasu i wtedy okazało sie , że pod tę sosnę prowadzą zajęcze tropy z różnych stron, całkiem jak wszystkie drogi do Rzymu. To był styczeń, a więc okres parkotów,
czyli zajęczych zalotów. Zajęcy tam nie zastałam, ale nocą musiały się nieźle naparkocić
bo pod sosną było istne klepisko. Kiedy przyszła wiosna okazało się, że mamy
swoje szaraki koło domu. Widywałam je jak na końskim pastwisku zajadały młody mlecz,
nic
sobie nie robiąc z biegających wzdłuż siatki psów Czaka i Dulki. Był taki rok,
kiedy jeden zając wracał z Maruńskich Łąk w okolice stajni codziennie o 18.15..
Było też tak, że w obłędzie biegaliśmy po łące pod domem, bo młody zając wkicał
przez otwartą bramę, a psy nie dały się przywołać za żadne parówki ani wołowinę.
W końcu udało się nakierować go do wyjścia. Te nasze zające normalne nie były,
może ubzdurały sobie, że skoro psy przestały reagować na ich obecność za siatką
to i bez siatki nic im nie zrobią. Szliśmy kiedyś do stajni ze znajomymi i z
trzema psami oraz jednym kotem, a zając zobaczywszy nas, z wolna wkicał w kępę
trawy i dla niepoznaki położył się w niej. Całe towarzystwo przeszło jakieś 1,5
metra od niego. Kiedy wracaliśmy nadal leżał w swojej kryjówce i udawał, że go
tam nie ma. A potem przyszły czasy bezzajęcze. Na Dużej Łące kręciły się często
żurawie oraz lisy, a zajęcy nie było. Dopiero w ubiegłym roku coś drgnęło.
Szczególnie intensywne były drugie parkoty, kiedy jednego dnia spotkałam je
pięć razy, zawsze albo bez aparatu, albo za późno by zrobić dobre zdjęcie.
W
tym roku jest inaczej. Było spotkanie na polu soczewicy,
przy końskim
pastwisku,
na Maruńskich Łąkach, co wyszło na jaw dopiero w domu.
Jedno spotkanie było szczególnie bliskie i niemal po
ciemku, myślałam, że mi wskoczy na kolana.
Jednak najczęściej spotykam je na
Dużej Łące. W lipcu można było się skryć w płowozłotych trawach
a dzisiaj za balotem siana
Wracają stare dobre czasy.
Zadziwiające, jak podobne są do królików, a jednak takie inne....
OdpowiedzUsuńDobrze, że tam obok Twojego domu nie kręcą się myśliwi...
To rzeczywiście dziwne, bo to sa dwa różne gatunki, nawet z różną liczbą chromosomów, ale podobne są. Myśliwi niestety sie kręcą, ale ostatnio chyba jest generalny zakaz polowań do czsu odbudowy populacji.
UsuńNajbardziej podoba mi się zając idący na czterech łapach - cóż to za dziwacznie skonstruowane zwierzątko ;-)
OdpowiedzUsuńJa też widziałam w tym sezonie sporo zajęcy. I też mnie to cieszy :-)
Gdy dzieci były małe pomieszkiwaliśmy na wsi pod lasem. Za płotem była łąka i na niej prawie codziennie zające uprawiały zapasy. Oglądaliśmy je z wielką przyjemnością. Fajnie, że wracają!
To dziwaczna poza, on mnie wtedy odciągał od samiczki, którą oczywiście przegapiłam, tak myślę, że stawał na nogach i patrzył czy ona jeszce siedzi w kryjówce, czy już uciekła, a jak tylko smyrgnęła do lasu to i on nabrał wigoru i pognał za nią.
OdpowiedzUsuńTe zajęcze zapasy też obserwowaliśmy 10 lat temu, ale teraz już od dawna pary nie było, tylko pojedyńcze sztuki. Miejmy nadzieje, że dadzą radę.
Ostatniego zająca widziałęm chyba z rok temu:)
OdpowiedzUsuńMoże one ostatnio, tak trochę bardziej sie ukrywały?
UsuńNie wskażę żadnego, bo wszystkie są przefajne. No dobra. Ten nocny jest moim faworytem i te przed i pod balotem. I też jestem szczęśliwy, że wróciły! PS. Proszę dać mi znać, kiedy przywołujecie na wołowinę - przyjdę!!
OdpowiedzUsuńNocny był przy okazji ćwiczeń nocą i we mgle z wysokim ISO. Wylazł z krzaków i przykicał jak kiedyś borsuk zbyt blisko:)) Przywołujemy jak zając przyleci do obejścia, ale tylko tych którzy chcieliby go zadusić, no dobra, dam znać na FB.
UsuńPodobno jestem czarownicą, będę ściskać bardzo mocno kciuki za nasze zajączki :). Zdjęcia piękne, mój faworyt to płowozłota stójka. Wszystkie fotki ułożyłabym poziomo, żeby żadnej nie wyróżnić. Zawsze mnie fascynowały te ogromne oczyska :). Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńZając to wyjątkowo wdzięczne stworzenie do fotografowania. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńale twardziel! zbliżył się do balota! Ty też bądź nieco ostrożniejsza ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że zające się tak szybko odbudowują. Ostatnie 10 lat nie były najlepsze dla nich. Polowania, nadmiar lisów, chemizacja upraw, likwidacja remizek, zaburzone stosunki wodne, długo by wymieniać ...
To baloty z mojej łąki, one są oswojone:)) No może taki mały twardziel, bo prawdziwym twardzielem był ten na 1,2 , obiektyw był na 65 mm.. Myślę, że u nas to raczej nadmiar lisów spowodował ich wytrzebienie.
OdpowiedzUsuń