poniedziałek, 20 lipca 2015

Wszystko przez borsuka czyli knocenie koncertowe

Ciemne foty kukułki, czapli i kobuza to zapytanie czy mogę zostać członkiem zainicjowanego przez Wojciecha G. ruchu RPFKCJPŚPŻJDNWCRICDANTWMOCR do którego po namyśle wstąpiła już Ewa R. postem  Wstąpić?






Część druga posta to mój wkład w zainicjowany przez Krzysztofa M. odłam wyżej wspomnianego ruchu pod nazwą PAPRAK. I tu dając upust wrodzonemu gadulstwu, muszę opowiedzieć co mnie predysponuje. Moje pierwsze spotkanie oko w oko z borsukiem pod względem fotograficznym było kompletnie nieudane, drugie, kilka dni później nie było lepsze od pierwszego. Potem była długa przerwa, wprawdzie widywałam ich ślady, ale bliskie spotkanie nastąpiło dopiero w czerwcowy późny wieczór. Koło 21.00 z duszą na ramieniu szłam lasem nad Żurawi Staw, gdy nagle tuż przede mną wyszedł na ścieżkę borsuk. Był tak blisko, że zgłupiałam, najpierw stanęłam bojąc się, że skręci w moja stronę, ale on szedł w kierunku stawu, wtedy nabrałam śmiałości. Zaczęłam iść szybko za nim, tylko on ciągle się kręcił właził pod krzaczki, w końcu z bezsilności jęknęłam,
- poczekaj, zatrzymaj się,
A on oczywiście tylko na to czekał, fuknął coś w rodzaju
- nawet w nocy nie ma w lesie spokoju,
i pognał jak szalony. Zdjęć zero. Kilka dni później wybrałam się na kolejny późnowieczorny spacer łąkami. Było pogodnie, ale gdy zeszłam w dół okazało się, że kilka zagłębień zaczyna wypełniać mgła. I właśnie w tę mgłę wyskoczył z chaszczy nad rowem borsuk. 20 metrów dalej i tyle samo bliżej, było klarownie, ale nie, musiał w mgłę i w dodatku gnał jak szalony, aż mu futro na grzbiecie falowało, a po chwili wyskoczył drugi i wielkimi susami podążał za kolegą w stronę miedzy porośniętej na dole tarniną a wyżej starodrzewem.






Zastanawiałam się, co za rarytasy tam się znajdują, że tak ochoczo pędziły, myślałam, że może wyjdą na łąkę, ale już się nie pokazały. Minął tydzień, w międzyczasie spotkałam leśniczego, który zapytał czy już mam 100 ty. zdjęć borsuków, bo przecież one chodzą na młody owies, który rośnie koło mnie w ilości ok. 40 ha. No tak, te, które widziałam we mgle wpadały na miedzę, a za miedzą całe morze młodego owsa. Wieczorkiem podreptałam w owies, przeszłam traktorowym śladem kawał drogi, posiedziałam na łące i nic, wracałam o solidnej szarówce i nagle może 1,5 metra ode mnie usłyszałam mlaskanie, smakowanie, to był borsuk, ale było ciemno, owies wysoki i w dodatku szedł prosto na mnie, więc starym wypróbowanym sposobem dość głośno powiedziałam
- zdurniałeś, przecież ja tu stoję.
Nie przestraszył się i nie przerywając mlaskania lekko skręcił. Znowu wróciłam do domu z niczym. Poszłam tam następnego dnia troszkę wcześniej. Śladów urzędowania borsuków było znacznie więcej, znowu przeszłam się i gdy wracałam usłyszałam znajome mlaskanie. Były, ale jak nie mgła to gęsty owies. To jedyna nadająca się do pokazania fota.


Kilka dni temu jeszcze raz poszłam na borsuki, mimo długiego czekania nie pojawiły się. Było już późno, jednak postanowiłam sprawdzić czy sarny pasą się na łące przy ambonie, a skoro pasły się to spróbowałam, jakie zdjęcia wychodzą z ISO 6400, a potem 12800.


I takie ustawienia w aparacie zostały, a następnego dnia rano na brzozę nad stawem przyleciała długo oczekiwana wilga. Dwa dni wcześniej była pod domem i udało się zrobić jedno zdjęcie,


a tego ranka


Takie są wszystkie, siedemnaście koncertowo sknoconych fot wilgi. 

10 komentarzy:

  1. Co Ty, wiesz jak ajest selekcja?!? Bagienny nawet po Papraku" mnie nie przyjął! Twoje pierwsze zdjęcia są moż ei ciemne, ale sa super ostre - odpadasz. Na szczęście świetnie "położyłaś" sesję z borskukiem, to Twoja szansa. Bagiennemu pokaż tylko borsuka :) A Twoja przygoda z wilgą - miód malina! Miałem podobną. Poprzedniego wieczoru potrzebowałem zdjęć z długim czasem, więc aby nie ruszyć aparatu na statywie, ustawiłem opóźnienie 3 sekundowe. I tak zostało. O świcie wyruszam w teren. Na polu siedzi myszołów. Skradam się, ustawiam ostrość, myszak się zrywa, naciskam spust migawki ... aparat robi zdjęcie ... po 3 sekundach!!! Myszaka już dawno nie ma w zasięgu pola ostrości :)))) Może po opisaniu tej historii Bagienny powtónie rozpatrzy moją kandydaturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, to niestety nieostre skowronki wszystkie wywaliłam, ale miód lejesz na moje serce, że też Ci się takie rzeczy przytrafiają, bo myślałam, że tylko ja jestem zwichrowana.

      Usuń
  2. Ale przygody byly i jest o czym pisac i nawet pokazac, a mnie to przedostatnie zdjecie bardzo sie podoba, i te sylwetki ptakow na tle nieba..wilge w Polsce widzialam tylko raz, przeleciala nade mna jak zolta strzala tylko buzie rozdziawilam i sparalizowalo moje rece aparat sciskajace. Ale wilgowatych w Wenezueli jest cale mnostwo, nawet juz nie reaguje na ich widok...czyli co kraj to obyczaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przedostatnie, to cudem, wczesnie rano, a przygoda, fakt, takie spotkania trochę, z żalu, że nie wyszły foty i trochę z emocji zostaja na zawsze:)) No właśnie w Wenezueli mnóstwo a u nas taka cytryna tylko jedna.

      Usuń
  3. Ta nasza rywalizacja o pozwolenie wstąpienia do ABCDEFGHIJKLMNOPitd niedługo spowoduje, że tylko czarne albo białe prostokąty będziemy zamieszczać ;-)
    Rozumiem żal po spapraniu fot wilgi - ją tak trudno dostrzec. Albo ja tak mam, bo słyszę często, a nigdy nie widziałam. I borsuka też nie spotkałam, więc zazdroszczę. I jeszcze raz powtórzę, że zdjęcia to sprawa drugorzędna: może są słabe albo ich wcale nie ma, ale wspomnienia zostają na zawsze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, to tylko jeden post i w dodatku te czarne to surówki, tylko rozmiar mniejszy. Za wilgą żal okrutny bo ostatnio tak jak i słowik wyniosła się z gniazdem gdzieś dalej, a z borsukiem mamy tak samo, mimo, że niemal włażę mu na ogon, to zobaczyć w całości nie mogę. Zdjęcia niby sprawa drugorzędna, ale póki ich nie ma, latam co drugi wieczór w ten owies i nic, chyba znalazł sobie inne miejsce.

      Usuń
  4. Ależ ja nie bronię nikomu dostępu! Płaćcie i przychodźcie! A zdjęcia fajne! Zwłaszcza te pierwsze, choć borsukowi też nic nie brakuje (może pokombinować trochę z kontrastem?). PS. Do wilg to ja już nawet nie podchodzę. Słyszę je często, ale wszystkie próby sfotografowania spełzły na niczym. Cholery, albo siedzą za wysoko, albo nie dadzą się namierzyć. A i płochliwe to to, ponad moją cierpliwość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nakombinuję, zdjęcia były z bardzo daleka, z ręki, ciężkim 400mm bez AF i bez włączonej redukcji drgań. A wilgi kiedy jeszcze nie robiłam zdjęć to i na płocie potrafiły usiąść, ale najbardziej lubią brzozy i często, kiedy gniazdowały w lasku za stajnią, wyprowadzały młode właśnie na tę brzozę nad stawem i wyglądały jak wielkie cytryny. Teraz były tylko dwie, jedna poleciała do sąsiada na wiśnie a druga to ta spaprana. Kiedyś pod koniec sierpnia widziałam ich kilkanaście siedzących na linii energetycznej nad łąką, nie uciekały bo jechałam autem, ale to był tylko raz.

      Usuń
  5. A mnie i tak się podobają :). Są takie "ludzkie" :). Bo wybitni amatorzy (palec skierowany na mnie) mają czasem chwile zwątpienia po spapraniu kolejnego ujęcia :). A tu okazuje się, że i Krzysztof z Leśnych opowieści i Pani mają podobne przypadłości. Czapla, skaczący borsuk z rozdziawioną paszczą i odlatująca wilga to moi dzisiejsi faworyci :).
    Z powodu awarii komputera nie dałam rady wpisać komentarza pod poprzednim postem. Bardzo lubię ten serial i zawsze mam problem z wybraniem fotki, która mi się najbardziej podoba. Wiem, jak to zabrzmi, ale wszystkie. Sama przyjemność w ich oglądaniu.
    Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością nie są to zdjęcia encyklopedyczne, raczej bardzo amatorskie i dokumentujące to co widziałam. mało w nich dokładności a dużo emocji: )) Młode ptaki czy młode motyle, zawsze sa takie dokładne, świeżutkie, zawsze piękne. Pięknie też dziękuję za komentarz i pozdrawiam .

      Usuń