Piątkowy poranek nie zapowiadał się najlepiej, kiedy jednak
przed dziewiątą zaczęło się przejaśniać postanowiłam odwiedzić łabędzie na jeziorku przy Dąbrówce. Na skraju drogi pięknie zakwitła cykoria
podróżnik,
a resztki maków równie pięknie barwiły przydroże czerwienią.
Na
jeziorku wiatr podwiewał wielkie liście nenufarów i grążeli, a pani łabędziowa daleko,
przy zachodnim brzegu opiekowała się trójką młodych, czwarte być może pływało
gdzieś z boku z ojcem.
Zanosiło się na deszcz, więc postanowiłam wracać, ale skrajem
lasu, bo przecież tam zawsze można spotkać coś ciekawego. Nie zawiodłam się, gdy
tylko wyszłam z lasu, zaraz za mną wyskoczyła zdezorientowana szumem wiatru
sarna w pięknej letniej sukni. Stanęła, przyglądała mi się chwilę, po czym
wielkimi susami wróciła między drzewa.
Zdążyłam zrobić może trzy kroki, gdy bardzo
blisko, z rosnących przy przesiece starych sosen dało się słyszeć wołanie myszołowów, kijee,
kijee, kijee. Były trzy, pewnie rodzice i jeden młody. Latały nade mną jakby
chciały mnie przestraszyć. Albo martwiły się o młode, albo miały upatrzony
jakiś łup, który przepłoszyłam im sprzed dzioba. Myszołowy są tu od dawna,
krążą nad domem, czasem przylatują nad mój staw, często polują nad Krowim
Stawkiem, lubią siadać na suchej brzozie przy drodze do Szynowa. Mimo, że znam
tyle ich ulubionych miejsc, że wiosną widziałam, jak dojadały zgryzionego przez
psy zająca, nigdy nie udało mi się zrobić im zdjęć z tak bliska.
Jeśli
niespodzianie można zobaczyć takie rzeczy, to po co wracać do domu prostą droga,
kiedy można przejść skrajem wielkiego pola owsa, a nuż się trafi na gniazdo błotniaka
łąkowego? Błotniaka nie było, ale gdy byłam w połowie pola usłyszałam coś, co
zwykle można usłyszeć dopiero pod koniec września, żurawi klangor. Niewielkie
liczące ok. 50 osobników stado leciało na zachód. Co to oznacza, co będzie z młodymi,
które przecież jeszcze nie latają?
Na koniec, pewnie, żeby mi wynagrodzić
niepokój związany z odlotem żurawi, w łanie owsa pojawiła się nowiutka rusałka
osetnik. Miło wiedzieć, że i one wróciły z Afryki, złożyły jaja i dochowały się
nowego lipcowego pokolenia.
o rany, świetny post, gratuluję Myszaka, sarenka boska! p.s. zapraszam do mnie, jesteś dziś bohaterką mojego posta! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za piękne czubatki i, że Ci się myszak podoba. Myślałam, że nic ze zdjęć nic nie będzie, bo latały jak opętane. O rudej sarence na kwitnącej łące marzyłam od dawna i też sie przypadkiem udało. Była jeszcze jedna w owsie, ale zaaferowana żurawiami, pozwoliłam jej zwiać.
UsuńJechalam na Lubelszczyzne wczesnym rankiem, jechalam wiec na wschod, przydrozne cykorie podrozniki byly tak cudownie przeswietlane przez niskie wschodzace slonce ,ze caly czas pialam z zachwytu i nie moglam oderwac od nich oczu! Motyl na owsie zachwycajacy, takze dlatego ze na owsie, lubie kiedy takie sliczne stworzenia siadaja na ladnych obiektach , wszystkie twoje zdjecia sa rozmarzajace i utwierdzaja, ze swiat jest piekny!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wydaje mi się, że tegoroczne cykorie są wyjątkowo bujne, pogoda im służy, a motyli wydaje sie być niewiele, przynajmniej w mojej okolicy.
UsuńI znowu! Wystarczyło, że wyszła Pani z domu i pół zwierzęcego świata razem z ćwiercią roślinnego, czekało za progiem. I tyle zazdrości na dziś :) Sarna świetna (zwłaszcza na pierwszym), ale najdłużej zatrzymałem się przy myszołowie. Patrzyłem i zastanawiałem się, czy wcześniej widziałem zdjęcia kwilącego myszaka w locie i stwierdziłem, że chyba nie. Zawsze mają ponuro zaciśnięte dzioby, a tu proszę!
OdpowiedzUsuńNo, to nie tak blisko domu, około 1,5 kilometra musiałam przejść, ale to bardzo przyjemne iść polną drogą gdy obok żyto, owies, pszenica. Tego u mnie od lat nie było:)) Sarna była bardzo blisko tak jak i myszołowy. Słońce schowało sie i zdjęcia ciemne powychodziły, ale latały bardzo nisko więc 300mm i AF jakoś dały radę. Dzisiaj za to nad domem latał trzmielojad, ale wysoko i zdjęcia już takie ładne nie są.
UsuńPiękna sarna i osetnik też:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńI sarenka i myszołów i motyl i kwiaty! Jak wybrać? Łabędziej rodzince też nic nie brakuje :). Bardzo mi się podobał spacerek, bardzo. Czułam ciepło i zapachy... Powtarzam się, ale ja naprawdę to czuję, to Pani zdjęcia wywołują, z utęsknieniem czekam na kolejne :). Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńTo fakt, przed deszczem i po deszczu w ciepły dzień wszystko w koło bardzo intensywnie pachnie. Miło mi, dziękuję i pozdrawiam.
Usuń