Podkusiło mnie wczoraj wieczorem i poszłam na łąki za szosą. Może zdjęcia nie są
najlepsze, ale co zobaczyłam to moje. Przyznaję, że nie szłam na bobry i
żurawie, pomyślałam że skoro ptaki zaczęły szybciej różne swoje ceremonie,
jeśli sarny już romansują na ostro, to może i jelenie spotkam. Po drodze były pałka wodna, bocian i mocno zdenerwowany jego obecnością żuraw.
A pod lasem, jak na
zamówienie stały dwie łanie z cielakami. Niestety, a może stety, bo
inaczej od razu by uciekły, stałam w trawie po czubek głowy i dzięki temu,
że nie było mnie widać, udało mi się chociaż tyle.
Jak zwykle ogarnięta
euforią, przestałam uważać i wypłoszyłam bobra ogryzającego na brzegu rowu
wierzbę, a zaraz potem sarnę.
Pogodzona ze stratą, doszłam do rowu przecinającego
łąki i wśród balotów zwanych z podlaska ciukami pojawił się on.
A wiec to tak, to
na niego czekała koza. Nie spieszył się, podjadał smakowite trawki i łąkowe
ziółka, a momentami kiedy sobie przypominał, że przecież ona tam czeka,
podkłusowywał, by po chwili znowu wrócić do jedzenia.
Kto wie jak
blisko by podszedł gdyby nie komar, który usiłował mi wlecieć do nosa. Nie
dałam rady, zaczęłam dmuchać, prychać, kasłać i koziołek poszedł
galopem w las, a na łąkę wyszedł 100 metrów dalej. Pewny swego
skubał trawę, bo w lesie trochę przed nim odzywała się koza i wiedział, że
wyjdzie jak tylko zniknę z pola widzenia.
No to zniknęłam, rozbrojona
kompletnie nie myśląc, że cokolwiek jeszcze może się zdarzyć wracałam do domu.
No właśnie, nie myśląc, ale nawet gdybym je zobaczyła, to i tak niewiele można
zrobić o szarówce i z odległości 400 metrów. Za to jelenie z wielkim pięknym porożem (dzięki Krzysiu!) zobaczyły, a może usłyszały mnie i ruszyły pędem przed siebie najpierw
dwa, a po kilku minutach trzecie, nie wiem co, może młody byk.
Co za wieczór, tyle szczęścia w niecałą godzinę, mam nadzieję, że to początek pięknych spotkań z jeleniami. No i ... mówcie mi szczęściara.
No, szczęściara! :-)
OdpowiedzUsuńChyba dwa dni temu, gdy zastanawialiśmy się, gdzie by tu podjechać na popołudniowy spacer, pomyślałam o Marunach... Ale zgodnie orzekliśmy, że Maruny to jednak o świcie. A to, jak się okazuje, bzdura! :-)
Te łąki to teraz i o świcie i o zmierzchu są mocno zacienione, ale popołudnie jest bardzo dobre. Łanie były zaraz na początku, ale kozioł głębiej, prawdę powiedziawszy płakać mi sie chciało, bo ISO było na 3200 i bałam sie podnieść, że nic ze zdjęć nie wyjdzie. No a jelenie, to już całkiem szok, ciemno, ale uczucie fajoskie i całe szczęscie, że myśliwych nie było.
UsuńSzczęściara ... jedna! :) Fajny kozioł, jeszcze młody, ale parostki grube, ładnie uperlone. Dobra kondycja. Najpoważniejszy był ten środkowy byk. Szkoda, że ciemno i daleko. Ładna rozłoga, widać, że dwustronnie koronny. Pierwszy i trzeci to chłysty :)
OdpowiedzUsuńTy to masz wiedzę, jak z takiej foty można coś zobaczyć. Ale cieszę się, że tamtendy chodzą, spróbuję się tam ulokować i może coś się uda. No właśnie myślałam o tym, że kozioł ma różki mocno chropowane, ale wydał mi sie dość szczupły. Szkoda mi tylko łań, one na początku jak mnie zauważyły stanęły tak, że cielaki zasłoniły i myślałam, że są same, AF szalał na trawach, a ja bałam sie podejść. Teraz rozumiem co czujesz jak jelenie w puszczy spotykasz.
UsuńTraperka się z Pani zrobiła! Jedno wyjście i tyle podejść! Najfajniejsze są foty z kozłem i byczkiem (ten ostatni, to już w ogóle mistrzostwo) w ruchu. Bardzo lubię takie rozmazane, dynamiczne zdjęcia. PS. Żeby nie było tak różowo. Wizerunek balotu jest prawnie zastrzeżony i w związku z tym, w poniedziałek mój prawnik zadzwoni do Pani prawnika.
OdpowiedzUsuńE tam zaraz traperka, chciałabym, żeby to były podejścia, ale to były nagłe najścia i jedno gapiostwo kozła, bo jak go zobaczyłam, to ani drgnęłam, choć kusiło mnie podejść i schować sie za przedmiot który będzie tematem rozmowy naszych prawników. W końcu jednak zostałam w trawie co zaskutkowało malutkim paskudnym kleszczem który wpił się, choć nie napił:)) Że byczek tak trochę ostrzej wyszedł, to cud, bo to tylko jedna fota. Tyle robię tych rozmazów, że i mnie zaczęły się podobać.
UsuńCzasem zaglądam na strony francuskich fotografów i widzę, że z jakiegoś powodu tłuką rozmazy, I muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba, Atlasy, jak mawia Paweł Figlant, są fajne, ale takie zdjęcia, jak byczek, mają, "to coś".
UsuńNa pierwszy rzut oka nic takiego, przypadkowo nieumiejętnie zrobione zdjęcie, ale jak sie trochę przyjrzec , to zwykła dobra fota jest jak twardy dowód istnienia, a te rozmazane, maja w sobie jakąś ulotność, poezję? Choć ja w byczku tego nie widzę, ale mam całą serię saren podczas wieczornej randki na łące i tak mi sie spodobały, że ich nie wyrzuciłam i może kiedyś jakiś post z tego będzie.
UsuńOj bocian uwielbiam je:)
OdpowiedzUsuńZa miesiąc odlecą i trzeba będzie czekać do następnej wiosny.
UsuńOstatnie zdjęcie jest super!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja je włożyłam jako dokument, że były trzy jelenie, i to naprawdę cud, że go wogóle udało sie jako tako złapać, ale cieszę, się, że ma wzięcie.
UsuńMnie tez zachwycaja te rozmazy, nr.7 i ostatnie zdjecie...pelne ruchu a jednak zatrzymane, i mozna cieszyc oczy detalami.
OdpowiedzUsuńA jednak byl kleszcz, ja ostatnio zlapalam na sobie dwa, tez jeszcze malutkie, mam do nich szczescie...a juz raz leczylam borelioze! szkoda mnie tobardzo oniesmiela. W Wenezueli, w Andach , lazilam naprawde po prawdziwych chaszczach i nie odczuwalam zadnego niepokoju, nawet, kiedys na bosaka..a tutaj mam respekt do lasu...nie powinno byc odwrotnie?
Dziękuję! Teraz jest pora kiedy łażą nimfy, i to jest najgorsze, bo są trudne do zobaczenia. Zlekceważyła kleszcowe miejsca i sie doigrałam. Mam nadzieje, że konsekwencji nie będzie, ale gdyby, to wiem, że to jest do wyleczenia. Znajomi, którzy chorowali, po kuracji antybiotykowej stosowali nalewkę ze szczeci pospolitej zwanej tez kardem i badania po jakimś czasie wyszły bardzo dobre. Jeśli miałabyć ochotę poczytać polecam: http://naturalhealthconsult.wordpress.com/2010/02/21/borelioza-czym-jest-naprawdecz-1/ tam jest cała seria postów na temat boreliozy. Pozdrawiam!
Usuń