Dzisiejsza poranna kawa na tarasie była wyjątkowo… owocna. Najpierw na
śliwie przysiadła, chyba młoda kapturka,
a zaraz potem na stodole sąsiada
usiadły dwa bociany. Nim zdążyłam przymierzyć się do zdjęcia nadleciał trzeci.
Tamte dwa poderwały się i leciały jakby chciały sprawdzić, co mam w filiżance.
Nie
zdążyłam sięgnąć po kawę, bo nadleciała czapla siwa.
Kwaknęła trzy razy, z
pretensją, że mało wody w moim stawie, że zielona i jak ona w takich warunkach
ma łowić ryby.
A co ja mam powiedzieć, to miał być staw kąpielowy, a teraz to
jest duża zielona kałuża i znowu trzeba będzie jeździć rowerem do jeziora w
Dąbrówce żeby popływać.
- Sorry czapla, taki mamy klimat.
Jak już czapla poleciała gdzieś na północny wschód, ciekawe,
co tam jest za jezioro, bo ona często lata w tamtym kierunku, to i trzeci bocian
przeleciał śladem swoich kolegów.
Po dziewiątej postanowiłam sprawdzić, co tam
słychać u łabędzi na nenufarowym jeziorku, jednak jak tylko wyszłam za bramę
zobaczyłam na Dużej Łące sarnę,
no to oczywiste jest, że skręciłam a lewo
a nie w prawo. Trochę zamarudziłam ze zmianą obiektywu, kiedy skończyłam na
drodze siedziała kotka Marii Milka, która zajmowała się obserwacją gniazdujących
na łące pokląskw.
Co by nie mówić, to czarny kot i wiadomo, co przynosi. Sarna skoczyła
przez drogę i tyle ją widziałam. Już chciałam się smucić, gdy wtem na drogę
wkroczył żurek.
Nie był sam obok, na łące byli też jego rodzice.
Młody
zasmakował w łatwym chodzeniu po piasku, jednak przywołany do porządku skręcił
i dołączył do rodzica,
a po chwili cała trójka uspokojona moim bezruchem
zaczęła szukać jedzenia powoli znikając w wysokich trawach.
Tak, to tak, można
by zawrócić i iść nad jeziorko, ale uznałam, że bardziej podchodząca, jak
mawiała kucharka Wańkowicza będzie wyprawa nad Żurawi Staw. Na stawie królowały
ważki,
a wietrzyk prosząc do tańca i trawy i wodę tworzył dziwne obrazy.
Perkozki
niby się relaksowały, niby przyglądały się szalejącym ważkom, a tak naprawdę pilnie obserwowały ukryte w szuwarach dzieci.
O perkozkach będzie oddzielne
opowiadanie. W powrotnej drodze spotkałam szukającego jedzenia lisa.
Młody lisek,
którego spotkałam jadąc we wtorek do Dobrego Miasta był okazem zdrowia.
Ten dyszał w
upale, był wychudzony i głodny.
O tej porze roku dzieci wyglądają znacznie
lepiej niż rodzice. Za to kwitnąco wyglądał nowiutki Polowiec szachownica,
równie
pięknie kwitł Powój łąkowy
i do zdjęć chętnie pozowała Lecicha pospolita.
Pięknie
się to lato rozwija, żeby tylko deszczu było trochę więcej.
Tyle okazów do fotografowania - zazdroszczę i tych stworzeń pięknych przed obiektywem, i stawików nad które można pójść bez obawy spotkania szemranego towarzystwa. Mam u siebie tereny, gdzie ważki są na pewno, ale zwyczajnie boję się w tamte rejony chodzić.
OdpowiedzUsuńMój pierwszy w życiu zwierzak był czarnym kotem i pecha na pewno nie przynosił ;-).
Kapturka śliczna!
Milka to urocza kotka jak siedzi na kolanach ale jak siedzi na słupku przy łące to już całkiem co innego:)) W zeszłym roku bałam się chodzić po okolicy bo pod lasem zamieszkał dziwny typ, spał na gazetach i pojawiał się nagle nie wiadomo skąd. Jak sie zrobiło chłodniej to gdzieś przepadł. Mieszkam na kolonii to o brak ludzi jest znacznie łatwiej i łatwiej o wszystkie owady, ptaki, a jak wypuszczam się gdzieś dalej to też się boję. Staram się by nikt nie wiedział, że jestem w lesie. Facetom jest łatwiej, taki los. Dzięki!
UsuńZgadzam się w pełni z Husky, ale to już Pani wie od dawna. Zazdroszczę szczególnie tego żurawinowego młodziaka. W tym roku nie widziałem ani jednego. Lisy też mnie jakoś omijają. Ech Maruny :)
OdpowiedzUsuńNa rynku w Barczewie podsłuchałam rozmowę pani z panem. Panie u nas na polu pełno jest takich dużych szarych; Żurawie?; O tak, tak i z nimi chodzą takie małe żółte i wcale się nie boją. No to zapytałam gdzie to pole i okazało się, że w Kierźlinach na płd-wsch. od Barczewa. Niestety nie byłam, a młody lisek wg Pana patentu, czyli samochodowy.
Usuńkurczak rzeczywiście fajny, ale ja gratuluję Ci zdjęcia nr 3. Świetny kadr! Ten młody, zdrowy lisek też super. Fajne, że nad perkozkiem złapałaś ważkę :)
OdpowiedzUsuńKurczaków nigdy wcześniej nie umiałam zobaczyć, w tym roku mam szczęście:)) Kadr jest przypadkowy, nie dało sie nic innego zrobić, leciał jakby chciał usiąść mi na głowie i w ostatniej chwili zobaczył, że walnie w dach, ale cieszę się, że Ci się podoba:)) Jak próbowałąm zrobić same ważki to nic nie wychodziło a na perkozku sie udało:)) Lisek niestety samochodowy.
Usuńa powiedz mi, czy zdjęcia zdrowego liska ustawione są w kolejności zdarzeń? Rzeczywiście pokręcił się i usiadł, czy jednak najpierw siedział, a potem się zakręcił ?
UsuńNo i dlatego ja wszędzie ze sobą psa ciągam. Nie jest to komfortowa sytuacja do fotografowania, bo rąk brakuje, gdy jedna zajęta jest trzymaniem smyczy. No i nie wszystko da się podejść w takim towarzystwie. Ale przynajmniej trochę spokojniejsza jestem...
OdpowiedzUsuńA poranna kawa, jak widać, bardzo udana i w przemiłym towarzystwie :-)
To prawda z psiną jest bezpieczniej, ja swoją jednak zostawiam w domu bo bym nic nie zrobiła. Kiedyś wieczorem poszłam z sąsiadką i z sunia na spacer do bobrów za szosą. Pies szedł luzem i myślałam, że oszaleję, ciagle coś wypłaszała i nie dała sie przywołać i to był ostatni nasz wspólny fotospacer. Ranek był rzeczywiście udany. Dziękuję!
UsuńNr 3! pieknie go uchwycilas no i wazka nad perkozkiem tez...a czarny kot podobny do czarnego niedzwiedzia , ktory mi sie udalo zobaczyc w kanadzie...Lecicha pospolitajest trudna bardzo do sfotografowania, nie chce przysiadac!
OdpowiedzUsuńTwoja Warmia rzeczywiscie jest pelna wrazen nawet bez specjalnego wysilku wychodzenia masz atrakcji w brod!
Bociana, dobrze, że zdążyłam i tyle uchwycić, za lecichą szłąm ze 100 m i wreszcie na moment usiadła. Ostatnio pod domem dużo się dzieje i znowu myślę, że najlepiej by się rozdwoić albo od razu rozczworzyć, bo nie ogarniam tego wszystkiego.
UsuńByło mi bardzo miło potowarzyszyć Pani w spacerku :). Czuję to ciepło i zapachy :). Fakt, wybrałam się na niego ciut później, ale to nieważne. Świetnie opisany! Oryginalna nie będę, podobają mi się wszystkie fotki, szczególnie błysk w oku bociana. A czapla? Fantastyczna, jak blisko... Nigdy nie udało mi się zrobić takiego zdjęcia :). Kicia wyborna, mam słabość do kotów, a w szczególności do czarnych :). A kurczaki żurawie widziałam TYLKO na zdjęciach... Może kiedyś :). Pozdrawiam i wpraszam się na kolejny wirtualny spacerek. Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńBocian na spacerze :) I piękny lis! Tylko raz w życiu widziałam to zwierzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Z lisa cieszę się, bo wreszcie udało mi sie zrobić ładne zdjęcie, choć z samochodu, ten na łące już taki wypielęgnowany nie był.
Usuń