Po nocnym deszczu prawie nikomu nie chciało się wyściubiać
dzióbka z kryjówki, nikomu oprócz kopciuszka, który jak zwykle przyleciał pod
dom wziąć poranną kąpiel.
Deszcz był niewielki i wszystkie rośliny najpierw
chciwie piły, a potem zatrzymały na sobie ostatnie krople, by mieć choć mały
zapas, bo kiedy spadnie następny deszcz nie wiadomo. Będąca w pełni kwitnienia
lawenda aż tak bardzo za nim nie tęskniła,
ale malwy były bardzo spragnione.
Papierówka, najwcześniejsza z wszystkich odmian jabłek, na woskowej skórce zatrzymała
maleńkie kropelki,
podobnie świdośliwa.
Na dojrzewających wiśniach i porzeczkach
wisiały wielkie krople.
Świdośliwa ma miękkie, granatowe, słodkie owoce i jest
przysmakiem kosów, paszkotów, mazurków i różnej ptasiej drobnicy. Okazuje się, że
lubi ją i dzięcioł zielony, którego niechcący wypłoszyłam, a on zamiast
usiąść w jakimś dobrze oświetlonym miejscu, przysiadł na słupie w głębokim
cieniu brzozy.
Kiedy zza chmur wychyliło się słońce ptasie towarzystwo jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęło przysiadać w różnych słonecznych miejscach
by nieco osuszyć pióra i wreszcie zjeść śniadanie. Na belce przy pastwisku przegląd
łąki robił młody kopciuszek(chyba),
a na czubku małego świerka makolągwa.
Po Dużej Łące przechadzała się kompletnie
przemoczona żurawia rodzina.
Nad stawem, na grubym sosnowym kikucie przyłapałam
zamyślonego dzięciołka, może myślał, a może nasłuchiwał, bo po kilku
filozoficznych minach i drobnych zabiegach higienicznych zszedł pod gałąź po
jakieś sobie tylko wiadome zapasy.
Ta sosna miała ogromne wzięcie, nieco wyżej polowała
muchołówka
i co chwila przylatywały modraszka
i czubatka,
był też świergotek.
Na tej samej sośnie szukał śniadania dzięcioł duży i znalazłszy szyszkę,
poleciał z nią na kołek ogrodzeniowy.
Na krańcu pastwiska przy lesie spotkałam panią
kopciuszkową
i młodego kopciuszka,
a na miedzy przy krzaku czarnego bzu i w
starych drzewach owocowych, blisko siebie rezydowały rodziny pokląskw i
świergotków.
To, co widać na zdjęciach to nie wszystko, na wiśni sąsiada była
jeszcze kłótnia paszkota ze sroką, były tokujące skowronki nad łąką, były jaskółki,
które latały za mną krok w krok wykorzystujące to, że idąc w wysokich trawach płoszę
owady, były ciekawskie pierwiosnki i nieustannie czymś zainteresowane mazurki. Ale
tempo ich poruszania było takie, że zdjęć nie dało się zrobić. Czy zawsze muszą być zdjęcia, fajnie jest tak po prostu przejść się rano po gospodarstwie i zobaczyć,
co słychać w wielkim świecie małych ptaków.
Twoja wieś nie powinna nazywać się Maruny, a np. Ptasiewo, albo Coduszazapragnie ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, tu jest to o czym często piszesz, zadrzewienia śródpolne, miedze, pasma starodrzewu w łąkach, zakrzaczenia porastające mokradełka i rowy, a to sa bardzo dobre ptasie mieszkania.
UsuńOto ile może deszczyk :), wyczekany i nieoceniony. Dobrze, że w końcu spadł, bo susza jest okrutna. Na moim balkonie do poidełka dolewam wody dwa razy dziennie, tak szybko znika.
OdpowiedzUsuńFotograficzna sesja wyjątkowo udana, ile gatunków, aż paszcza się cieszy. Ummm.... papierówka.... smak dzieciństwa... mogłam bezkarnie je wcinać ile dałam radę. Prosto z drzewa. Lekko niedojrzałe, pychota.
Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Dziękuję! Ptaków jest rzeczywiście dużo i też ciągle wymieniam wodę, a papierówka w tym roku obrodzi, ale np. śliwa jerozolimka już nie.
UsuńKrzysiek ma 100%-ową rację, z tym że ja nazwałbym ją Coduszazapragnieijeszczesporowięcej. Podejrzewam, że gdybyśmy mieszkali w Niemczech taka nazwa nikogo by nie zdziwiła. Tym razem obstawiam czubatkę. Nie mam do niej szczęścia, a oddałbym za takie spotkanie niejednego rycyka :)
OdpowiedzUsuńjakbyś, Drogi Wojciechu, korzystał z zaproszeń i przychodził na umówione wspólne wypady, to dla samych czubatek musiałbyś kupić dysk zewnętrzny 2 Tb po trzech wyjściach! :)))
UsuńLas po którym chadzam to ... Czubatkowodowoliijeszczewięcej! :))))
Co do tego "sporowięcej" to się zgodzę, bo połowy to raczej nie widzę, nie mówiąc o fotach. Czubatka mnie zaskoczyła, dwa lata temu wczesną wiosną zrobiłam jej zdjęcia jak chodziła pod sosną za bagnem i to całakiem blisko, ale z emocji wszystkie wyszły słabe. A rycyków u mnie nie ma i szkoda.
UsuńA ja nie mam szczęścia do czubatek. Jeśli masz takie czubate Eldorado, to dlaczego tak rzadko je pokazujesz?
UsuńIdę kupić te dyski!
UsuńChyba będzie trzeba i to nie na czubatki, bo dzisiaj nad Barczewem widziałam stado (przy tym wietrze nie dało sie utrzymać klucza) żurawi lecące na zachód, jeśli i gęsi zaczną lecieć, to mamy w 1/3 lata jesienne migracje.
UsuńGrażynko, wiesz, że jestem zwierzolubem i niezmiernie rzadko podnoszę aparat do mikroptiszek. Czubatki pokazywałem kilka razy, moje etykiety pokazują, że 4, i wystarczy :)))
UsuńE tam, e tam, wiem, że je bardzo lubisz i miłoby było zobaczyć czubatki częściej, szczególnie z nabliższego bliska. Nawet łatwych do zobaczenia pliszek masz 6.
UsuńJa to nawet nie potrafiłabym nazwać i rozpoznać większości z wymienionych tu gatunków. Ale pocieszam się, że przynajmniej rasy kotów i psów są mi jako tako znane ;-).
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po przeczytaniu wielu takich właśnie postów, będę w stanie choć częściowo zorientować się, jakie ptaki zamieszkują w moim ogrodzie :-).
Ja też nie zawsze wiem jakiego ptaka sfociłam, ale lubie o nich czytać, lubię przegladać atlas i dochodzić krok po kroku kto na mojej sośnie siada. Po kilku razach można po wyglądzie, po głosie większość rozpoznać.
UsuńOd jakiegoś czasu rozpoznaję więcej ptaków niż bociany. Odkąd fotografuję ptaszki poznaję je i chętnie wyszukuję nowe. Chadzając do parku znajduję, nad Wisłą także. Ale przyznaję, że tak bogatej wiedzy nie posiadam. Wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńA co do deszczu to chciałabym by w moich stronach spadł. Póki co to czasami pokropi. O dużych kroplach póki co można zapomnieć. A tu na zdjęciach tak ładnie wyglądają. :)
Ja też własnie w ten sposób poznaję ptaki, motyle, rośliny. Im więcej książek i obserwacji tym więcej wiedzy. Nikt nam nie każe sie tego nauczyć, lubimy to wiedzieć i to jest bardzo miła różnica:)) Trafiło się, że przez pół godziny padało nad ranem, przy takiej suszy to sie nawet za nawałnicami tęskni.
UsuńNajbardziej podoba mi się zdjęcie 26, z tym jegomościem drącym dzioba ;-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia, jak zwykle, ciekawe, ale przecież najważniejsze jest to bogactwo przyrody w naszym otoczeniu i to, żeby człowiekowi chciało się je dostrzegać :-)
Myślę, że to młoda pokląskwa. Starałam sie wypatrywać ptaki chodzac do lasu, bo przecież te dzikie, to jakby fajniejsze, a tymczasem okazało sie , że chaszczach okalajacych pastwisko i łąki jest nieprzebrane bogactwo i w dodatku większość właśnie wyprowadziła młode, stąd to darcie dzioba. Zgadzam sie z Panią, ludzie nie zdają sobie sprawy ile piękna jest wokół, a wystarczy tylko nauczyć sie patrzeć.
UsuńPięknie i gratuluję tylu gatunków:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Są dni kiedy widać tylko mazurki i dzwońce, a są i takie jak ten, gdzie ujawnia się reszta.
UsuńLeśny spacer po deszczu świetne sprawa, bogactwo gatunkowe masz ogromne, zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńPiękne poidełko.
Pozdrawiam serdecznie
Stara płytka taca, to lubią najbardziej chociaż znacznie częściej korzystają z kąpieli piaskowych. Dziękuje i pozdrawiam.
Usuń"Małe czubki" na drzewkach - fajnie to wygląda - też mam gdzieś takie zdjęcie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę i fajny komentarz. Pozdrawiam!
UsuńOstatnio widziałem dzięciołka żerującego na trzcinach, czy to dla niego normalne w zimie?
OdpowiedzUsuńZ pewnością normalne tak jak normalne dla szpaków, czy na przykład wąsatek, chociaż dla tych ostatnich to całoroczna norma:))
Usuń