czwartek, 9 lipca 2015

Po nocnym deszczu

Po nocnym deszczu prawie nikomu nie chciało się wyściubiać dzióbka z kryjówki, nikomu oprócz kopciuszka, który jak zwykle przyleciał pod dom wziąć poranną kąpiel. 


Deszcz był niewielki i wszystkie rośliny najpierw chciwie piły, a potem zatrzymały na sobie ostatnie krople, by mieć choć mały zapas, bo kiedy spadnie następny deszcz nie wiadomo. Będąca w pełni kwitnienia lawenda aż tak bardzo za nim nie tęskniła, 


ale malwy były bardzo spragnione. 


Papierówka, najwcześniejsza z wszystkich odmian jabłek, na woskowej skórce zatrzymała maleńkie kropelki, 


podobnie świdośliwa. 


Na dojrzewających wiśniach i porzeczkach wisiały wielkie krople. 



Świdośliwa ma miękkie, granatowe, słodkie owoce i jest przysmakiem kosów, paszkotów, mazurków i różnej ptasiej drobnicy. Okazuje się, że lubi ją i dzięcioł zielony, którego niechcący wypłoszyłam, a on zamiast usiąść w jakimś dobrze oświetlonym miejscu, przysiadł na słupie w głębokim cieniu brzozy. 


Kiedy zza chmur wychyliło się słońce ptasie towarzystwo jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęło przysiadać w różnych słonecznych miejscach by nieco osuszyć pióra i wreszcie zjeść śniadanie. Na belce przy pastwisku przegląd łąki robił młody kopciuszek(chyba), 


a na czubku małego świerka makolągwa.  


Po Dużej Łące przechadzała się kompletnie przemoczona żurawia rodzina. 


Nad stawem, na grubym sosnowym kikucie przyłapałam zamyślonego dzięciołka, może myślał, a może nasłuchiwał, bo po kilku filozoficznych minach i drobnych zabiegach higienicznych zszedł pod gałąź po jakieś sobie tylko wiadome zapasy. 





Ta sosna miała ogromne wzięcie, nieco wyżej polowała muchołówka 


i co chwila przylatywały modraszka


i czubatka, 


był też świergotek. 


Na tej samej sośnie szukał śniadania dzięcioł duży i znalazłszy szyszkę, poleciał z nią na kołek ogrodzeniowy. 



Na krańcu pastwiska przy lesie spotkałam panią kopciuszkową 


i młodego kopciuszka, 


a na miedzy przy krzaku czarnego bzu i w starych drzewach owocowych, blisko siebie rezydowały rodziny pokląskw i świergotków. 









To, co widać na zdjęciach to nie wszystko, na wiśni sąsiada była jeszcze kłótnia paszkota ze sroką, były tokujące skowronki nad łąką, były jaskółki, które latały za mną krok w krok wykorzystujące to, że idąc w wysokich trawach płoszę owady, były ciekawskie pierwiosnki i nieustannie czymś zainteresowane mazurki. Ale tempo ich poruszania było takie, że zdjęć nie dało się zrobić. Czy zawsze muszą być zdjęcia, fajnie jest tak po prostu przejść się rano po gospodarstwie i zobaczyć, co słychać w wielkim świecie małych ptaków.

26 komentarzy:

  1. Twoja wieś nie powinna nazywać się Maruny, a np. Ptasiewo, albo Coduszazapragnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, tu jest to o czym często piszesz, zadrzewienia śródpolne, miedze, pasma starodrzewu w łąkach, zakrzaczenia porastające mokradełka i rowy, a to sa bardzo dobre ptasie mieszkania.

      Usuń
  2. Oto ile może deszczyk :), wyczekany i nieoceniony. Dobrze, że w końcu spadł, bo susza jest okrutna. Na moim balkonie do poidełka dolewam wody dwa razy dziennie, tak szybko znika.
    Fotograficzna sesja wyjątkowo udana, ile gatunków, aż paszcza się cieszy. Ummm.... papierówka.... smak dzieciństwa... mogłam bezkarnie je wcinać ile dałam radę. Prosto z drzewa. Lekko niedojrzałe, pychota.
    Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ptaków jest rzeczywiście dużo i też ciągle wymieniam wodę, a papierówka w tym roku obrodzi, ale np. śliwa jerozolimka już nie.

      Usuń
  3. Krzysiek ma 100%-ową rację, z tym że ja nazwałbym ją Coduszazapragnieijeszczesporowięcej. Podejrzewam, że gdybyśmy mieszkali w Niemczech taka nazwa nikogo by nie zdziwiła. Tym razem obstawiam czubatkę. Nie mam do niej szczęścia, a oddałbym za takie spotkanie niejednego rycyka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakbyś, Drogi Wojciechu, korzystał z zaproszeń i przychodził na umówione wspólne wypady, to dla samych czubatek musiałbyś kupić dysk zewnętrzny 2 Tb po trzech wyjściach! :)))
      Las po którym chadzam to ... Czubatkowodowoliijeszczewięcej! :))))

      Usuń
    2. Co do tego "sporowięcej" to się zgodzę, bo połowy to raczej nie widzę, nie mówiąc o fotach. Czubatka mnie zaskoczyła, dwa lata temu wczesną wiosną zrobiłam jej zdjęcia jak chodziła pod sosną za bagnem i to całakiem blisko, ale z emocji wszystkie wyszły słabe. A rycyków u mnie nie ma i szkoda.

      Usuń
    3. A ja nie mam szczęścia do czubatek. Jeśli masz takie czubate Eldorado, to dlaczego tak rzadko je pokazujesz?

      Usuń
    4. Chyba będzie trzeba i to nie na czubatki, bo dzisiaj nad Barczewem widziałam stado (przy tym wietrze nie dało sie utrzymać klucza) żurawi lecące na zachód, jeśli i gęsi zaczną lecieć, to mamy w 1/3 lata jesienne migracje.

      Usuń
    5. Grażynko, wiesz, że jestem zwierzolubem i niezmiernie rzadko podnoszę aparat do mikroptiszek. Czubatki pokazywałem kilka razy, moje etykiety pokazują, że 4, i wystarczy :)))

      Usuń
    6. E tam, e tam, wiem, że je bardzo lubisz i miłoby było zobaczyć czubatki częściej, szczególnie z nabliższego bliska. Nawet łatwych do zobaczenia pliszek masz 6.

      Usuń
  4. Ja to nawet nie potrafiłabym nazwać i rozpoznać większości z wymienionych tu gatunków. Ale pocieszam się, że przynajmniej rasy kotów i psów są mi jako tako znane ;-).
    Może kiedyś po przeczytaniu wielu takich właśnie postów, będę w stanie choć częściowo zorientować się, jakie ptaki zamieszkują w moim ogrodzie :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie zawsze wiem jakiego ptaka sfociłam, ale lubie o nich czytać, lubię przegladać atlas i dochodzić krok po kroku kto na mojej sośnie siada. Po kilku razach można po wyglądzie, po głosie większość rozpoznać.

      Usuń
  5. Od jakiegoś czasu rozpoznaję więcej ptaków niż bociany. Odkąd fotografuję ptaszki poznaję je i chętnie wyszukuję nowe. Chadzając do parku znajduję, nad Wisłą także. Ale przyznaję, że tak bogatej wiedzy nie posiadam. Wszystko przede mną.
    A co do deszczu to chciałabym by w moich stronach spadł. Póki co to czasami pokropi. O dużych kroplach póki co można zapomnieć. A tu na zdjęciach tak ładnie wyglądają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też własnie w ten sposób poznaję ptaki, motyle, rośliny. Im więcej książek i obserwacji tym więcej wiedzy. Nikt nam nie każe sie tego nauczyć, lubimy to wiedzieć i to jest bardzo miła różnica:)) Trafiło się, że przez pół godziny padało nad ranem, przy takiej suszy to sie nawet za nawałnicami tęskni.

      Usuń
  6. Najbardziej podoba mi się zdjęcie 26, z tym jegomościem drącym dzioba ;-)
    Zdjęcia, jak zwykle, ciekawe, ale przecież najważniejsze jest to bogactwo przyrody w naszym otoczeniu i to, żeby człowiekowi chciało się je dostrzegać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to młoda pokląskwa. Starałam sie wypatrywać ptaki chodzac do lasu, bo przecież te dzikie, to jakby fajniejsze, a tymczasem okazało sie , że chaszczach okalajacych pastwisko i łąki jest nieprzebrane bogactwo i w dodatku większość właśnie wyprowadziła młode, stąd to darcie dzioba. Zgadzam sie z Panią, ludzie nie zdają sobie sprawy ile piękna jest wokół, a wystarczy tylko nauczyć sie patrzeć.

      Usuń
  7. Pięknie i gratuluję tylu gatunków:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Są dni kiedy widać tylko mazurki i dzwońce, a są i takie jak ten, gdzie ujawnia się reszta.

      Usuń
  8. Leśny spacer po deszczu świetne sprawa, bogactwo gatunkowe masz ogromne, zazdroszczę :-)
    Piękne poidełko.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stara płytka taca, to lubią najbardziej chociaż znacznie częściej korzystają z kąpieli piaskowych. Dziękuje i pozdrawiam.

      Usuń
  9. "Małe czubki" na drzewkach - fajnie to wygląda - też mam gdzieś takie zdjęcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio widziałem dzięciołka żerującego na trzcinach, czy to dla niego normalne w zimie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością normalne tak jak normalne dla szpaków, czy na przykład wąsatek, chociaż dla tych ostatnich to całoroczna norma:))

      Usuń