wtorek, 23 maja 2017

Wilga

Lubi stare liściaste drzewa i właśnie z pasa starych brzóz za łąką usłyszałam go pierwszy w tym roku raz, czyli jakiś tydzień temu. Chociaż wilgowe pogwizdywanie słychać było już w kwietniu, to od jakiegoś czasu wiem, że to szpaki sprytnie je naśladują. Rok temu słyszałam i widziałam drozda śpiewaka, który w swoje trele także wplótł  piosenkę wilgi. Słyszeć to jedno, a zobaczyć to drugie i było jak zwykle, czyli każda wyprawa mająca na celu spotkanie oko w oko kończyła się niczym. Aż w piątek koło siódmej rano samczyk rozśpiewał się w wielkiej starej brzozie rosnącej za domem Marii. 


Był czujny i kiedy tylko wychyliłam się zza płotu przeleciał w sosny nad krowim stawkiem. To mi wystarczyło. Zaczęłam śledzić małą żółtą plamkę i prawie udało się. 




Jeśli chodzi o głos natura łaskawa była tylko dla samca. On żerował i aksamitnie pogwizdywał od strony łąki Marii, 








ona skrzeczała jak stara wyżymaczka na niewysokim drzewie przy stawku. Kiedy podeszłam zbyt blisko oboje zniknęli. Drugie spotkanie było dzisiaj. Wracałam z porannego podglądania wysiadującej jeszcze jajo żurawki i zobaczyłam samca jak przysiada na tej samej brzozie, na której był w piątek. 




Coś przekąsił, lotem opadającym zszedł w dół na stertę brzozowych gałęzi, które zostawili po swoich ochronnych działaniach energetycy, rozejrzał się, wrócił na chwilę na brzozę i odleciał. 





Tak, to tak, najważniejsze, że kręcą się w pobliżu i szanse na spotkanie rosną. Odbyło się dziś jeszcze jedno, bardzo krótkie. Ona skrzeczała na gałęzi sosny rosnącej nad starą piwnicą. 



Ach! Jakże by to było cudnie gdyby tam zbudowała gniazdo, ale wilgi wolą liściaste, a i to, że to ścisły rewir wiewiórki czyni wybór mocno ryzykownym.  Kto wie, może któryś klon nad stawem się nada, albo jesion za stajnią. Kto wie, może wrócą stare dobre czasy, kiedy wilgi siadywały na płocie i obserwowałam je z tarasu. Tylko, że wtedy przylatywały na czereśnie, a tych już nie ma. Obu drzewkom korzenie podgryzł karczownik, a liście zjadła ogrodnica niszczylistka i umarły, ale od trzech lat o tej samej porze co czereśnie owocuje słodziutka świdośliwa. Smakuje wilgom morwa, może posmakuje i świdośliwa.  Jeszcze jest czas i na spotkania i na fajne zdjęcia, one dopiero zaczynają budować gniazdo i znosić jaja, a są tacy, co już mają spore gromadki tegorocznych dzieci, ale o tym może za dwa, trzy dni. 

16 komentarzy:

  1. Gratuluję i zazdroszczę:) W lesie kortowskim bytuje sporo wilg i ... i na tym koniec. Siedzą skubane tak wysoko, że samo ich wypatrzenie graniczy z cudem, a że cudów nie ma, więc ... :))))) Tak poważnie, to kolejny, ważny gatunek na mojej liście życzeń, ale jak na razie całkowicie poza moim zasięgiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale chyba nie ma czego, bo trochę daleko. Rok temu chodziłam za nią w dużym starym lesie, nie do zobaczenia, ale i za moją łąką siedziała w ulistnionych już brzozach i tez nic. A w tym roku, koniec maja, a liści wciąż mało i może dlatego :))

      Usuń
    2. Jest czego, gdyż A) wypatrzyłaś, B) Sfotografowałaś C) I masz :))

      Usuń
  2. To dopiero spotkanie ,wilga piękny ptak i Tobie się to udało i spotkać i uchwycić go na zdjęciu,wspaniale,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie to drugie spotkanie to czysty przypadek, miałam szczęście. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  3. Grażynko, spotkanie (czyt. wypatrzenie) wilgi to zawsze piękne doznanie. Ten gatunek ma tę wyjątkową cechę, że głównie go słychać, a mimo, nazwijmy to, mało kamuflażowego upierzenia, trudno go dostrzec. W zeszłym roku wprawdzie udało mi się ją sfotografować, ale pozostał niedosyt i to poważny. Przyczyna jest oczywiście jedna - odległość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz rację, i zawsze kiedy ją widziałam, żałowałam, że tak wysoko albo tak daleko, chociaż raz w sierpniu jadąc samochodem zobaczyłam kilkanaście siedzących na linii, ale nie miałam sprzętu, a siedziała tuż tuż. Podobno odlatują pojedynczo, może to była jakaś narada przed rozstaniem?

      Usuń
    2. może rzeczywiście się żegnały :)

      Usuń
    3. Obrazek był piękny, do tej pory to pamiętam :))

      Usuń
  4. Wspaniałe zdjęcia w locie. To bardzo ostrożny ptak i nie łatwo go uchwycić mimo, że z takim kolorem to powinien być widoczny na odległość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!Trochę na oślep robiłam te zdjęcia i z ręki, a za drugim razem miałam statyw i to w locie wyjątkowo mi się udało.

      Usuń
  5. Kiedys na pewnej wsi mazowieckiej przemknela mi miedzy drzewami jak zolta strzala . ona, wilga! sparalizowalo mnie z wrazenia. a w Wenezueli jest tyle takich podobnych ptakow z rodziny icteridae, ze nie zwaracalam juz na nie uwagi. Wilga jest oriolem, moja wiedza ornitologiczna nie pozwala na rozroznienie miedzy tymi rodzinami ptakow...sa prawie identyczne.
    Ale wracajac do wilgi, wtedy strasznie przezylam, ze nie moglam jej sfotografowac! pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwie Ci się, marzyłam, by je mieć na zdjęciach od dawna i sporo okazji zmarnowałam. Są piękne i w locie i na gałęzi, kiedyś przez chwilkę widziałam jak brała kąpiel muskając brzuszkiem jezioro, ciągle mam to w oczach. Może jeszcze kiedyś się uda. Uściski :))

      Usuń
  6. Gratuluję spotkania! Nie widziałam jeszcze nigdy wilgi. Piękne ptaszydło! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widuję czasami, a w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Czekam aż wyprowadzą lęgi i mam nadzieje trafić na ten moment bo wtedy łatwiej jest je sfotografować. Dziękuję!

      Usuń