Lubi stare liściaste drzewa i właśnie z pasa starych brzóz
za łąką usłyszałam go pierwszy w tym roku raz, czyli jakiś tydzień temu.
Chociaż wilgowe pogwizdywanie słychać było już w kwietniu, to od jakiegoś czasu
wiem, że to szpaki sprytnie je naśladują. Rok temu słyszałam i widziałam drozda
śpiewaka, który w swoje trele także wplótł piosenkę wilgi. Słyszeć to jedno, a
zobaczyć to drugie i było jak zwykle, czyli każda wyprawa mająca na celu
spotkanie oko w oko kończyła się niczym. Aż w piątek koło siódmej rano samczyk
rozśpiewał się w wielkiej starej brzozie rosnącej za domem Marii.
Był czujny i
kiedy tylko wychyliłam się zza płotu przeleciał w sosny nad krowim stawkiem. To
mi wystarczyło. Zaczęłam śledzić małą żółtą plamkę i prawie udało się.
Jeśli chodzi
o głos natura łaskawa była tylko dla samca. On żerował i aksamitnie pogwizdywał
od strony łąki Marii,
ona skrzeczała jak stara wyżymaczka na niewysokim drzewie
przy stawku. Kiedy podeszłam zbyt blisko oboje zniknęli. Drugie spotkanie było
dzisiaj. Wracałam z porannego podglądania wysiadującej jeszcze jajo żurawki i
zobaczyłam samca jak przysiada na tej samej brzozie, na której był w piątek.
Coś
przekąsił, lotem opadającym zszedł w dół na stertę brzozowych gałęzi, które
zostawili po swoich ochronnych działaniach energetycy, rozejrzał się, wrócił na chwilę na
brzozę i odleciał.
Tak, to tak, najważniejsze, że kręcą się w pobliżu i szanse
na spotkanie rosną. Odbyło się dziś jeszcze jedno, bardzo krótkie. Ona
skrzeczała na gałęzi sosny rosnącej nad starą piwnicą.
Ach! Jakże by to było
cudnie gdyby tam zbudowała gniazdo, ale wilgi wolą liściaste, a i to, że to ścisły rewir wiewiórki czyni wybór mocno ryzykownym. Kto wie, może któryś klon nad
stawem się nada, albo jesion za stajnią. Kto wie, może wrócą stare dobre czasy,
kiedy wilgi siadywały na płocie i obserwowałam je z tarasu. Tylko, że wtedy
przylatywały na czereśnie, a tych już nie ma. Obu drzewkom korzenie podgryzł
karczownik, a liście zjadła ogrodnica niszczylistka i umarły, ale od trzech lat
o tej samej porze co czereśnie owocuje słodziutka świdośliwa. Smakuje wilgom
morwa, może posmakuje i świdośliwa.
Jeszcze jest czas i na spotkania i na fajne zdjęcia, one dopiero zaczynają
budować gniazdo i znosić jaja, a są tacy, co już mają spore gromadki
tegorocznych dzieci, ale o tym może za dwa, trzy dni.
Gratuluję i zazdroszczę:) W lesie kortowskim bytuje sporo wilg i ... i na tym koniec. Siedzą skubane tak wysoko, że samo ich wypatrzenie graniczy z cudem, a że cudów nie ma, więc ... :))))) Tak poważnie, to kolejny, ważny gatunek na mojej liście życzeń, ale jak na razie całkowicie poza moim zasięgiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale chyba nie ma czego, bo trochę daleko. Rok temu chodziłam za nią w dużym starym lesie, nie do zobaczenia, ale i za moją łąką siedziała w ulistnionych już brzozach i tez nic. A w tym roku, koniec maja, a liści wciąż mało i może dlatego :))
UsuńJest czego, gdyż A) wypatrzyłaś, B) Sfotografowałaś C) I masz :))
Usuń:))
UsuńTo dopiero spotkanie ,wilga piękny ptak i Tobie się to udało i spotkać i uchwycić go na zdjęciu,wspaniale,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzczególnie to drugie spotkanie to czysty przypadek, miałam szczęście. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńGrażynko, spotkanie (czyt. wypatrzenie) wilgi to zawsze piękne doznanie. Ten gatunek ma tę wyjątkową cechę, że głównie go słychać, a mimo, nazwijmy to, mało kamuflażowego upierzenia, trudno go dostrzec. W zeszłym roku wprawdzie udało mi się ją sfotografować, ale pozostał niedosyt i to poważny. Przyczyna jest oczywiście jedna - odległość :)
OdpowiedzUsuńOczywiście masz rację, i zawsze kiedy ją widziałam, żałowałam, że tak wysoko albo tak daleko, chociaż raz w sierpniu jadąc samochodem zobaczyłam kilkanaście siedzących na linii, ale nie miałam sprzętu, a siedziała tuż tuż. Podobno odlatują pojedynczo, może to była jakaś narada przed rozstaniem?
Usuńmoże rzeczywiście się żegnały :)
UsuńObrazek był piękny, do tej pory to pamiętam :))
UsuńWspaniałe zdjęcia w locie. To bardzo ostrożny ptak i nie łatwo go uchwycić mimo, że z takim kolorem to powinien być widoczny na odległość.
OdpowiedzUsuńDziękuję!Trochę na oślep robiłam te zdjęcia i z ręki, a za drugim razem miałam statyw i to w locie wyjątkowo mi się udało.
UsuńKiedys na pewnej wsi mazowieckiej przemknela mi miedzy drzewami jak zolta strzala . ona, wilga! sparalizowalo mnie z wrazenia. a w Wenezueli jest tyle takich podobnych ptakow z rodziny icteridae, ze nie zwaracalam juz na nie uwagi. Wilga jest oriolem, moja wiedza ornitologiczna nie pozwala na rozroznienie miedzy tymi rodzinami ptakow...sa prawie identyczne.
OdpowiedzUsuńAle wracajac do wilgi, wtedy strasznie przezylam, ze nie moglam jej sfotografowac! pozdrawiam serdecznie
Nie dziwie Ci się, marzyłam, by je mieć na zdjęciach od dawna i sporo okazji zmarnowałam. Są piękne i w locie i na gałęzi, kiedyś przez chwilkę widziałam jak brała kąpiel muskając brzuszkiem jezioro, ciągle mam to w oczach. Może jeszcze kiedyś się uda. Uściski :))
UsuńGratuluję spotkania! Nie widziałam jeszcze nigdy wilgi. Piękne ptaszydło! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa widuję czasami, a w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Czekam aż wyprowadzą lęgi i mam nadzieje trafić na ten moment bo wtedy łatwiej jest je sfotografować. Dziękuję!
Usuń