wtorek, 16 maja 2017

Krętogłowy

Pierwsze spotkanie cztery lata temu, było zupełnie przypadkowe, do brzozy zwabił mnie dzięcioł duży i przy okazji zrobiłam zdjęcie jakiemuś dziwakowi siedzącemu na bocznej gałęzi. 


Nie odzywał się, a może i odzywał, ale wtedy nie znałam większości ptaków, a tym bardziej ich głosów.  Teraz potrafię rozpoznać kilka, ale kiedy pod koniec kwietnia usłyszałam męczliwo jękliwe pjee, pjee, pje, pje, pje, nie potrafiłam w żaden sposób przypisać tego do jakiegoś znanego mi ptaka. Rozglądałam się usilnie, mijał dzień za dniem, a to dziwne wołanie rozlegało się coraz bliżej, aż nagle usłyszałam je z dębu nad stawem. To była trójka krętogłowów tańcząca wśród dębowych gałęzi coś w rodzaju menueta. Zatrzymałam się dość daleko, by ich nie spłoszyć, ale gdy zaczęły zaglądać do szpaczej budki lęgowej nie wytrzymałam, podeszłam bliżej, a one odleciały. 





Za czas jakiś wróciła para i dalej wdzięczyła się do siebie w tanecznych pląsach. 



Więcej takich zalotów już nie zaobserwowałam, za to kilka razy udało mi się dość blisko podejść. 








Najczęściej jednak było słychać to ich nawoływanie, a wypatrzenie ptaka wśród jabłoniowych gałązek lub w sośninie graniczyło z cudem. 




Potem poszerzyły rewir i odzywały się rzadko gdzieś z maruńskich łąk, ze starego sadu, aż wreszcie w sobotę rano znowu przyleciały pod dom. Przysiadły w swoim ulubionym miejscu, na sośnie, pod którą jest wielkie mrowisko, ale tylko jednego osobnika udało mi się zlokalizować, 



a nawet zobaczyć skręt głowy o 180 st.



To był przedostatni moment, bo w niedzielę rano, na dębie, na którym widziałam ich zaloty odbyło się wesele i „noc poślubna” jednocześnie. 






Od dwóch dni samczyk nawołuje z porośniętej starymi drzewami miedzy. Pewnie tam właśnie znalazły dziuplę w której przyjdą na świat małe krętogłowy. Może to i dobrze, będą miały spokój, bo pod domem, istne szaleństwo.  Pisałam o makolągwach, dzwońcach, szpakach, kopciuszkach, a doszły pierwiosnek, piecuszek, kapturka, piegża, dwie pary słowików, wilga i z łąki od strony wsi raz zagulgotał kulik. Kto by chciał mieszkać w takim tłoku? 

12 komentarzy:

  1. Grażynko, kręcę głową z podziwu nad bogactwem avifauny maruńskiej i Twoich tym samym osiągnięć. Pozostaje tylko klaskać, a klaskaniem mieć obrzękłe prawice ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Krzysiu! Myślę, że w tzw. terenie jest tak wszędzie, tylko trzeba by przydzielić jednego ornitologa na np. 100 ha i kazać mu całymi dniami chodzić, podglądać i dokumentować. Ptaki zmieniają też zwyczaje, tej wiosny już 3 razy widziałam latające nad domem jerzyki.

      Usuń
  2. W ogóle nie znałam takich ptaszków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głos jest bardzo charakterystyczny i mocny, ale zobaczyć je trudno. Miałam szczęście, bo dęby do tej pory nie rozwinęły liści.

      Usuń
  3. Miałam podobnie w zeszłym roku ,słyszałam ich nawoływania w drzewach koło mojego domu ,w tym niestety nie słyszałam ich...tyle,że u mnie nie skończyło się to sukcesem i krętogłowa nie widziałam jeszcze nigdy w życiu .Gratuluję zdjęć!
    Serdeczności.
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Miałam nadzieję, że zasiedlą budkę, ale niestety. Sadzę, że udało mi się je zobaczyć dzięki pogodzie, było zimno i zaloty trwały aż 3 tygodnie. Życzę Ci by jeszcze kiedyś wróciły. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. No i mamy (w dokładnie to Ty go masz) kolejny gatunek, z którym mi nie po drodze. Tzn. ja oczywiście bardzo chciałbym je sfotografować, ale krętogłowy mają całkowicie odmienne preferencje :))) Kulik?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co robić, przyleciał i już, ale raz na 4 lata to nie szał. Pewnie zwabiła go duża liczba mrowisk w okolicy, chociaż na sośnie podjadał jakieś dłuższe robale :)) Kulik kulik, słychać go niemal co roku, łazi po takich niezbyt podmokłych łąkach, bywa przy krowim stawku, czasem leci nad Marunkę, ale ja go tylko słyszę, podobnie jak derkacza czy kszyka. Może w tym roku uda mi się je zwabić.

      Usuń
  5. Ja bym chciała mieszkać w takim tłoku! Ptasim, oczywiście :-)
    Kiedyś dawno temu wyjrzałam przez okno do ogródka i pod krzakiem zobaczyłam coś - to był krętogłów. Skąd się wziął w centrum miasta? Więcej już nigdy ich nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam o tłoku, bo w niedzielę krętogłów przekrzykiwał się ze słowikiem i w końcu to słowik miał ostatnie słowo :)) One podobno psim swędem czują mrówki trawnikowe. Miałam jedno zdjęcie z 2013 r i nigdy potem go nie widziałam. A ptaków jest w tym roku mnóstwo. Słowiki w czterech miejscach, tak było chyba z 10 lat temu.

      Usuń
  6. Nigdy nie widzialam tego ptaszka, az zajrzalam do atlsu, wysluchalam jego glosu tez, mialas szczescie! moze Ci sie rozmnoza w okolicy. Podziwiam Cie, ze w takim gaszczu potrafilas go wylapac i zrobic im zdjecia i to nawet tak intymne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam do noszenia okularów, nie jest wygodne ciągłe ich zakładanie i wsuwanie na nos, ale dzięki temu szybciej widziałam gdzie siedzą. Pisza w książkach, że nie są płochliwe, ale to nie prawda. Udało się :))

      Usuń