wtorek, 31 maja 2016

Tydzień temu

To było tydzień temu. W ogrodzie zakwitł pierwszy ogromny mak chiński, wzięłam to za dobrą wróżbę i wybrałam się nad Żurawi Staw by się przekonać, że u gągołów wszystko w porządku. Godzina zbyt późna na dobre zdjęcia, gorąco, więc wszyscy szukają cienia, a ten wiadomo w chaszczach, krzakorach, wysokich trawach. Na słońce wychodzi się tylko, kiedy komary dokuczą tak, że już nie można wytrzymać, albo też trawa w słońcu wyda się tak smakowita, że trudno się oprzeć. Staw zdał się pusty, tylko siedzącym po oczy w wodzie żabom i ważkom nie było gorąco. 


Minęło trochę czasu nim podpłynął do mnie samiec krakwy. To podjadał, to zaglądał w szuwary i nawoływał samiczkę. 



Siedziałam cierpliwie mając nadzieje, że i gągoły wkrótce się pokażą, gdy nagle na wschodnim brzegu zobaczyłam jakąś postać. Grzybiarz, o tej porze roku i w takich trawach?


Rzut oka przez obiektyw i wszystko jasne, za krzakiem stała wielka, piękna klępa. 


Ostatni raz widziałam ją tutaj rok temu, a ona za krzakiem, no jakże to tak? Telepatyczne sygnały, by chciała przejść kawałek dalej nie dawały rezultatu. Z tego wszystkiego zrobiłam szybki przegląd okolicy i okazało się, że od północy pasie się sarna, a obok brykają koźlaki -bliźniaki, 




w pobliżu łoszy stoi koziołek, a obok pasą się dwa żurawie. 


Łosza nie chciała się przesunąć ani odrobinę, więc ja musiałam zmienić miejsce obserwacji. 




Niestety była bardzo czujna i mimo dzielących nas 200 metrów i wiejącego od niej wiatru zauważyła mnie i poszła do lasu. Wróciłam do czatowni, a tam przed samym nosem pływały gągoły, o których pisałam w poprzednim poście. Świat wydał mi się jeszcze piękniejszy niż był i gapiłam się na nie dobre pół godziny, nie myśląc, że coś jeszcze mogłoby się wydarzyć, a wydarzyło się. 






Wyszedł sobie z lasu i skubiąc trawkę zmierza w kierunku żurawiej pary najprawdopodobniej wodzącej młodego. Niestety w wysokiej trawie marchwiak był nie do wypatrzenia, ale jeśli stary żuraw rozczapierzył skrzydła i obsztorcowywał jelenia, to z pewnością nie robił tego z powodu, dajmy na to rozdeptanej myszy. 


Jeleń najpierw nie zwracał na żurawia uwagi, ale kiedy ten drugi szedł za nim z wyciągniętym dziobem i ględził, byk odwrócił się zdumiony, a potem rozbawiony zapytał,
- do mnie mówisz,



tupnął tylną nogą, zrobił dwa kroki w kierunku żurawia, na szczęście przypomniał sobie, że do jeleniej burzy hormonów to jeszcze dobre trzy miesiące i wróci do skubania trawy. Z lasu wychodziłam nasycona spotkaniami, a jeszcze na łące stał samotny żuraw, 


a jeszcze nad łąka latały czajki. 


Czy od tamtej pory nic się nie zdarzyło? Zdarzyło! Były sarny, zające, i wilgi, były potrzos i trzcinniczek nad Pisą, było krótkie gulgotanie kulika wielkiego, dzisiaj pod dom przywiodła swoje tegoroczne dzieci modraszka, a na Dużej Łące zaczęła plumkać przepiórka. Będzie co opowiadać.

20 komentarzy:

  1. I to niby ja miałem wielogatunkowe spotkanie? Połowy tego, co Pani nie widziałem! No i oczywiście ta łosiowa wisienka na torcie:)Przyznam, że najlepsze dla mnie jest to drugie od góry, czyli łoś za firankami:) Takich zdjęć nie robi się raczej nad Biebrzą:) Przefajna ta sesja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A ja bym chciała zrobić takie zdjęcia ja Państwo robicie. Z bliska, wyraźne, w dobrym świetle i z porożem. Chociaż raz do roku.

      Usuń
    2. Zaproszenie nad Biebrzę jest cały czas aktualne:)

      Usuń
  2. Bogato tam u Pani :-) A spotkanie z łosiem to rarytas jakich mało. I ta duchota jakby mniejsza, gdy natura w inny sposób wynagradza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzyło się, to był dziwny dzień. Nie pamiętam, nawet podczas długiej wędrówki żebym spotkała ich tyle na raz i w dodatku w jednym miejscu, a łoś był super, szkoda, że tak daleko.

      Usuń
  3. Niesamowite spotkania, taka wyprawa to marzenie :) Piękny opis i zdjęcia, bardzo podoba mi się łoś. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Kiedy się mieszka na wsi o takie spotkania nie trudno tylko trzeba mieć trochę czasu i lubić spacery. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Zawsze mnie zadziwia, jakie łosie są duże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ogromne, jeleń jest w tym samym miejscu i w tej samej odległości.

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia! Gratuluję spotkania z łosiem...i przyznaję szczerze, że trochę zazdroszczę, oczywiście tak pozytywnie:)! Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Może kiedyś uda mi sieę spotkać je znacznie bliżej.

      Usuń
  6. Miejscówkę ma Pani świetną. :) Wybór zwierząt od a do z :) a ten łoś to moje marzenie, Na razie niespełnione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas upałów taki śródleśny staw to skarb dla zwierzaków i dla mnie też. Łosi jest tu kilka, ale pokazują się rzadko :)) Życzę rychłego spotkania.

      Usuń
  7. Bogato w kopytne na tej waszej Warmii, u mnie tylko sarny. Raz spotkałam stadko jeleni... Czekam na te przepiórki i inne ptaki, bo je kocham szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że one tu wszystkie są, plus daniele to nie ma wątpliwości, szkoda tylko, że tak rzadko je oglądam i w dodatku z tak daleka. Przepiórka jest tu od zawsze i nigdy jej nie widziałam tak jak i derkacza, ale mam plan i może ...

      Usuń
  8. Grażynko, niedługo okaże się, że 80 % wszystkich gatunków Polski, żyje w Marunach :))) Przyznaj się, co Ty tam wykładasz, że ciągnie do Ciebie wszystko co lata, pływa, łazi i pełza h aha ha ahaa Może masz tam jakis tajmeny czakram! ;) Brawo, brawo. Nie masz tam gdzieś działki do sprzedania? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taka okolica, a w tym roku jest wyjątkowo. Dzięki temu, że pada trawy porosły na półtora metra, jest się gdzie schować, to się towarzystwo złazi z całej okolicy. Są do kupienia chyba trzy działki nad Pisą i jedna w Dąbrówce obok stadniny.

      Usuń
  9. Jaki piękny samiec krakena...czy tam krakwy (dopisać o słowniczka ;)
    Piękne to zdjęcie, efekt nawilżenia monitora - znaczny.
    Widziałam dzisiaj coś podobnego w osiedlowej kałuży (minus kaczka) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Piękny to on był miesiąc temu jak zalecał się do kaczki, a teraz to już trochę przepierzony :)) Wszystkie kaczki prócz tego, że dzielą się na krzyżówki, krakwy, cyraneczki to jeszcze dzielą się na miejskie i kompletnie dzikie to się wcale nie dziwie, że widziałaś go w miejskiej kałuży. Kaczka nie przyleciała kiedy ją wołał, bo miała akurat coś ważnego do załatwienie, a potem pokazało się to cała towarzystwo i gdzieś ją pominęłam.

      Usuń