Tak jest od czasu jak postanowiły założyć rodzinę. Kiedy się
nie pójdzie, na Żurawim Stawie pływa pełno ich piór. Czyszczą to swoje odzienie
kilka razy dziennie i resztki rozrzucają gdzie popadnie. Kiedy dzisiaj tam dotarłam
pasły się przy trzcinach.
Są dość czujne, zauważyły ruch pod świerkiem i popłynęły
w okolice gniazda. Z gałęzi obok z jakimś dziwnym lamentem wychyliła się sójka,
przeleciała na złamaną sosnę, chwile popatrzyła i poleciała do lasu.
W
szuwarach został tylko perkozek. Tkwił w półdrzemce od czasu do czasu ziewając
i rzucając okiem na gniazdo, na którym od kilku dni siedzi jego małżonka.
Łabędzie kręciły się po stawie i gdy zbliżyły się do gałęzi, pod którymi
siedziała pani perkozkowa, jego samego ogarnęła nagła cholera. Pokrzykiwał,
przepływał szybko z miejsca na miejsce, podlatywał,
ale co może zrobić taki
maluszek masie 12 kilogramów pokrytej 25 tysiącami piór. Zatrzymał się na
środku i czekał na rozwój wypadków.
Łabędzie zaczęły toaletę, kiedy zobaczyłam
te synchroniczne ruchy domyśliłam się, co będzie za chwilę i miałam rację.
Wszystko trwało znacznie krócej niż poprzednio i nie ma sensu ponownie o tym
opowiadać. W końcu to kaczkowate i amory będą trwały tak długo dopóki nie
zostanie zniesione ostatnie jajo. Podczas miłosnych łabędzich uniesień pani perkozkowi
siedziała spokojnie na gnieździe,
naraz, w pospiechu przykryła jaja roślinami i
podpłynęła do małżonka.
Nikt by tego nie wytrzymał. Wszystkie kaczki przeniosły
się na drugą stronę stawu i tylko te dwa maluch siedziały na wodzie pod
wierzbowymi kikutami i z przerażeniem patrzyły na to, co wyprawiały łabędzie. A
te dostały kąpielowego amoku. Nurkowały raz po raz, tłukły potężnymi skrzydłami
o wodę, potrząsały ogonami, natłuszczały pióra i powtarzały wszystko od nowa,
jeszcze raz i jeszcze raz by wreszcie podnieść się i rozkładając skrzydła
pozbyć się wody, która przez te ich szaleństwa maleńkimi kroplami przyczepiła
się do piór.
Nagle zaczął padać deszcz i wszystko ucichło. Kiedy wyszłam z lasu
było prawie południe, nad łąkami świeciło słońce, motyle obudzone upałem (+25)
latały stadami. Zorzynki, cytrynki, pawiki, pokrzywniki, była też jedna dostojka
i dawno niewidziana rusałka żałobnik, czyli wkrótce odbędzie się osobna wyprawa
na motyle. Wlokłam się w tym upale noga za nogą, tyle atrakcji a jednak czułam
niedosyt, bo to przecież wiosna, a ja nie złowiłam niczego nowego. Podniosłam na chwile głowę i na czubku świerka
zobaczyłam pokląskwę, pierwszą w tym roku.
Od wczoraj słyszę kukułkę, jeszcze
tylko kobuz, orlik, trzmielojad, jeszcze słowik, wilga, i będzie komplet. Tak
szybko się ta wiosna wypełniła.
Świetne zdjęcia tego szalejącego łabędzia :) dał Ci popis i pokaz jak na zamówienie :)) Orlika już widziałem, wypatruj. Kukułki wczoraj koncertowały nieprzytomnie w lesie. Jedną doliczyłem do 122'! Nie wiesz co to oznacza? ;)
OdpowiedzUsuńMam im za złe, że zaanektowały staw dla siebie, to się jakoś próbują wkupić i co drugą wizytę pokazują coś nowego, tylko perkozków żal. Orlika nad stawem jeszcze nie ma, może być na końcu łąk, ale tam był wyrąb i jakoś mnie nie ciągnie. :)) Kukułka to kasa, 122? Pewnie kumulacja w lotto dojdzie do 122 milionów i to właśnie Ty wygrasz, pamiętaj, żeby zawsze mieć przy sobie jakąś kasę.
Usuńgdy jestem w lesie, to czuję się najbogatszym człowiekiem świata! :)
UsuńJa też :))
UsuńPerkozki cudne. Muszę zatem odwiedzić Żurawi Staw. No i koniecznie trzeba wybrać się na motyle :-)
OdpowiedzUsuńGniazdo jest od południowo-wschodniej strony, trzeba przejść lasem za amboną. Motyle mnie zdumiały, bo oprócz mniszka to kwiatów łąkowych jest bardzo mało. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńAch jak on się wyprężał, jak pokazywał pierś piękną. Wspaniały pokaz siły i elegancji. Ja na moim stawie mam parę, ale skrytą daleko i niedostępną dla moich 300 mm. A majówką pod znakiem zmiennocieplnych i maleństw pierzastych raczej.
OdpowiedzUsuńO tak, puszyły się , szalały jakby dostały głupawki. Staw należał do nich :)) Ja też robiłam to 300mm. Foty są bez kadrowania, ale byłam schowana.
UsuńLabedzie rzeczywiscie robia piekne wygibasy i ich biel az poraza...patrzylabym i patrzyla! ja dzisiaj po raz drugi pognalam do Lazienek, widzialam niezwykle zachowanie kaczek mandarynek, samiczka pilnowala kaczatek malusienkich a z 10 samcow wkolo bilo sie, dziobalo , odganialo..nic nie moglam z tego harmideru zrozumiec...ale wszystko to wygladalo przecudnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na motyle!!!!pozdrawiam
Wiesz, jak tak posiedzisz w miejscu 1,5 godziny i patrzysz na to samo, to coś się klaruje :)) Tego właśnie mi brakuje, młodych płynących za mamą :)) Mandarynka? Marzenie! Dziękuje i pozdrawiam serdecznie.
UsuńPiękne zdjęcia łabędzia. Na ostatnim super prezentacja łabędzia :) U mnie orliki już są dłuższy czas. Dzisiaj miałem 2 obserwacje orlika. Łabędzie para dzieli zatoczkę z krzykliwym, pierwszy raz jest tu krzykliwy od 6 lat.
OdpowiedzUsuńDziekuję! Poszalały sobie. Krzykliwców jeszcze nigdy na żywo nie widziałam. Wiem, że są na Kwiecewie, ale jakoś nie ma kiedy. Orliki, wiem, że są w starym lesie, to wyprawa pieszo 3km w jedną stronę, a że tam był ostatnio wyrąb to też nie mogę się zebrać.
UsuńMa Kwiecewie wczoraj nie było krzykliwych. Tego o ktorym piszę to autko koło leśniczówki Września i mały spacerek i jest krzykliwy, a orlik to spacerek w przeciwną stronę ;)
UsuńO krzykliwych na Kwiecewie mówi mi kolega, ale nie na polderze, a gdzieś kawałek dalej. Ja specjalnie nie jeżdżę, mam swoje ulubione bagienka, jeziorka koło siebie. Dzisiaj poniosło mnie trochę dalej bo nad Linowskie, ale tylko na rekonesans.
UsuńRewelacyjnie uchwycone łabędzie! A sójka zawsze będzie mnie zachwycać kolorem piórek :-).
OdpowiedzUsuńDziekuję! Sójka to taka nagroda, bo siedziałam już trochę i nic, aż tu nagle przyleciała i usiadła bardzo blisko, a łabędzi szał rzeczywiście był fajny, wystarczyło tylko pstrykać.
UsuńNo i słuszna decyzja, żeby się do ciebie zapuścić przed snem i pooglądać łabędzie pouklepywane jak poduszki ;)
OdpowiedzUsuńSedno, najpierw się miętosiły, a potem uklepały jak puchowe poduchy. 2.18? Ja za dwie godziny wstaję.
Usuń