sobota, 4 czerwca 2016

Nie spłoszyć...

To jeden z tych przecudnych poranków, kiedy po niezbyt chłodnej nocy słońce wschodzi i mnoży się w nieskończoność w milionach kropel rosy przytulonych do listków, listeczków, kłosów. 


Na miedzy pyszni się pąk róży,


Ten pąk róży, co dobył zaledwo pół skroni
W uścisk liści od spodu tak czujnie ujęty!
Ten uśmiech, co się uczy i barwy i woni –
Ten czar, co tym czaruje, że nierozwinięty!”


A kiedy patrzy się między głogi, nic poza wysoką na półtora metra trawą nie można zobaczyć, nic prócz uroku tego poranka. 


Kozibród łąkowy syci złote oko słońcem i z zachwytu liście poskręcały mu się niczym loki. 


Nagle z pasa olch przy Marunce wylatuje błotniak. 


A więc to tam ma gniazdo. Niby poluje, a podlatuje coraz bliżej sugerując, że jest gotowy na wszystko, jeśli ktoś zbliży się do jego skarbu. 






Uznawszy, że niebezpieczeństwa nie ma znika za górką. Z niezbyt jeszcze wysokiego zboża sterczą wielkie uszy. 


Gdy się jest niewielkim zającem tylko dzięki nim można usłyszeć, że coś się zbliża i w porę uciec. Wielkie uszy właśnie usłyszały dziwaczny dźwięki. To zdradliwa rosa przeskakuje z łodyg i liści na spodnie człowieka, spływa do gumiaków, a bose stopy ocierając się o gumę skrzypią i przy każdym kroku słychać chlupotanie wody. Jest cieplutka i bardzo miło się tak idzie, ale głośno, zbyt głośno by nie wyrwać z rozkosznej drzemki koziołka. 


Podrywa się nagle, odskakuje na górkę, i przeszedłszy się po linii horyzontu uznaje, że najbezpieczniej będzie pohopsasać do lasu. 






Hopsasanie upewnia go, że nikt za nim nie biegnie i jak tylko dotrze do lasu będzie mógł jeszcze trochę pospać. Nikt rzeczywiście nie biegnie za koziołkiem, bo kawałek dalej na głogu śpiewa pięknie pan pokląskwa. 


Można go słuchać i słuchać, a przy okazji wylać wodę z butów, sięga już wyżej kostek. Nie co dzień taka czynność odbywa się na środku łanu zboża toteż żuraw przelatując niby przypadkiem wyciąga szyję, by się temu dokładnie przyjrzeć. 


Zatrzymuję się by ogarnąć wzrokiem wszystko dookoła, dostrzegam mak i


Na palcach doń się zbliżam, by kroków odgłosy
Nie spłoszyły tej ciszy, w której trwa i rośnie,
I oczy przymykając, całuję zazdrośnie
Jedwab ciepły od słońca i mokry od rosy”


(W poście wykorzystałam fragmenty wiersza B.Leśmiana Pieszczota)

14 komentarzy:

  1. Jejku, jak pięknie!
    Uwielbiam dzikie róże. Mam na osiedlu wielki różany gąszcz i zawsze jest w nim co fotografować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było naprawdę cudownie, a tak mi się nie chciało wejść w tę rosę. Róże zdały mi się wyjątkowo piękne tego poranka.

      Usuń
  2. Grażynko, pomijam świetne zdjęcia i obserwacje, albo nie, nie pomijam, ja Ci ich gratuluję, ale przede wszystkim dziękuję Ci za "hopsasanie". Kreację językową doceniam najbardziej, a tym często mnie zaskakujesz. Doskonały wyraz! Uśmiech nie schodzi mi z twarzy :) Hopsasanie :)))) dobre ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie nie było mnie widać wśród traw, a on nie uciekał tylko takimi hopsasami udawał się do lasu. Ciesze się, że Ci się spodobało.

      Usuń
  3. Wszystkie zdjęcia są piękne, ale najbardziej podoba mi się drugie i ostatnie. Ładny rysunek obiektywu. Pozdrawiam:)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję! Przy otwartej przysłonie, zdarza mu się i czasem nawet ładny bokeh wyjdzie.

      Usuń
  4. Pewnie już o tym pisałem (pewnie wiele razy), ale zazdroszczę Pani okrutnie (może wreszcie kiedyś skończymy wreszcie z tym Pan/Pani:)) życia na zadupiu. Sam żyłem tak kiedyś i jeszcze trochę pamiętam, jak to jest wyjść z domu i już za furtką mieć Panią (to inny przypadek:)) Przyrodę wokół siebie. I to tak dobrze sfotografowaną!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Mój pierwszy komentarz był per Ty, ale Ty (proszę Pana) odpowiedziałeś per pani, no to co było robić.
      2. To nie jest tak blisko domu, jakiś kilometr trzeba zrobić, a szczęście polega na tym, że właścicielowi łąki i pola zepsuł się naraz traktor i kosiarka i stąd trawa wielka, myśliwym nie chce się w to włazić, a zwierzyna i ja mamy używanie.
      3. To moje zadupie jest niestety marne bo doszły dwa nowe domy, ale te prawdziwe okoliczne zadupia, takie łąki gdzie nikt nie chodzi, urwiska nad Pisą, trzcinowiska to najpiękniejsze kawałki świata jakie znam :) Dziękuję!

      Usuń
    2. Kurcze, jakoś tego nie zarejestrowałem, czyli odezwał się pracowy automat:) Z tą furtką oczywiście przesadziłem. Tak dobrze nie ma nawet nad Biebrzą:) PS. A ten traktor, to tak się sam z siebie zepsuł, czy trochę mu pomogłaś:)

      Usuń
    3. Wymodliłam, rok temu kosił w porze wykotu saren, nie było litości dla koźlaków za grosz, w dodatku biegały jego (właściciela) dwa psy. Teraz mają naprawić za tydzień i akurat będzie padał deszcz, a za 2 tygodnie to młode już będą same uciekały. Za moje ubiegłoroczne nerwy i łzy takie miłe zadośćuczynienie od losu.

      Usuń
    4. To ja mu zyczę, żeby mu ten traktor zdechł definitywnie!

      Usuń
    5. Wszystko na to wskazuje, bo była ostatnia żywa maszyna w tej zajezdni. Człowiek niby miły, ale podejście do zwierzaków ma jak niemal cała okolica. Życie należy się tylko ludziom.

      Usuń
  5. Och, jakże pięknie, niemal czuję te aromaty, słyszę te dźwięki. Też ostatnio chodziła po mokrych polach, woda na roślinach faktycznie czyni hałas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję! Masz rację, na początku był jakiś odurzający zapach, ale trawy pylą jak szalone, zaczęłam kichać i zupełnie o tym zapomniałam.

      Usuń