Jak ten czas leci. Moje gągoły kończą dzisiaj czterdzieści dni,
jeszcze piętnaście, może dwadzieścia i polecą. Zajrzałam dzisiaj nad staw by
sprawdzić jak się mają. Dzień był od rana pochmurny i myślałam, że może iść po
południu, ale trzy dobre wróżby skłoniły mnie do wizyty porannej. Najpierw, jak
na jakiś sygnał wszystkie jaskółki z okolicy wywiodły młode i przyleciały do
mnie na łąkę by je karmić, zaraz potem na środku pastwiska objawił się przemoczony
rosą zając, a w końcu, wracając ze stajni spotkałam nieumiejącego jeszcze latać
mazurka. Wstawiłam małego krzykacza do ogródka i pomyślałam, że skoro tak na
bogato dzień się zaczął to nie ma na co czekać.
Nad stawem cisza, przyjemnie
było zasiąść na pieńku i gapić się na rzęsę na wodzie i szuwary i słuchać
romansowych treli kosich samczyków przeplatanych nerwowym gdakaniem kosich
samiczek i pogwizdywań wilgi. Z szuwarów wypłynęły krzyżówki, może krzyżówki,
bo ptactwo się pierzy i czasami trudno rozpoznać.
Nagle, jak to zwykle nad
stawem bywa dał się słyszeć konkretny chlupot. Coś dużego weszło do wody i
brnęło przez młode trzciny. Kiedy ją zobaczyłam, jak zwykle z emocji nie mogłam
ustawić ostrości,
a już jak spojrzała w moim kierunku przestałam pstrykać.
W
końcu jakaś tam dokumentacja spotkania z łanią jest.
Wiem, że kiedyś tak będzie,
że zamiast siedzieć gdzieś w krzakach będę, jak wszyscy normalni fotografujący przyrodę,
szła sobie leśna drogą, a ona także będzie tą droga szła i wtedy całkiem
spokojnie zrobię jej zdjęcia doskonałe. Przeszła i zniknęła, jak sen piękny i
złoty,
a ja wróciłam do wypatrywania gągołów. Wreszcie między gałązkami a trawą
zobaczyłam je. Dwójka spała w rzęsie, a pozostałe dwa pływały kawałek dalej.
Jak one urosły, dzioby wymiarowe, ogony pełne, tylko jeszcze skrzydłom troszkę
brakuje. Widać w stawie jedzenia jest w bród, bo zdały mi się nawet dość
upasione. Patrzyłam jak pielęgnują piórka, jak nurkują i zastanawiałam się gdzie
są rodzice. Nagle gdzieś z boku dobyło się basowe kwaknięcie, potem
jeszcze raz i jeszcze, do tego dołączył ostrzegawczy wrzask kosa. Pomyślałam,
że człowiek albo duży zwierz idzie przez las, ale przez jakieś pięć minut nic poza
kwakaniem nie było słychać, więc wyszłam z czatowni i cichutko zakradłam się na
brzeg stawu. Na to tylko czekała sprawczyni basowego kwakania, czyli czapla.
Jak mnie zobaczyła nie wiem, ale skutecznie zdemaskowała i zadowolona z
posiadanej wiedzy odleciała.
Gągoły spokojnie żerowały dalej.
Już miałam odejść, kiedy jeden spojrzał na mnie
i powiedział.
- i co powiesz? Jesteśmy już prawie dorośli,
- tak mój drogi, prawie dorośli, zależni tylko od siebie i mam
nadzieję, że szczęśliwie przetrwacie te dwa tygodnie.
Może to nasze ostatnie spotkanie, może odlecą wcześniej, a
zimą każde znajdzie sobie jakieś interesujące towarzystwo i wiosną zamieszkają
na innym stawie i może nawet w innym
kraju. Miałam szczęście obserwować niemal całe ich dotychczasowe życie, czy można
chcieć więcej? Tak, chciałabym jeszcze zobaczyć ich pierwszy lot.
Zachwycam się!
OdpowiedzUsuńMiło! Bardzo miło!
UsuńNo Sumiński w spódnicy...tak samo uzależnia...no nie spódnica oczywiście�� Chce się czytać więcej i więcej. Koniowo uprzejmie pozdrawiam, z czasów OJ z ery Lacha i z Wrzesiny, pozdrowienia dla Kasi i Michała��
OdpowiedzUsuńAaaaaa, jak się cieszę. Koniowo witam i... strzelam, Małgosia? Ania?
UsuńChyba zbyt bezpośrednim tonem wypaliłam, ale to z wrażenia po przeczytaniu dwóch ostatnich postów. Poznałam Panią przy okazji sędziowania w OJ, a dzieci na koniowych wczasach we Wrzesinie, gdzie wtedy pracowałam. Pozdrawiam - Magda
UsuńŻadne tam pani, internetowe zwyczaje są jasno określone. Myślałam, że razem jeździłyśmy w teren stąd Małgosia i Ania. Oczywiście, że Cię pamiętam i pozdrowię dzieciaki.
UsuńTe jaskółki, to mistrzostwo świata! W życiu czegoś takiego nie widziałem, o sfotografowaniu nawet nie wspominając! PS. Coś czuję, że ta łańka jeszcze tam wróci:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!Młode usiadły na linii w kolejce do karmienia, a matka latała im przed nosem z muchą w dziobie i zachęcała do odebrania w powietrzu, bez kolejki, jedno się odważyło i to była ta sekunda kiedy zawisły, bo tak to latały jak błyskawica:) Łańka ma prawdopodobnie młode w trawach, bo się oglądała i ogladała.
UsuńGrażka ... padłem! Takiego zdjęcia jak te jaskółki nie widziałem jak żyję!!! Pulitzer czy jak się to pisze :) BRAWOOOOOOOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńNajszczersze gratki! Fajny ten Mazur w trawie ;)
Dziękuję, ale dobrze wiesz, że to szczęście w dodatku były chmury i sama nie wiem jak mi się to udało:)) Mazurków jest jak much, nie wiem co jest ale, z gniazd wychodzą jeszcze nie przygotowane do latania. Już 3 razy wyjmowałam takie młodziaki ze strych, nie wiem jak tam włażą, a potem siedzą na klapie i ćwierkają na matkę, niby trochę podlatują ale słabo. Taki dziwny rok, że stare zostawiają maluchy same i biorą się za następny lęg.
Usuńw sporcie jest takie powiedzenie - szczęście sprzyja lepszym :)
UsuńGrazynko! ale mistrzynia jestes! dwie jaskolki w locie zaparly mi dech...cuuuuudnieeee!! ogladam i ogladam! tez tak bym chciala kiedys! jak zwykle wszystko mi sie podoba, ale te jaskolki!!!!
OdpowiedzUsuńJezeli chodzi o Wilno, to niechcnacy kliknelam w "publikuj" a post nieskonczony a wiec przywrocilam go wersji roboczej. Jako,ze ciagle z bratem jezdzimy teraz po Polsce to nie mam czasu by zasiasc i skonczyc robote. Sciskam Cie serdecznie
Dziękuję, to naprawdę przypadek, uganiałam się za nimi i nic mi nie wychodziło i przyszedł moment.
UsuńZ Wilnem nie szkodzi, myślałam, że u mnie się coś popsuło. Miłego podróżowania. Pozdrawiam!
Ciekawe ujęcia szalonych jaskółek. Gągoły, które osiągnęły już sędziwy wiek - też piękne! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńStaw niestety prawie cały jest pokryty rzęsą i były chmury, dobrze, że blisko podpłynęły. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńniesamowicie jaskółki uchwyciłaś ! :)))) i łania zjawiskowa,zamglona dama :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Łania zamglona, bo przed czatownią wyrosły ponad metrowe trawy i żal mi wyciąć, ale chyba będę musiała.
Usuńdlaczego? cały urok w tym zamgleniu
UsuńTo z tego powodu, że rzadko udaje mi się na jelenie trafić, a tak bym się chciała nasycić ostrymi zdjęciami z bliska, jakoś mi tego brakuje.
UsuńPiękne zdjęcia gągołów. Cudownie opisana relacja przebywania na łonie natury :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Weroniko! Miło, że zajrzałaś i, że Ci się podoba.
UsuńPodobne przemyślenia miałam ostatnio jak podziwiałam wyrośnięte już młode łabędzie krzykliwe na moim stawie.
OdpowiedzUsuńTak, przywiązujemy się do nich jakby były nasze własne. Ale to piękne jest.
Usuń