Żurki Kazio i Ziuta były dotąd jedynymi dużymi ptakami
mieszkającymi na Żurawim Stawie, ale tej wiosny postanowiły tu zamieszkać łabędzie. Nadanie imion znacznie ułatwi mi opowiadanie, wiec łabędzią parę
nazwałam niezbyt wyszukanie Leda i Zeus. Łabędzie podobno dobierają się w pary
na całe życie, a tu są dwie samice, obie siedzą na gniazdach i obiema opiekuje
się jeden samiec. Dlaczego? To już są tajemnice ptasiego życia. Ta druga
szybciej siadła na jajach i gdy żurawie tydzień temu kręciły się w pobliżu jej
gniazda, a ona wzywała pomocy, Zeus to zignorował. Dzisiaj na Żurawim Stawie było
inaczej. Kiedy tam dotarłam, Kaziowie spacerowali spokojnie pod lasem, a Leda i
Zeus pływały w pobliżu swojego gniazda. Na stawie była też para gągołów, kilka
krzyżówek i samiec cyraneczki. Kaziowie zeszli spod lasu nad staw i żerowali
przy brzegu, a gdy Zeus odpłynął trochę dalej oboje dość szybko
zbliżyli się do siedzącej na gnieździe Ledy.
Nagle Kaziu, jak to ma w zwyczaju,
zaczął taniec. Ziuta trzymała się trochę z boku, podjadała, a on szalał.
Sytuacja
rozwijała się z sekundy na sekundę dość paskudnie, wyglądało na to, że Kaziowie postanowili
przepędzić Ledę z gniazda.
Ziuta podeszła całkiem blisko i bezczelnie sugerowała
Ledzie, że ma spływać. Ta położyła się na gnieździe i syczała,
- po moim trupie.
Ziuta dalej łaziła Ledzie niemal po głowie i mówiła,
- już zaraz to piękne gniazdo będzie moje
A Kaziu tańczył,
jednak zauważywszy wracającego Zeusa, podszedł
do brzegu kępy i wołał,
- no co, no co, startujesz?
Tamten nastroszył pióra i zbliżał się coraz szybciej, a
kiedy wdrapał się na kępę Kaziu dostał szału. Podskokom, prężeniu muskułów i
napinaniu barów nie było końca,
ale kiedy zobaczył, że Ziuta jednak
zrezygnowała, a Zeus się nie przestraszył, cofnął się kilka kroków i
powiedział,
- ech Zeus, ty to ani na żartach się nie znasz, ani
poszaleć nie umiesz.
I oboje, Ziuta statecznie i spokojnie, a Kaziu wciąż
jeszcze bardzo tanecznym krokiem wrócili na brzeg.
Zeus podszedł do małżonki,
usadowi się miedzy nią a żurawiami i powiedział
- nie bój się, już po wszystkim
Kaziowie pomaszerowali brzegiem w kierunku żeremia gdzie
na gnieździe siedziała druga łabędzica. Po drodze Ziuta robiła mężowi wyrzuty, że
nie potrafi zbudować gniazda i gdy dotarli do żeremia, zniesmaczona całą
sytuacją zabrała się za porządkowanie piór. Kaziu natomiast, nie wiem może
dla uspokojenia nerwów, albo żeby jej pokazać, że jednak potrafi, jak szalony
rozpoczął budowę własnego gniazda. Zbierał, gałązki, patyki, zbutwiałe trawy i
przerzucał je dziobem w jedno miejsce. Zapału starczyło mu jednak tylko na
dziesięć minut.
Potem popatrzył na małżonkę, jeszcze chwilę potańczył i nie znajdując
u niej zrozumienia, także zabrał się za toaletę.
Zeus upewniwszy się, że
drugiej samicy nic nie grozi wrócił do Ledy i wtedy okazało się, że wbrew temu co mówił Kazio, potrafi zaszaleć. Nagle, tłukąc łapami o wodę i machając
skrzydłami zaczął pędzić prosto na mnie.
Wyhamował w ostatniej chwili, tak, że w
aparacie ostrości zabrakło i spojrzawszy mi w oczy zapytał
- i co powiesz?
Jedno tylko przyszło mi do głowy
- jesteś boski Zeusie, jesteś boski.
Ponieważ podobno przypadek nie istnieje, wiec całe to
zdarzenie zawdzięczam żabom moczarowym, dla których właśnie dzisiaj wybrałam
się na Żurawi Staw, niestety, nie pokazały się, jak dla nich to był nazbyt
atrakcyjny poranek.
Pani Grażynko, najszczersze wyrazy podziwu za talent pisarski i wyobraźnię! Uwielbiam czytać Pani opowieści :-)
OdpowiedzUsuńA żaby? Wieczorem się kotłowały aż miło ;-)
Dziękuję! Pani Ewo, to się tam naprawdę działo, zdjęcia są chronologiczne, i żałuję, że nie mogę ich wszystkich pokazać. Nie wiedziałam, że żurawie mogą być takie bezczelne. A żaby lubią słonce i ciepło, i tylko jedna bladoniebieski czubek nosa wystawiła, a Pani trafiła w punkt.
UsuńZabrakło mi słów! Pani Grażynko to genialna opowieść, a zdjęcia wprost obłędne! Zeus w pełnym rozwinięciu boski, on wie jak to zrobić :). A i Kaziom nic nie brakuje hi, hi. Dziękuję za cudowną, uśmiechniętą chwilę przed pracą :).
OdpowiedzUsuńKasia z Olsztyna.
Ps. Pani Grażynko, a co u koników :). Mają się dobrze?
Dziękuję Pani Kasiu. Jeśli chodzi o zdjęcia, to nie miałam nic do powiedzenia, decyzję o biegu podjął gwałtownie i trwało to moment. Dziękowałam Bogu, że minute wcześniej wymieniłam baterie i, że miałam ustawione zdjęcia seryjne. Koniki za życzliwe wspomnienie dziękują. Mają się dobrze tylko Franek przez ten staw skokowy będzie całe lato leniuchował. Pozdrawiam!
UsuńPo pierwsze zacznę, jak zwykle, od przynudzania. Powinna Pani ... już sama Pani wie, co:)Po drugie, coraz bardziej lubię Kazika. Trzeba budować gniazdo - Kazik tańczy, trzeba rozkręcić sąsiedzką awanturę - Kazik, a jakże, tańczy! Ma chłop pasję i za to Go szanuję! Po trzecie. Głupi jestem, bo miałem jechać w to miejsce, ale pomyślałem, że cyraneczka była jednorazowo, więc zajrzę gdzie indziej. I teraz mam, a w zasadzie nie mam:)
OdpowiedzUsuńPrzynudzanie wybaczam. Rok temu wszystko było spokojniejsze, wymieniali się na gnieździe i tyle. Teraz nie słyszę pomruków z trzcin, nie wiem czy stara samica tam siedzi,a ta dwójka spaceruje, a Kazia od czasu do czasu dopada taneczny szał, strasznie go to kręci. Wczoraj były dwa samce cyraneczki i prekozek, dzisiaj tylko jeden cyraneczek, one odlatują i przylatują. Niestety, przez przecinkę i zwózkę drewna są w tym roku bardzo nerwowe. Pani Ewa była we wtorek i trafiła bez problemu. Jeszcze Pan zrobi te cyraneczki.
UsuńCyraneczki znalazłem na jeszcze kilku bajorkach. Problem w tym, że wszystkie zbiorniki są całkowicie odsłonięte, więc podejście odpada, a budowa czatowni w takim miejscu odpada, ze względu na ludzi. W ubiegłym roku w ten sposób straciliśmy nową siatkę maskującą. PS. A jak jest na Pani stawie, bo z gogle trudno cokolwiek wywnioskować?
UsuńOd południowej strony przy samym brzegu jest świerczyna i pod nią można się ukryć, ale najlepiej jeszcze przed amboną przejść lasem do drogi, drogą w prawo do przepustu, za przepustem w prawo w las, brzegiem jakiś 50m i przed złamaną sosną są resztki czatowni. Ja zabieram za każdym razem siatkę i podpływają. Można też iść północną strona ale wtedy większość ptaków ucieka.
UsuńCzyli jest światełko w tunelu:) Jeszcze raz dziękuję:)
UsuńAle scena! qrczeeeee:) Grażynko, a te Twoje dialogi! Ja też chcę to samo zioło!!! :)
OdpowiedzUsuńJak tak siedzisz i patrzysz na to ich zachowanie, te zaczepki, miny, przekręcanie głowy to się samo snuje, myślałam, że się zaczną prać. Akurat łabędzie mnie widzą, bo ten mój szałasik coraz bardziej lichy i myślę, że on się generalnie wściekł na wszystko, to i ze mną chciał się rozprawić. A, ten, zioło... to ja ostatnio młode pokrzywy pijam.
Usuńdziękuję za piękną opowieść - uśmiałam się:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
A, proszę bardzo. Miło,że zajrzałaś Andzia i ja dziękuję za wdzięczny komentarz. Pozdrawiam!
UsuńCudowny poranek! historia opowiedziana po mistrzowsku, czyta sie swietnie, no i ten labedz szturmujacy! zdjecie nr20 piekne, ruch i odbicie w wodzie zachwycaja...gratuluje i czekam na wiecej historii z tej pieknej jak sen krainy!
OdpowiedzUsuńJa zmusilam meza dzisiaj rano i wyruszylismy do Chocholowa, mam nadzieje,ze jeszcze pozachwycam sie krokusami...jutro rano wyruszam w doline.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Grażynko, szłam do lasu zniechęcona, a tu niespodzianka. A już ten łabędzi szturm zupełnie mnie rozbroił. W takiej sytuacji można tylko liczyć na szczęście, bo ptaszysko pędziło jak szalone. :)) W górach jeszcze zima to na pewno będziesz miała krokusy, a może i kozice Ci wyjdą. Miłego i owocnego wypoczynku.
UsuńNormalnie odpłynęłam. Czułam się jak na spektaklu. Wspaniała i fascynująca opowieść. Nie spodziewałam się po żurkach takiej bezczelności.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście był spektakl i miałam szczęście na niego trafić. Jak by tam przesiedzieć od czasu do czasu cały dzień, to pewnie jeszcze różne sprawki by powychodziły. Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńNiesamowite!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Byłam oszołomiona.
UsuńTo było na pewno wspaniałe! Niesamowity spektakl!
OdpowiedzUsuńSuper opis, czytając, można było poczuć, jakby się tam było :)
Pozdrawiam!
Dzieęuję! To prawda, wspaniale było to zobaczyć. Pozdrawiam!
UsuńDla nas spektakl...a dla Kazia pewnie "Dzień jak co dzień".:)...taka to przyroda:) Genialna historia, dzięki której ja mam atrakcyjny poranek:)! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że mogłam ten poranek uatrakcyjnić, a z Kaziem tak już jest, każdy pretekst jest dobry, by zatańczyć. Z pozdrowieniami!
Usuń