Cieszyłam się na ten dzisiejszy poranek jak dziecko. Miał
być piękny świt, może mgły, potem słońce. Pomyślała, że 5.20 to dobra pora by
dotrzeć do czatowni na skraju łąki, zasiąść i czekać na wizytę żurawi, a potem
może i drapoli. Niestety o 5.20 żurawie już tam były, pierwsze mnie zobaczyły i
odleciały na Łosie Rozlewisko. Słyszałam
ich nawoływanie, czekałam do 7.00, że może wrócą, zmarzłam, bo przecież było
obiecane -5 stopni i mocno zniechęcona poszłam do domu. Stojąc przy furtce
obejrzałam się, a one właśnie lądowały. Tak,
to tak, szybkie śniadanie, kawa i dalej na łąkę. Tym razem odeszły powoli za
górkę i pozostały na tzw. peryskopowej.
Nie ma co czarować, że przychodzą tam
po nic. Zostało mi trochę karmnikowych zapasów jęczmienia, od koni pożyczyłam trochę
owsa i dzięki temu mam zapewnione stałe wizyty w małej dolince na skraju łąki.
Wczoraj wyłożyłam też coś dla drapieżnych, ale szybko zauważyły to kruki,
rozgadały reszcie towarzystwa, że siedzę pod sosną i nikt się nie skusił. Sądziłam,
że nocą pożywią się tym lisy, ale nie. Wszystko nietknięte zostało do
dziś. Zasiadłam wiec na pieńku i po
jakichś trzydziestu minutach zjawiła się żurawia para.
Miło było patrzeć jak
ziarnko po ziarnku znika w przepastnych dziobach. Niemal równocześnie z żurawiami zjawił się kruk.
Usiadł na sośnie nade mną i zaczął korkowanie. Najpierw delikatnie jakby w
starej wielkiej piwnicy otwierał małą buteleczkę, po chwili kaliber się zmienił
na butlę od szampana, no a potem to już było odkorkowywanie wielkiej rury z
wodą. Nadleciał drugi kruk i najpierw było solidne krakanie, a potem takie
cichutkie kruk, kruk, przerwa, kruk, kruk, a wreszcie zupełnie jakby się wściekł
na tego korkującego, rozkrakał się jak najprawdziwszy normalny kruk. Zaczęły się przeloty, jakby chciały zobaczyć
czy można bezpiecznie usiąść, czy wiać. Myślę, że spokojne zachowanie żurawi
spowodowało, że jeden z kruków usiadł i zaczął jeść.
To pewnie ten korkujący,
bo korkowanie ustało. Jadł około 10 minut, wreszcie mu się znudziło i poczłapał
zobaczyć, co jedzą żurawie.
Dopóki był w stosownej odległości nie zwracały na
niego uwagi, ale gdy przekroczył granicę metra, żuraw rozpostarł skrzydła i
wyciągnął dziób markując atak. Kruk odskoczył
obejrzał, się, mruknął
- ważniak,
i wrócił na sosnę. Po chwili znowu usłyszałam
korkowanie. To pewnie jakiś sygnał, bo najpierw nadleciała sroka i zaczęła robić
raban, potem musiały przylecieć jeszcze ze dwa kruki, bo rejwach zrobił się niemożliwy,
a szum skrzydeł świadczył, że i chciałyby usiąść i boją się. Wreszcie jeden się
zdecydował, ale to wyglądało tak, jakby inne kazały mu spróbować, czy to czasem
nie jest pułapka. Skradał się i wycofywał, doskakiwał i błyskawicznie
odskakiwał,
a kiedy wreszcie spróbował, tuż obok usiadł myszołów.
Wystarczył jeden
rzut oka i widząc, że jestem za świerkowymi gałązkami odleciał. To natychmiast
wzbudziło zainteresowanie żurawi. Włos im się zjeżył na głowie, zaczęły trąbić,
kruk korzystając z faktu, że nikt się już jedzeniem nie interesuje, porwał jeszcze
ze dwa kęsy,
ale kiedy żurawie cały czas ostrzegawczo krzycząc zaczęły się oddalać
i on także odleciał.
Po chwili na łące nie było nikogo. No nie do końca nikogo,
bo za górką na peryskopowej ….
Po co uciekać, kiedy ona zaraz pójdzie i będzie można
spokojnie wrócić do jedzenia.
Pełna profeska, tak fotograficzna, jak i tekstowa. Trudno byłoby wybrać najlepsze zdjęcie, więc nawet nie będę próbował, choć skaczący kruk i krzyczące żurawie ...
OdpowiedzUsuńDziękuję! To siedzenie ma swoje zalety, bo w życiu bym takich fotek z marszu nie zrobiła. Żurawie jak na 400mm podeszły zbyt blisko i niestety nie widziałam co się działo podczas przylotu kruków i myszaka i kto wie kogo jeszcze bo skrzydła szumiały potężnie. Wiem, nie można mieć wszystkiego, a szkoda.
UsuńZurawie! jakie piekne ptaki a te pióropiusze ichnie to wielka ozdoba, co za radosc podejsc je tak blisko!do tego Twoje teksty i uczta dla mie gotowa! Sciskam serdecznie i Wesolycj Swiat zycze!
OdpowiedzUsuńDziekuję! To rzeczywiście przeżycie zwłaszcza, że są płochliwe, ale całe szczęście są też łakome. Pozdrawiam serdecznie i także życzę Ci Wesołych i pogodnych Świąt.
UsuńPiękny wpis, jak zwykle. Jest co poczytać i zdjęcia fantastyczne. A najfajniejsze te na peryskopowej ;-)
OdpowiedzUsuńCzasami zdjęcia nie wychodzą, i jak już się uda zrobić kilka ładnych, to od razu życie wygląda lepiej. Żal, że nie widziałam przylotu drapoli i tego co się tam działo. Dziękuję!
UsuńWspaniała relacja z obserwacji, bardzo miło mi się czytało. Oglądało zdjęcia również - wszystkie moim zdaniem są ekstra, bardzo udane fotki!
OdpowiedzUsuńGratuluję tak ciekawej obserwacji!
Dziękuję, to był udany poranek i rzeczywiście miło było to wszystko z bliska oglądać.
Usuńale miałaś używania! cudny kruk i świetne żurki z bliska :) jak zwykle fajny tekst - odprężający taki :)
OdpowiedzUsuńRano myślałam, że to koszmar jakiś, a potem, potem to już samo szło. Nasyciłam się żurawiami, tak jak sójkami zimą. Teraz mogę je focić z daleka. To takie fajne miejsce , ale żebym mogła widzieć co się działo nad czatownią musiałabym mieć drugą na górce, a to już nie byłoby fajnie, no i oko błysnęło jak zobaczyła te kolory na krukach. Miałam używanie. Dziękuję!
Usuń