wtorek, 15 września 2015

Trochę żal

Tegoroczne młode szpaki ostatni raz widziałam 1 czerwca. Potem przepadły gdzieś, jak co roku zresztą. Ornitolodzy piszą, że jak opuszczą gniazda to zbierają się w duże grupy i szukają jedzenia na łąkach, polach uważając by nie wpaść w łapy drapieżników. W tym też czasie ich ubarwienie z jednolicie brązowego zaczyna się robić ślicznie kropkowane. Przez te wszystkie lata było tak, że jak już wyleciały z gniazd to następne spotkanie było dopiero kolejnej wiosny. Raz tylko zdarzyło się, że widziałam w listopadzie wielkie szpacze stado buszujące w kotlinie za wsią. A w tym roku niespodzianka. Zeszłej środy wracając ze spaceru, przy końskim pastwisku zauważyłam dziwne  zgromadzenie. 


Spotkały się dwa ptasie stada, a właściwie trzy. Na linii i kołkach siedziały młode nakrapiane szpaki, 


na tej samej linii tuż przy słupie zgromadziły się jaskółki, 


a za nimi znowu szpaki. 


Wyglądało to na rodzaj spokojnej narady, jakby szpaki coś zaproponowały jaskółkom a te zebrały się w gromadkę i zastanawiały, co zrobić. Sytuację obserwowało z boku stadko mazurków ukryte w jałowcu i bzie. Kiedy szpaki najprawdopodobniej zawiedzione decyzją jaskółek zerwały się i przeleciały na brzozę, 


wróble wyleciały z ukrycia, część usiadła na płocie a część podleciała do jaskółek i zaczęła pytać
- I co lecicie z nimi?
- Eee, nie jeszcze będzie ciepło, jedzenia jest dość i my raczej jeszcze trochę zostaniemy.
- No to fajnie.

Pewnie, że fajnie, jak przyleci krogulec, albo kobuz to w tłumie zawsze łatwiej się schować. Podobno dobrze jest usiąść przed podróżą, 



więc szpaki posiedziały chwilę na brzozie, a kiedy nadleciało stado kruków, zniknęły. 


Kruki od kilku dni przylatywały na właśnie orane pole i penetrowały świeże bruzdy w poszukiwaniu rosówek. 


A wieczorem na tym samym polu, na ostatnim niezaoranym kawałku rżyska jadła kolację moja żurawia rodzinka. 


Następnego ranka już nie obudził mnie ich krzyk, dopiero koło południa rozległ się klangor trzech dużych stad lecących gdzieś na zachód. 


Niby nie wszystkie odlecą, niby te które odlecą wrócą wiosną, a trochę żal.

12 komentarzy:

  1. Kilkanaście metrów od mojego bloku jest wielka topola, na której zawsze szpaki zbierają się przed odlotem. Są ich setki. nadlatują gromadami i tak wtapiają się w liście, jakby znikały. jakby to było przejście do równoległego świata :) A potem zaczynają gadać, a robią to bardzo donośnie. Lubię ten specyficzny świergot, choć jest w nim trochę smutku, bo zapowiada jesień. W pewnym momencie szpaki, jak umówione (i pewnie umówione) wylatują z topoli i niebo wokół jest przez chwilę pełne ptaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tak jakoś jest, że przylatują po kilka par i najwięcej gadania jest wieczorami zaraz po przylocie. A te zachowywały sie wyjątkowo cicho, ale rzeczywiście wtopiły sie w brzozę. Niestety nie widziałam odlotu, bo musiałam rozmawiać przez telefon, a kiedy zobaczyłam kruki i odruchowo spojrzałam na brzozę, szpaków już nie było.

      Usuń
  2. Narada ptasia bardzo ciekawa. Tylko sójek brakuje ;-)

    Jesień nas dopada już definitywnie, niestety. Tegoroczne lato było wyjątkowo błyskawiczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! W zeszłym roku o tej porze sójki latały i ciągle chomikowały żołędzie, a w tym roku cisza.Zawsze kiedy widzę takie narady wydaje mi się, że ptaki już wiedzą coś czego my nie wiemy bo nie umiemy patrzeć tak jak one:)) Przez te upały tylko czekało sie końca dnia i nastepnego i następnego, aż tu nagle zrobił sie koniec lata.

      Usuń
  3. Nie jest tak źle. Szpacze stada są, tyle tylko że przeniosły się w pobliże trzcinowisk, gdzie nocują. Żurawie też trzymają się mocno, ale również w pobliżu rozlewisk, gdyż zawsze nocują w wodzie. A, i jeszcze dodam, że fajnie, że to już jesień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie szpaków wcale nie widuję i nie mam pojęcia gdzie w okolicy mogą być, a ptasia jesień fajna ( się Pan doczekał), tylko, że nie mam koło siebie takiego żurawiowego miejsca i dlatego mi żal.

      Usuń
  4. Szpaki to prawdziwe klejnociki :). Są prześlicznie wybarwione, papugi się chowają :).
    Bardzo lubię jesień, ale moment odlotów zawsze mnie jakoś zasmuca, tak wyraźnie widać, że kończy się kolejny etap życia... Na szczęście każda pora ma swoje cudowności. I tym optymistycznym akcentem... Czekamy na złotą jesień!
    Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy ich nie widziałam w takich sukienkach. Jesień, jeśli tylko będzie deszczowa bedzie moją ulubioną porą roku. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ja jeszcze widuje czasem jakiegoś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie ma żadnego, dlatego tak mnie zdziwiła obecność całego stada:)) Pozdrawiam!

      Usuń
  6. To fakt, że odloty mają jakąś refleksyjną emocję. Ja niestety w tym czasie jestem w najwyższej ekstazie związanej z rykowiskiem. Minie jeszcze miesiąc zanim się zorientuję, że ptaków ubyło. Lubię patrzeć na wielkie stada szpaków. Samce w szacie godowej są przepiękne. Wbrew pozorom można na nich dostrzec wszystkie barwy tęczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, bo mimo, że o tym nie piszę, nie mówie i udaję, że nawet nie myślę to każde wrześniowe wyjście do lasu jest w jednym celu, spotkać jelenie. Jednak kiedy słyszę po raz pierwszy klangor coś sie we mnie łamie.

      Usuń