Maruńskie Łąki za szosą po raz pierwszy zobaczyłam tego lata,
kiedy budowaliśmy dom. Część Dużej Kępy została rok wcześniej wycięta i na
porębie jak to na porębie obok nowo posadzonych brzózek i świerków rozrósł się
piękny malinowy chruśniak. To wtedy ostatni raz zbierałam dziko rosnące maliny.
Potem posadziliśmy ogrodowe, obficie plonujące, wielkie i komu by się chciał
chodzić w upale, wśród komarów i zbierać małe często robaczywe owocki, a szkoda. Dziś ta
poręba to już szesnastoletni młodnik i jak na szesnastkę przystało słodkie
miejsce odpoczynku. Do niewielkiego mokradła i świerkowo brzozowej gęstwy
przychodzą w południowej godzinie sarny i jelenie by w ciszy i spokoju
przeczekać największy upał. Malin w nim już nie ma, ale kiedy tamtędy
przechodzę zawsze przypomina mi się ich cudowny z niczym nieporównywalny zapach
i smak. Tak było i dziś, kiedy o zbyt późnej porze by spotkać
jelenie, poszłam na Maruńskie Łąki. Nawłoć zwykle zwiastująca początek jesieni
kwitnie już od miesiąca.
Bobry, mimo suszy utrzymują wysoki poziom wody w swoich
mieszkaniach za Dużą Kępą.
Gdyby nie wiatr bawiący się strącaniem z liści
resztki nocnego deszczu można by powiedzieć, że panowała tam martwa cisza. Wszystko
ożyło nagle, gdy zza chmur wyjrzało słońce i zaczęło zaglądać w leśne
zakamarki.
Sikory zabrały się za szukanie jedzenia, a ja zaczęłam się uważniej rozglądać
za jelenim porożem i… znalazłam stary połamany zrzut.
Uznałam to za dobry znak
i weszłam w stary las, że może tam, coś, gdzieś na polance, albo w chaszczach.
Wyszło z tego tyle, że właśnie w chaszczach przy malutkim wypływającym z ziemi
strumyku spotkałam strzyżyki. Czytałam kiedyś, że są ciekawskie i potrafią
przysiąść blisko człowieka by mu się przyjrzeć. Najwyraźniej nie byłam ciekawym
obiektem, albo może były głodne, bo skakały i skakały z gałązki na gałązkę, a
jak już raz jeden usiadł koncertowo, to i ja koncertowo zdjęcia spaprałam.
Do
końca lata jeszcze dwa tygodnie, jeszcze mi się uda.
Strzyżyki są bardzo skacząco-latające, na dodatek przeważnie w chaszczach. Bardzo je lubię, ale nawet nie próbuję czatować z aparatem, bo szanse na dobre zdjęcie mam marne. Napawam się więc tylko obserwowaniem tych dzielnych leśnych skrzatów :-)
OdpowiedzUsuńGdybym tak miała czas posiedzieć i korygować ustawienia, ale jedne chaszcze jasne inne ciemne i to wszystko w ciągu kilku sekund i AF odmawia współpracy, ale miło było na nie popatrzeć.
UsuńTak jak powyzej pisze Ewa,,,strzyzyki sa straszliwie ruchliwe i jeszcze uwielbiaja ten ruch uprawiac w gaszczu wiec fotografowanie ich to wycienczajacy wysilek i stres. Ale sa przemile! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, w ciemnych chaszczach przy tym ich wierceniu tylko po głosie i podniesionym ogonku można je zidentyfikować, ale może kiedyś uda mi sie. Pozdrawiam!
Usuńten fragment poroża wygląda jak przedpotopowy :)))
OdpowiedzUsuńNie znam się, ale, jeśli przeleżał na skraju łąki 2-3 lata. Kumpela kiedyś zadzwoniła, że spotkała jelenia z jednym rogiem i w dodatku ułamanym i to było jakieś dwa lata temu, może to ten?
UsuńKapitalne są te zdjęcia wolego oczka na poziomej gałęzi. Ja jakoś nie mam do niego szczęścia. Przy okazji przypomniała mi Pani malinowe zbieractwo w praczasach. To było jedyne (poza grzybami) runo leśne, które zbierałem bez najmniejszych oporów. Wyjazdów na jagody - odmawiałem stanowczo.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Żebym tak jeszcze nadążała ze zmianą ustawień to i technicznie byłoby pieknie. Jagody to koszmar, z malinami jakoś było łatwiej, chociaz pamiętam, że w maliniakach zawsze było strasznie dużo komarów, ale ten ich zapach i smak obłędny.
UsuńPo prostu cudne! Mnie się podobają i nie zauważyłam spaprania :). Ponieważ sama robię pejzaże zdjęcia 2 i 3 są mi szczególnie miłe, ale strzyżyki obłędne, ten zadarty ogonek jest wyborny. Niestety, nie widziałam tej ptaszyny na własne oczy. I właśnie dlatego tak się cieszę, że tu trafiłam.
OdpowiedzUsuńA nawłoć przywiozłam sobie do wazonu i postoi do następne jesieni, bardzo ją lubię.
Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Z takim tłem gdyby jeszce były ostre to by było coś, ale przy ich ruchliwości ręczne ostrzenie jest trudne. Za miłe słowa dziękuję.
Usuń