piątek, 18 września 2015

18 sekund szczęścia

Poza okresem grzybowym po okolicznych lasach raczej nikt nie spaceruje i kiedy kilka lat temu w kwietniu spotkałam spacerującego człowieka, zdumiałam się. A ten podszedł i spytał, co robię w lesie, odparłam, że spaceruję i natychmiast zapytałam
- A pan
- Ja pani, chodzę po rogach
- A co w tych rogach rośnie?
Roześmiał się i powiedział
- Eee nie, po rogach pani, za rogami od jelenia co je zrzucił.
Tak się, złożyło, że wczorajszego popołudnia udało się jeszcze raz wyskoczyć do lasu, choć ze względu na kłopoty z kolanami określenie wyskoczyć nie jest tu specjalnie na miejscu, ale co mam napisać, poczłapać? W każdym razie jedynym trofeum z tego wypadu jest ta oto tyka. 


Okrzyk tryumfu długo niósł się po lesie, a w głowie natychmiast pojawiło się skojarzenie, że do szczęścia, czyli spotkania z jeleniami jest coraz bliżej. Dzisiaj rano postanowiłam przetestować ponownie to wczorajsze miejsce. Wiatr wymusił nałożenie drogi, a walające się po wycince gałęzie dokończyły dzieła. Po godzinie przedzierania się przez chaszcze byłam wykończona. Nad borowikowym bagienkiem nikt na mnie nie czekał. 


Poszłam, więc pocieszyć się ptakami nad Żurawi Staw. Nie chciało mi się chować w czatowni, przysiadłam na trawie koło bobrzej tamy i obserwowałam pierwiosnka, który właśnie wziął kąpiel. 




Nagle z prawej strony coś miauknęło. Obróciłam powoli głowę, po drugiej stronie tamy stały trzy sarny. Trzask gałęzi mógł świadczyć, że był i kozioł, tylko zobaczywszy mnie uciekł. Zaczęłam wolniutko pstrykać. Nie mieściły się w kadrze, Mój Boże, 300 mm to było zbyt wiele. Jeden ruch ręką i mama koza przesadziła zwalone drzewo. Zamarłam i dalej pstrykałam bezwiednie. Matka wskoczyła w las i zdenerwowana wrzasnęła
- Uciekajcie natychmiast, tam siedzi człowiek

Jeden maluch skoczył, a drugi, maruda, ze dwie sekundy się zastanawiał i też poszedł za matką. Idąc do domu zastanawiałam sie jak mogłam ich nie usłyszeć i, że to wszystko trwało jakieś 5 minut i, że mogłam bardziej się postarać, zmniejszyć ogniskową i takie tam. Kiedy wróciłam okazało się , że wszystko trwało dokładnie 18 sekund. Moje, nie do końca zmarnowane 18 sekund szczęścia.








10 komentarzy:

  1. Nagroda za te trudy i boleści! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pomyślałąm, że to nagroda, a w dodatku w nocy przyszedł pod bramę jeleń i ryczał basem aż miło. Ale na kolana nie pomogło.

      Usuń
  2. Gratuluję! Ponad trzydzieści lat łażę po łosiowych i jeleniowych okolicach i nic! Nawet kawałka porożą! A tu proszę, zwykły spacer i od razu dwunastak. I gdzie tu sprawiedliwość? PS. Świetnie sarniaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! 30 lat to nie, ale 13 tak i mam w dorobku jedną pojedyńczą sztukę koziołkową, jeleniego złamańca z przed tygodnia i tę tu, statystycznie raz na 4 lata coś:)) Sarniaki były cudne.

      Usuń
  3. Dokladnie takie samo szczescie spotkalo mnie wczoraj, to samo spojrzenie sarenki, tylko dwa zdjecia , nie mialam na nie nawet minutki...taka sliczna mordka, jakie slodkie spojrzenie...a poroza gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że Grażyny miały wczoraj szczęście. Dziękuję i także gratuluję!

      Usuń
  4. Cudowne bliskie spotkanie. Ta tyka trochę na Ciebie czekała. Jeszcze rok i byłaby całkowicie biała :) brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle razy myślałam, jak to jest, że Ty idziesz, gdzies tam sobie przysiądziesz i one wychodzą, i trzeba było chorych kolan i piekielnego zmęczenia żeby zrobić to samo i żeby był efekt. Było cudownie, dzieki.

      Usuń