Każdej wiosny jest taki tydzień, że światem
przyrody rządzi amok. Dlaczego więc rok w rok czekamy na ten czas, zachwycamy
się widokiem tokujących ptaków, przeróżnych zalotów, amorów, wojenek i innych
dziwnych zachowań? Bo nigdy nie damy rady tyle czasu wysiedzieć na łące, w
lesie czy na wodzie, w przytomności umysłu, by udało nam się zobaczyć wszystko. A nawet jak oglądamy ciągle to samo to i tak to, co piękne nigdy nie nudzi. Może kiedyś uda mi się zobaczyć toki pustułki,
a na razie wiem, że już jest i poluje nad łąką zawisając w powietrzu jak
zamrożona.
Wcześniej niż zwykle pojawił się też samiec błotniaka stawowego.
Myślałam, gniazdo będzie jak rok temu, przy Marunce na styku dwóch pól, ale po
kilku dniach pojawiła się samica i podjęła decyzję, że wrócą na swoje stare,
znów napełnione wodą mokradełko, na zachód od wsi.
Najbardziej bogaty w
spotkania był wtorek. Zaczęło się od zajęcy, a zaraz potem pod domem szaleńcze
loty odbywały kopciuszki. Dorodny, pięknie wybarwiony samczyk prezentował się i
w sosnach i na karmniku i w jałowcu,
ona wolała drzewka owocowe.
Są też młode przyglądające się starej parze,
śpiewa toto jak najprawdziwszy kopciuszek, ale czy to samiec czy samiczka nie
wiadomo.
Są po dwie pary makolągw, dzwońców i rudzików. Dzwońce z jałowca paskudnie
się zachowały odwiedzając gniazdo makolągw w kulistej tui podczas nieobecności
gospodarzy. Pan dzwoniec stał na czatach, a pani dzwońcowa obejrzała wnętrze.
Niestety makolągwy wróciły wcześniej i już, już zanosiło się na męską rozmowę,
ale ostatecznie pokojowo nastawiona samiczka stwierdziła, że nic nie zginęło,
więc samczyk ostudził nieco zapał wodą, a pozostałą energie spożytkował na wyższe
cele.
Rudziki niestety są dość skryte i gdzie gniazdują nie wiem, za to miałam
okazję oglądać napad szału samczyka, który przysiadł na ogrodowym stole,
napuszył się, rozłożył skrzydła i zaatakował szaro pomarańczową złączkę węża, aż
ją zrzucił na ziemię, po czym dumny przysiadł na karmniku.
Jakby tego
wszystkiego było mało poniosło mnie jeszcze na nenufarowe jeziorko. Napotkana po
drodze zięba mówiła, że nic ciekawego tam się nie dzieje, ale, zawsze to lepiej
unaocznić sprawę. W północnej zatoczce gdzie zwykle gniazdują łabędzie i gdzie
ostatnio słyszałam perkozki panowała cisza.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków, gdy usłyszałam głębokie mruknięcie, jeszcze
krok i… kilka metrów ode mnie między gałęziami zobaczyłam dwa wielkie dziki.
Zrobiłam to zdjęcie nim pomyślałam jak są tak blisko, na więcej nawet się nie
siliłam.
Kawałek dalej spotkałam raniuszka, ale
ochota na dalszy przegląd brzegów całkiem mi odeszła.
Jeszcze jeden dzik, tym
razem w całości i z daleka zaprezentował się na przesiece.
Myślałam, że to
koniec atrakcji, a tu po południu nad domem pojawiła się para orlików
krzykliwych.
Poszłam za nimi na łąki, ale napotkawszy śpiące
sarny dałam spokój.
Mam czas, przecież tyle jeszcze przed nami, wiosna dopiero się
rozkręca.
Och, jak pięknie, jak wspaniale. Aż miło popatrzeć. Dzików bym się też wystrachałą i zawróciła. A czy przypadkiem nie miałaś na myśli raniuszka zamiast mysikrólika, czy spotkałaś oba. Nigdy nie widziałam orlika, chciałabym spotkać.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tyle tego, że żal nie pokazać, ale i trudno dyscyplinę umysłową utrzymać. Oczywiście, że masz rację, już poprawiam, to raniuszek, a misikrólika wyjątkowo nie było ani jednego. Te dziki napędziły mi stracha i to takiego, że w chodzeniu nad jeziorko przerwa. Z orlikiem to było tak, że focę wszystkie napotkane drapole i w domu rozpoznaję i kiedyś okazało sie, że przylatuje orlik. I potem to już się rozpoznaje.Też kiedyś zobaczysz, napewno.
UsuńGrażynko, moje makolągwy jeszcze nie przyleciały lub ich nie widziałem :( Błotniaki obserwowałem w ostatnia sobotę. Niestety zakładają gniazdo w trzcinach przy posesji. Obawiam się, że nie wytrzymają presji, gdy ruszy sezon kajakowo-kąpieliskowy. Nie bardzo wiem co zrobić, czy nie byłoby lepiej je teraz przegonić póki nie ma lęgu. Nie wiem. Znam tych ludzi, pogadam, może ... Fajny dziczek :) Orlika jeszcze tej wiosny nie widziałem. U Ciebie jak zwykle pół atlasu wszystkiego ale ... ale że jeszcze kakadu do Ciebie nie przyleciały?!? Szok! ;)
OdpowiedzUsuńMusza być, to rok makolągwy, u mnie są 2 pary, u sąsiadki ze 3 :)) Rok temu na Kortowskim błotniak bez problemu wywiódł młode, a wiesz co się tam dzieje, ja bym nic nie robiła. Z dzikiem, od razu mi się przypomniało jak pisałeś, że szła na Ciebie. Oba najpierw leżały i jak zrobiłam krok jedno się podniosło. Prawdę mówiąc nie pamiętam jak stamtąd odeszłam.Ale kawałek dalej, w miejscu gdzie kiedyś fociłam zimorodka było pełno malutkich dziczych śladów. One tam pewnie ciągle mieszkają :) Kakadu może i leciała, ale jak napisałam nie daje rady ciągle być w terenie, a szkoda :)))
UsuńJeżeli leżały tam z młodymi to trafiłaś na barłóg. Bądź czujna idąc tamtędy następnym razem, to ich rewir. Następnym razem mogą zalegać kilka-kilkanaście metrów obok. Na makolągwy czekam, ponieważ w zeszłym roku zagniazdowały w tujach 3 metry przed oknami mojej firmy. Dzięki temu miałem przepiękne obserwacje no i sposobność do fotografowania. Siadały często na gałązce tui i za nic miały fakt, że mam otwarte okno, więc ja siedząc na fotelu robiłem im zdjęcia. Nie musiałem nawet podchodzić do okna, bo to i tak kilka metrów raptem :)
UsuńMyślę, że masz rację, to takie miejsce na przesiece, gdzie po zeszłorocznej wichurze i późniejszej wycince zostało dużo świerkowych gałęzi, jeziorko okala trochę droga, trochę ścieżka, błotniste brzegi porośnięte wierzbą, olchą są doskonałą kryjówką i babrzyskiem i te drobniutkie raciczki na brzegu. Następnego razu nie będzie, bo tam nie pójdę i już :)) Makolągwy obserwuję od 4 lat, lubią zbudować gniazdo w tym samym krzewie więc pewnie przylecą, a może dopiero na drugi lęg. Są cichutkie spokojne i prześliczne, życzę Ci by przyleciały.
UsuńRudziki to moi ulubieńcy. A ten przeganiający złączkę, to przecież nie lada bohater ;-)
OdpowiedzUsuńJa tej wiosny pochowałam jednego, chyba rozbił się o szybę. Znalazłam go w ogrodzie, ale nie dało się go uratować. Bardzo mi z tego powodu przykro... I kopciuszki lubię, a i całą resztę przecież też :-)
Nadął się jak najprawdziwszy paker i piersią ją potraktował :)) U mnie zimą rozbił się samczyk gila, bardzo było żal.
UsuńOptymistka z Ciebie:) Ja mam wrażenie, że wiosna przechodzi mi między palcami. Dwa miesiące już za nami, a plany zawalone, głównie z powodu pogody. Mieliśmy jechać nad Biebrzę już dwa razy i dwa razy przekładaliśmy terminy. Ech! Na szczęście mieszkanie w Olsztynie ma mnóstwo przyrodniczych plusów, więc nie jest tak tragicznie. PS. Żeby nie ten dudek, to ... :)))
OdpowiedzUsuńMnie też przechodzi miedzy palcami, bo nie nadążam. Wszystko się dzieje w ciągu jednego dwóch dni, nie wiadomo gdzie oko zatrzymać. I prognozy nieciekawe. Pola zaorane, a właściciel chce siać ostropest, kto na to poleci, ani większy zwierz, ani ptak. PS. Obeszłam wszystkie możliwe dudkowe miejsca i ani śladu.
UsuńU nas błotniaki były już od końca marca, makolągwy zimowały :). Piękne spotkania, szczególnie to z dzikami. Zazdroszczę orlików. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU nas zawsze wszystko później się dzieje, a makolągwy też zimują, tylko na polach, pod dom przylatują zakładać gniazda. Życzę szybkiego spotkania z orlikami. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńFaktycznie pól atlasu :) Tylko pozazdroscić! Rudziki też gdzieś u mnie gniazdują i chyba mam parę makolągw, bo coś często samczyka na jałowcu widzę. Kopciuszki też w końcu zdecydowały się na lokum :) A wczoraj niestety znałazłam pana pleszkę w drewnie kominkowym tuż pod oknem, niestety dla niego za późno :( Strasznie mi go szkoda, taki piękny....
OdpowiedzUsuńMiałam podejrzenia co do dwóch lokalizacji rudzikowych gniazd, ale suczka pewnie wypłoszyła, bo zagląda we wszystkie zakamarki. Trudno trzymać ją całą wiosnę i pół lata w domu. Samczyk makolagwy siada zwykle na przeciwko krzewu w którym samiczka buduje gniazdo. A pleszki szkoda bardzo bo to najpiękniejszy wiosenny śpiew i ptaszek śliczny i zwyczajnie żal życia, ale niskie temperatury są dla niego zabójcze.
Usuń