Odkąd pamiętam, pierwsze bocianie dni tuż po przylocie z
wojaży wyglądały tak samo. Od wczesnego rana do późnego wieczora żerowanie na
łące, a zaraz potem remont gniazda.
Właśnie na łące szukały jedzenia, a zaorane i obsiane pola były poza ich
zainteresowaniem. Jeśli nie było nic do jedzenia, to i żaby były w menu, ale
głównie myszy, karczowniki, nornice, a jak się zrobiło trochę cieplej to
dżdżownice, pasikoniki i różne chrząszcze. Nigdy wiosną nie widziałam bocianów
chodzących za traktorem. Nigdy, aż do zeszłego tygodnia, kiedy na pole sąsiada
przyleciała głodna szóstka i do spółki z mewami, szpakami, pliszkami i nie wiem,
kim tam jeszcze czekała na świeże skiby, by wydziobywać, wydobywać, podrzucać,
łapać i jeść, jeść i jeść.
Późno orane pole dostarczało im i zawartości mysich
gniazd, i rosówek i pewnie larw chrząszczy. Kiedy traktor nadjeżdżał unosiły się w górę, bo wypatrzeć ten najlepiej zastawiony polny stół i powrócić do ucztowania, a po pełnym kulinarnych wrażeń dniu wracały do gniazd.
Bociany korzystały, a żurawie ze smutkiem gromadziły się na coraz mniejszym zielonym kawałku pola.
Kiedy do zorania został już tylko niecały hektar, bociany zostały na noc. O świcie zobaczyłam je drzemiące na skraju łąki w oczekiwaniu na dźwięk traktora, dźwięk wieszczący, że za chwilę uczta zacznie się na nowo.
Sikory, kopciuszki, mazurki biorą kąpiel nawet dwa razy dziennie, a one może z przejedzenia, albo z lenistwa miały dzioby, szyje i nogi uwalane gliną. To pewnie cena, by nie spóźnić się na ostatni taki posiłek. Teraz trzeba będzie wrócić do dawnych zwyczajów, do brodzenia w rozlewiskach, stawach, kroczenia po łąkach. Ale piękny czas kilku sytych kwietniowych dni długo zostanie im w pamięci.
Bociany korzystały, a żurawie ze smutkiem gromadziły się na coraz mniejszym zielonym kawałku pola.
Kiedy do zorania został już tylko niecały hektar, bociany zostały na noc. O świcie zobaczyłam je drzemiące na skraju łąki w oczekiwaniu na dźwięk traktora, dźwięk wieszczący, że za chwilę uczta zacznie się na nowo.
Sikory, kopciuszki, mazurki biorą kąpiel nawet dwa razy dziennie, a one może z przejedzenia, albo z lenistwa miały dzioby, szyje i nogi uwalane gliną. To pewnie cena, by nie spóźnić się na ostatni taki posiłek. Teraz trzeba będzie wrócić do dawnych zwyczajów, do brodzenia w rozlewiskach, stawach, kroczenia po łąkach. Ale piękny czas kilku sytych kwietniowych dni długo zostanie im w pamięci.
W mojej okolicy grasuje parka bocianòw. Uwielbiam obserwować jak wzajemnie się sobą opiekują, latają parami, pròbują nadążać za sobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zolza73.blogspot.com
To może być moda para, takie małżeństwo na próbę. Miałam kiedyś takie u siebie i to była moja najpiękniejsza bociania obserwacja. Wspólne latanie, przytulanie, zaglądanie w oczy. Były takie, naturalne, bezpretensjonalne. Pozdrawiam!
UsuńMyślę, że żurawie skorzystały w chwili, gdy odeszłaś z tego miejsca. Piękny, jak zawsze reportaż. Przyznam, że mam kłopot z boćkami. To jedne z naszych najfajniejszych ptaków, ale ze względu na przywiązanie do człowieka, traktowane są jak ... drób, co jest mocno niesprawiedliwe i przyjdzie jeszcze kiedyś taki czas, że za nimi zapłaczemy. Nieoceniony Wołkow zrobił o nich album, który miałem przyjemność oglądać i przyznam, że to jedne z najlepszych zdjęć, które widziałem, a Ty jesteś baaaardzo blisko.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie. Traktor zjechała na dół, a one po kolei odlatywały, nie wiem czemu nie jadły razem z bocianami i resztą, zwłaszcza, że były w dużej liczebnej przewadze. U mnie znowu gniazdo puste, przyleciał jeden, ale nie został, a teraz nie ma nawet tych ze zdjęć. Ech... Wołkow, żartujesz, marzenie. Jak pomyślę, że nie zrobiłam zdjęć tych kop siana co je sąsiad potem drabiniastym wozem zwoził, bocianów chodzących z końmi po pastwisku. A teraz zamiast owsa i żyta będzie ostropest. Świat chyli się... Ale dzięki za miłe słowa.
UsuńMoże nie lubią bocianów:) A tak poważnie, to pisałem już o przekleństwie unijnych dopłat do produkcji rolniczej. To samo jest przy znanym Ci rozlewisku i dzięki temu tej wiosny praktycznie nie było tam gęsi. Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to zniknie połowa naszych, rodzimych zwierzaków.
UsuńRozmawiałam z młodym człowiekiem prowadzącym gospodarstwo rolne i powiedział, że wśród młodych właśnie jest najmniejszy unijny koniunkturalizm ( ale to rolnik z dziada pradziada) i już teraz myśląc o czasach kiedy nie będzie dopłat, nie pakują się w chwilowe trendy, więc jest nadzieja.
UsuńPiękne!
OdpowiedzUsuńI najedzone :)
Dziękuję! Jadły bez opamiętania, musiały niedawno wrócić, bo dwa miały obielone nogi, a u nas upałów nie było, wiec to jeszcze afrykańskie zabiegi.
UsuńNo i co się dziwić, przecież to dla boćków była cała uczta! Piękna fotorelacja. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo prawda! Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńIle bocianow! uczta dla oczu a one ucztowaly na swiezo zaoranym polu, i tyle ich bylo, jutro wybieram sie na pola mazowieckie, moze bede miala takie szczescie jak Ty!
OdpowiedzUsuńWpadły na cztery dni i tyle je widziałam. Teraz znowu nic, ani u mnie, ani w okolicy. Życzę Ci byś je spotkała, bo to naprawdę fajny widok.
UsuńJakie piękne te boćki, a u mnie raptem jednego widziałam przez chwilę. A karczownika nie miałam okazji widzieć nigdy. A uwielbiam fotografować gryzonie.
OdpowiedzUsuńDzięki! Karczowniki posiadam osobiste w stawie i nad stawem. Wyglądają wyjątkowo uroczo, jak chomik x 5. Pyszczek przesympatyczny, ale szkodniki okrutne, Wyjadają ozdobne rośliny wodne, odebrały mi chęć do ich hodowli, że o warzywniku nie wspomnę. No i kiedy ci takie stworzenie przepłynie koło łydki, to jest bardzo niefajnie, bardzo!!!
UsuńNo żuraw za traktorem raczej nie pójdzie to fakt. Bociek potrafi korzystać z naszych usług, żuraw zdaje się wręcz odwrotnie. :)
OdpowiedzUsuńTakie były, zawiedzione, a teraz jeszcze zimno i deszcz. Boćki skonsumowały co tam podali i odleciały, a te bidule zostały i żalą się od rana do wieczora.
Usuń