Rok temu pisałam o łabędziej parze, która wyprowadziła młode
na Nenufarowym Jeziorku. W tym roku miało być o brzydkich kaczątkach z
Żurawiego Stawu, ale gdy leśnicy rozpoczęli wycinkę drzew nad stawem w trakcie,
gdy łabędzie zaczęły znosić jaja to skończyło się tym, że ptaki uciekły. Wiedziałam, że para z Nenufarowego ma
gniazdo, ale podejść niepostrzeżenie było trudno bo obok gniazdowały niezwykle czujne cyraneczki i perkozki. O tym, że łabędziaki już są i, że rodzice gotowi są bronić swojego terenu, dowiedziałam się w czerwcu gdy na jeziorku pojawił
się młody krzykliwiec, a nieme pozwoliły mu zostać tylko jeden dzień.
Nazajutrz na wody południowego basenu
wpłynęła łabędzia rodzina. Najpierw matka z czwórką dzieci, a zaraz za nimi
asekurujący wyprawę ojciec. Maluchy pierwszy raz zobaczyły jak duże jest jezioro,
na którym przyszły na świat, ale najważniejsza była nauka nurkowania.
Przyklejone do maminego ogona najpierw zostały delikatnie zroszone, a zaraz
potem ufając bezgranicznie matce zanurzyły się tak jak ona, wystawiając nad
wodę szare kuperki. Po kilku próbach mama pokazała jak pozbyć się wody ze
skrzydeł i towarzystwo wpłynęło w zatoczkę za bobrowym żeremiem.
Minęło kilka minut i z
drugiej strony owej zatoczki, sprawdzając czy teren jest bezpieczny podpłynął
do mnie samiec.
Pusząc się dumnie zapytał,
- czyż nie piękne mamy dzieci w tym roku?
- Piękne i bardzo pojętne, życzę wam by szczęśliwie dorosły.
Wymamrotał coś w rodzaju podziękowania i wrócił do rodziny. Niemal miesiąc
później w tym samym miejscy spotkałam matkę z czwórka dwa razy większych
dzieci.
To był ostatni raz, kiedy widziałam młode z opiekunem i ostatni, kiedy
je w ogóle widziałam. Kolejny raz odwiedziłam Nenufarowe dopiero na początku
września, to był ten sam dzień, gdy spotkałam zimorodka. Łabędzia para tym razem bez
dzieci wypłynęła ze wschodniego kanału od strony gniazda. Młode łabędzie
samodzielnie zdobywają pokarm po dwóch miesiącach od wyklucia, więc już w
sierpniu mogły odłączyć się od rodziców i żerować w
środkowej części jeziorka. A rodzice? Rodzice zajmowali się już tylko sobą. Jak
co dzień po śniadaniu zabrali się za toaletę prezentując to swoje niezwykłe
piękno w promieniach porannego słońca.
Koniec pielęgnacji odbył się na
płyciźnie kilka metrów ode mnie.
Wybrałam się tam następnego dnia mając
nadzieje, że jednak zobaczę młode, ale przypłynął tylko samiec. To mogło
oznaczać, że matka jeszcze czasem towarzyszy dzieciom.
Ta sama pora, ten
sam rytuał, wyglądał jak śnieżnobiały obłok otulony błękitem odbitego w wodzie
nieba.
I tak go zapamiętam na szare jesienne
i mroźne zimowe dni, kiedy będę odwiedzała puste Nenufarowe Jezioro. A wiosną…,
wiosną wszystko zacznie się na nowo.
Co ja moge powiedziec,tylko westchnac i stwierdzic, piekna jest natura...labedzie to takie piekne ptaszyska, a jeszcze wsrod grazeli, zieleni bardzo zielonej...patrze i patrze, i te cztery puszki z rodzicami. Cudowny post!
OdpowiedzUsuńZdjęcia to cudowny wynalazek, to było boskie gapić się na te maluchy podążające za matką i teraz to wszystko sobie przypomnieć. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
UsuńJak zawsze - och!
OdpowiedzUsuńPokazujesz wspaniałe, piękne rzeczy.
Dziekuję! Spotkałam wtedy zimorodka i o łabędziach zapomniałam, a teraz ucieszyły oko.
Usuńcudne masz to Nenufarowe i mimo mojej sympatii do łabędzi, jestem pewny, że dostarcza Ci wielu innych interesujących obserwacji. Łabędzia rodzinka świetna. Czy to monstrum na pierwszym to żeremie? Widywałem tak wielkie i większe żeremia w Szwecji, u nas raczej nie.
OdpowiedzUsuńnapisałaś, no przecież :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Podobno kiedyś to był teren chroniony. Potem zaczęli je dzierżawić prywatni ludzie bo jest zasobne w liny i karasie i w wielu miejscach na brzegu powstały powędkarskie śmietniska.Tego roku dzięki bobrom woda podniosła się o jakieś 50 cm i część wędkujących przestała przychodzić. masz rację, to skarb i ze względu na nenufary i na gniazdujące ptaki. Ale jakoś nikt nie jest zainteresowany by doprowadzić to do porządku:) Wszystkie żeremia u mnie są takiej wielkości i na żurawim stawie i na bobrzym bagnie i tu.
Usuńcudne wspomnienie, od razu się uśmiechnęłam widząc małe, szare łabędzie kulki... i za oknem się wypogodziło :)
OdpowiedzUsuńTak też się poczułam przeglądając archiwum. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńPiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDziekuję! To łabędzie są piękne.
UsuńDwa pierwsze i te z blikami - przefajne! Tak swoją drogą, możesz powmawiać miastowym, że na zdjęciu jest krzykliwy i ... jego gniazdo:))) PS. Mam nadzieję, że żółtodzioby jeszcze powrócą!
OdpowiedzUsuńTe z blikami to z Rubinara, zabrałam go na zimorodka, ale nie przyleciał. Chciałabym te żółtodzioby jeszcze tam zobaczyć. Dzięki!
UsuńKusisz tym Rubinarem:))
UsuńW słońcu można robić cuda, tylko kiedy jest zimno to ostrzenie idzie bardzo wolno.
UsuńWiem. Miałem kiedyś Pentacona:)
Usuń