czwartek, 12 maja 2016

Beczka bez dna

Dzisiaj jest taki dzień, że powinnam była wyjść z domu znacznie wcześniej i wrócić dopiero jak się ściemni. Zaczęło się od jaskółek pluskających się w Dąbrówce, 


potem było półtorej godziny siedzenia nad Pisą i dumania i kiedy już, już miałam zrezygnować, najpierw w czarnym bzie dała się słyszeć jakaś awantura, po czym wyleciał stamtąd kos, a po chwili "coś błękitem mignęło". 


Zimorodek jest bardzo zaborczy, kontroluje odcinek rzeki nawet na przestrzeni sześciu kilometrów, więc buszowanie kosa na brzegu nie spodobało mu się. Nadleciał, zanurkował i  z czymś w dziobie, przysiadł na gałązce. Zaczął to obracać, a ja jak zwykle zaczęłam wariować z emocji, bo prędzej bym się traczy spodziewała.  Jak już zjadł, zanurkował kilka razy i wyglądało to jak rozkoszna kąpiel, po czym usiadł na chwile w cieniu, przyjrzał się dziwnemu zielonemu kopczykowi z wystającą czarną rurą, którego wczoraj z pewnością tu nie było i odleciał. 













Czyż nie piękna ta Pisa? Dzisiaj już niczego więcej nie było mi trzeba. Wiem gdzie jest jego rewir i zawsze mogę tu wrócić. Po drodze spotkałam żerującego u podstawy pni dzięcioła dużego. 


Myślałam, że to na dzisiaj koniec atrakcji, ale wystarczyło, że wyszłam z domu na taras by odbyć pierwsze szukanie kleszczy, gdy nad łąką zobaczyłam szybującego błotniaka. 




Co go tam w południe przyciągnęło nie wiedziałam, ale kiedy dojrzałam na jaskrawo zielonym tle długie uszy domyśliłam się, co planował. 


Zając siedział jak sparaliżowany. Podchodziłam do niego powoli, a on się tylko obracał i kiedy pomyślałam, że jest ranny nagle pokazał, co potrafi. 






Mogłam wreszcie wrócić do domu. Ogarnęłam się trochę i ze szklaneczką soku usiadłam na tarasie i wtedy usłyszałam klekot. Na stodole sąsiada siedział bocian. 


Pomyślałam, rychło w czas, dobre dwa miesiące za późno, potem spojrzałam na stajnię Franka i Borówki, no nie, na wywietrzniku siedziały jeszcze dwa. 


Co robiły, czy zostały i będą odbudowywać gniazdo opowiem jak się sytuacja rozwinie. Do zachodu słońca jest jeszcze parę godzin, a nad stawem krąży właśnie czapla siwa. Taki dzień nazywa się „beczka bez dna”.

20 komentarzy:

  1. I w końcu jest i zimorodek :-)
    A Franek i Borówka to Pani koniki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to go sobie wychodziłam i wysiedziałam :)) Tak, gruba kobyłka i Franek pod siodło, tylko ciągle ma kłopoty ze stawem skokowym, i siodło wisi na kołku.

      Usuń
  2. Kto ma dobre oko, ten ma beczkę bez dna :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieękuję! Dzisiaj było wyjątkowe ożywienie w przyrodzie. Wczoraj pierwszy raz od bardzo dawna spadł porządny deszcz i może to dlatego.

      Usuń
  3. JA mysle jak Ania!! oko to jest... oko!!! swietny reportaz i swietne zdjecia...a zimorodka to zazdroszcze z calego mego serca...i bocianow zazdroszcze w poblizu, i zajaca pieknego ii.. iii... iiii!! a co z kleszczami, lapiesz po powrotacgh ze spacerow? zdarzaja sie? boje sie ich jak ognia....pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, udało mi się :)) Przed wyjściem z domu psikam się repelentem, w lesie powtórka i po powrocie do domu kontrola ubrania na prawej i lewej, gorący prysznic i wyczesywanie włosów gęstym grzebieniem. Uciążliwe, ale raczej skuteczne. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Fajna ta beczka. Najchętniej wyjąłbym z niej zimorodka i tego szarżującego na Panią zająca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Fajnie było, tylko,że przez 1,5 godziny pozmieniałam w ustawieniach i ja przyleciał to trzaskałam na oślep, a potem w domu było chlipanie. A zając z ręki, bo nie było czasu i wyjątkowo się udało, z błotniakiem już nie koniecznie.

      Usuń
  5. Och, jak zazdroszczę zimorodka, miga kilka razy w roku i jakoś nie mam pojęcia gdzie go dorwać. Błotniak wspaniały a zając to mnie z kapci wyrwał. Czasami się taki dzień trafia. Oby jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był wyjątkowy dzień i gdyby reszta pozwoliła podejść tak blisko jak zając i siedziała jak on nieruchomo, to bym pewnie zwariowała ze szczęścia. Dziękuje i pozdrawiam.

      Usuń
  6. Gratuluję zimka :) nie widziałem ich kilka lat a w tym roku mam ich kilka. Miała Pani dzisiaj dzień na bogato :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj było! Dziękuję, mam nadzieję jeszcze go spotkać.

      Usuń
  7. Zając przepiękny! Ale raczej błotniaka nie miał się co bać, myślę że nawet jakby błotniak był bardzo głodny to nie dałby mu rady ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Miód na moje serce. Ale czy mniejszymi błotniak także nie jest zainteresowany, bo ostatnio coś mi zjadło dwa tegoroczne takie już całkiem spore młode z pierwszego wykotu , jeden by częściowo oskubany.

      Usuń
  8. Zimny! brawo!!! kiedyś odżałuję las i wybiorę sie nad Wadąg specjalnie dla nich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Mam nadzieję spotkać go jeszcze parę razy. Zimorodki masz w strumykach na skraju PNR, kolega robił im fotki zimą.

      Usuń
  9. Szarak - super! ja ostatnio też fotografowałam szaraka nad Biebrzą, ale ten mój jakiś taki mniej szary:). Pozdrawiam:)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bo to zdjęcia w samo południe w młodej pszenicy dodatkowo odbijającej światło, to i szarakowi się dostało w kudełki.

      Usuń
  10. Oj ... chciałabym mieć takie oko i miejsce do fotografowanie !!! Super fotki !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zauważyłam, że nieustanne wypatrywanie różnych różności spowodowało, że wzrok mi się wyostrzył, może to taki trening dla oczu :)) Miejsce, jak to na wsi, chociaż oczywiście Warmia jest wyjątkowa. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń