poniedziałek, 16 marca 2015

Niebieskie szelki Krzysia


Marzyłam o tym by je zobaczyć od pamiętnej śnieżnej zimy 2011, kiedy spiętrzyły wody Marunki tak, że na Łosim Rozlewisku, które dzisiaj jest marnym bagienkiem było prawdziwe jezioro.


Znam cztery miejsca, w których mieszkają. Bobrze Bagno na górce gdzie są dwa ogromne żeremia, przepust na Marunce z tamą od południowej strony, nowe bagienko, które mogę nazwać Żurawim Stawem ( a dlaczego to się wkrótce okaże) z jednym żeremiem i ich najnowsze dzieło, bobrowe jamy przy rowie za Dużą Kępą. 


Chodziłam w te wszystkie miejsca, rano, wieczór, we dnie, ale w nocy nie i pewnie, dlatego wszystko, co mi się udało zobaczyć to jedno klaśnięcie ogonem na Marunce i zmykający cień na Bobrzym Bagnie. Dzisiejszy kapryśny, jeśli chodzi o słońce poranek spowodował, że dopiero po 11 poszłam, na taki raczej relaksacyjny spacer, co nie znaczy, że bez sprzętu. Pierwsza niespodzianka trafiła się zaraz za łąkami Marii, na linii siedziały srokosz i chyba lerka.



Na łąkach za szosą pasła się para żurawi.


Kiedy dotarłam do nowej bobrowej siedziby słońce cudnie grzało, pod lasem wiatr bawił się suchymi listkami, łudząc oczy, że to ptaki lecą. Było pięknie! Nagle przykuł moją uwagę ślad rysujący się na wodzie. 


Uszy i policzki zaczęły mi płonąć jak Prosiaczkowi, kiedy nareszcie zobaczył Krzysiowe niebieskie szelki, gdy ten zdjął kurteczkę.

To był bóbr, płynął z odnogi pod Kępą, minął tamę i dalej w kierunku małego rowu, po czym za brzózkami wylazł na łąkę i sobie stał. Kto wie, co by było dalej, gdybym udawała kamień, drzewo, słup, ale ruszyłam w jego kierunku i boberek wrócił do rowu. Myślałam, że to już koniec, a tu z rowu pod Kępą wypłynął drugi. Pokręcił się trochę, podpłynął do mnie i powiedział
- Tak marudziłaś i marudziłaś no to masz swoje zdjęcia, tylko nie mam za dużo czasu, bo tama przecieka i muszę ją uszczelnić.
Odwrócił się podpłynął do tamy, położył się na niej, nie wiem, nie znam się na bobrzej robocie, ale dość szybko skończył, zanurkował i to był koniec. 














Jak dla mnie i jak na ten pierwszy, tak długo wyczekiwany raz, starczy. Jeszcze tylko fota bobrowej rzeźby, 


jeszcze lecące akurat stado gęsi 


i rzut oka na bobrze gospodarstwo.





Wracałam do domu przez przepust. Bobrów nie było za to na nagrzanych słońcem stokach wąwoziku kwitły przylaszczki. Piękny dzień!


11 komentarzy:

  1. Aaaaa! I to by było na tyle! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiło mi się jak ślepej kurze. Co się tam nadreptałam nad tym rowem, nazasadzałam, naczaiłam. W życiu bym nie przypuszczała i może właśnie dlatego wyszły.

      Usuń
    2. Aaaaa jeśli chodzi o krzyk rozpaczy, to przepraszam, ale jeszcze mi sie chce śmiać. To najfajniejszy komentarz na tym blogu.

      Usuń
    3. A ja już mam plan! Kawa do termosu, zajeżdżam na łąkę, podchodzę przez lasek i zasiadam. I czekam. Mam nadzieję, że pajęczyną nie porosnę. A jak nie, to choć przylaszczki sfotografuję, jak znajdę ;-)

      Usuń
    4. Zasiadka to bardzo dobry sposób i ma nadzieję, że się uda, a przylaszczki kwitną po lewej stronie drogi przy tzw. Krętej Górze, to jest zjazd z drogi do Tuławek w lewo w kierunku Barczewa i oczywiście łąki z bobrami.

      Usuń
  2. Grażynko, świetna obserwacja, świetny reportaż z ultraciekawego spotkania. Mam od domu do borów na łynowym polderze maksymalnie 400 metrów, a nie poświęciłem im do tej pory czasu. Pora to zmienić, zainspirowany Twoim postem, zrobię zasiadkę na bobry :) Gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ten polder przepływałam parę razy kajakiem w czasach kiedy mi się chciało jeszcze pływać pod prąd. Latem kwitną tam nenufary, rośnie bagno i jest sporo ptactwa, a w każdym razie było kiedyś. Piękne miejsce! Myślałam, że nikt o nim nie wie.

      Usuń
  3. Zdjęcia bobra w wodzie - super, a pierwsze z nich przesuper!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Gdybym tak jeszcze została po drugiej stronie a nie kombinowała jak tu zrobić rów pod słońce. Świeciło sie na nim to futro i poza uszami żadnego matowego kawałka, ale uczucie super.

      Usuń
    2. Pani Grażyno, już dawno przekonałem się, że kombinowanie nic nie daje, oprócz straty fajnego ujęcia. I co? I niestety dalej kombinuję :)

      Usuń
    3. Myślę tak, przyroda jest fascynująca także dlatego, że nieprzewidywalna. Skoro jest nieprzewidywalna trzeba kombinować i szkoda tylko, że czasem to kombinowanie boli.

      Usuń