Wczoraj z samego rana o 5.45 wybrałam się nad śródleśne
jeziorko. Żurawi krzyk słychać było w całej okolicy. Zleciały się chyba
wszystkie dzieci gniazdującej od lat pary, która co roku wyprowadza dwa młode. Odzywały
się z różnych miejsc w lesie, gdzie było choć trochę wody. Kiedy dochodziłam
do jeziorka nad głową raz za razem przelatywał żuraw. Skąd wiedziały, że idę
nie wiem, ale kiedy dotarłam na miejsce, na łące pod lasem stały już tylko dwa.
Wkrótce i one poderwały się i odleciały. Postałam chwilę i zamierzałam
odejść, gdy usłyszałam jakiś szalony plusk na wodzie. Obejrzawszy się zobaczyłam
trzy gągoły, dwa kaczory i kaczkę. Zamiast stać nieruchomo niemal rzuciłam się w
ich kierunku a te, zobaczywszy gwałtowny ruch, odfrunęły. Obejrzałam wschód
słońca i wróciłam do domu. O gągołach i ich spektakularnych wiosennych walkach opowiadał
mi Andrzej Waszczuk, ale na okolicznych bagienkach i jeziorkach nie spotkałam
ich. Dopiero zeszłej jesieni zobaczyłam parkę na jeziorku przy Dąbrówce. Dziś
od rana mżył deszcz, ale po siódmej przejaśniło się. Strasznie mnie ciągnęło nad
to jeziorko. Co tam, może i pochmurno, najwyżej będzie to tylko poranny spacer.
No i co tu dużo mówić, na wodzie siedziało
sześć kaczorów i co najmniej cztery kaczki. Ale tam siedziało, jeziorko kłębiło się od
nieustannego nurkowania, pędzenia po wodzie z rozpostartymi skrzydłami,
przeganiania, zderzeń, pływania z dziobem i ogonem na wodzie jak torpedowy
kuter. Tłukły się nawet pod wodą. Zbliżały się do siebie pędem i w odległości ok.
metra oba a czasem i trzy dawały wściekłego nura. Po dłuższej chwili wypływały
na powierzchnię, zarzucały głowę na grzbiet. Czasem było słychać okrzyk
- Wygrrałem, wygrrałem, wygrrałem
A czasem robiły przerwę na uzupełnienie tłuszczu na piórkach
i na jedzenie. Widziałam jak jeden kaczor płynął na grzbiecie i pielęgnował
sobie piórka na brzuszku. Te przerwy były bardzo krótkie i po chwili godowe szaleństwo
zaczynało się na powrót. Przepraszam, że zdjęcia są wyłącznie dokumentalne, ale
nie mam zupełnie doświadczenia w ptakach wodnych.
Tak się zapatrzyłam na
wojujące gągoły, że nawet nie wiem, kiedy na łąkę pod lasem przyleciała para
żurawi. Kątem oka zobaczyłam w przerwie między trzcinami ruch. Żuraw tańczył
przed swą małżonką. Pierwszy raz widziałam to na własne oczy. To niezwykle
piękny i wzruszający rytuał, wart osobnego posta. Kiedy odchodziłam, na jeziorku panował taki
sam kipisz ja o 8 rano. Zajrzałam tam jeszcze po 14, były już tylko cztery
samce i dwie samiczki. Dwaj szczęśliwi, ale mocno zestresowani żonkosie
pilnowali swoich wybranek przed napastliwymi kawalerami. Ciekawe, co będzie jutro?
Grażynko, piękny reportaż, właśnie to jest to co lubię. Dzisiaj panuje niepojęta dla mnie moda na fotografię namalowaną w fotoszopie. W efekcie końcowym powstają jak ja to mówię "landryny", które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Człowiek o najlepszym wzroku nie ma szans tak zobaczyć świata, jak on wygląda na "landrynach". A dy robisz reportaż, to ja chcę zobaczyć to co Ty widziałaś, słąbszą pogodę, szare światło i nie do końca ostre kontury. Dzięki takim zdjęciom, jestem tam z Tobą, nad maruńskim stawkiem, a nie między ścianami wyklejonymi fototapetą ;) Poza tym uwielbiam twoje pisanie, w którym jest tyle nieśmiałości ... chyba tak, chyba tak to odbieram.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaka jestem Ci wdzięczna za ten komentarz. Mimo, że nowy aparat mam od listopada a "nowe-stare" obiektywy o niebo lepsze od poprzednich, nie umiem sie jeszcze z nimi dogadać, a gdy dochodzą emocje, że może one, te gągoły zaraz uciekną, nic sie nie udaje, a jeszce w tym wszystkim, kruk kradnie jajo krzyżówce, żuraw odstawia taniec - marzenie, a ty musisz wybierać. Nie na moje nerwy to wszystko i to, że karta się skończyła i, że z 250 zdjęć 10 jest w miarę. Nieśmiałość jest, bo kto mi uwierzy, że gągoł pływa grzbietowym, a nadto Wy wszyscy robicie zdjęcia takie piękne, dopieszczonene, a moje takie "rozczochrane" Dlatego dziękuję Ci serdecznie Krzysiu.
UsuńJa się dołączam do zachwytów Leśnego. Świetnie się czyta, świetnie się ogląda! Że się zazdrości wspaniałych widoków i wrażeń też muszę napisać :-)))
OdpowiedzUsuńDziekuję Pani Ewo. Emocje są nie do opisania i dzika radość z tego co się ogląda zwłaszcza, że udało sie na nie trafić i, że to tylko 3 może 4 dni, a następne widowisko dopiero za rok.
UsuńU mnie w okolicach nie spotyka się tych ptaków, a urodziwe są niewątpliwie. Bardzo podobają mi się ich ciemne główki :-).
OdpowiedzUsuńWidziałam je wcześniej jedynie na blogu Bagiennego i gŁOSIA Z BAGIEN. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nam je zaprezentujesz :-).
Całą ich urodę i kolory widać w słońcu i na tle zieleni, a główki rzeczywiście mają zabawne, jakby oddzielnie nałożone. Wyczytałam, że nie gniazdują tam gdzie toczą wojny godowe, więc jeśli uda mi sie je wyśledzić na innym jeziorku i w dodatku z maluchami to zdjęcia będą.
UsuńW pełni zgadzam się z Leśnym! Poza tym co jest złego w "dokumentalnych" zdjęciach? Przecież to co robimy, to nic innego, jak dokumentowanie przyrody. I to jest właśnie najlepsze!
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo Panie Wojtku, ale gdybym nie zgłupiała ze szczęścia, że to wszystko dzieje sie naprawdę i siedziała spokojnie, jak nieustannie radzą mądrzy ludzie to może miałabym kilka ostrych zdjęć zupełnie z bliska i tak ładnych jak Pańskie.
Usuń