Deszcz padał od rana, bardzo pięknie padał. Nie była to dzika
ulewa, podczas której woda spływa ścieżkami i ginie gdzieś w parowach, a
miarowy spokojny deszcz. Najpierw zwilżył powierzchnię, otworzył kanaliki do
głębszych warstw gleby a potem ziemia zaczęła nasiąkać, a
spragnione rośliny pić. Ulewa przygniotłaby delikatne maki do ziemi, a miły
letni deszcz obmył je tylko z kurzu. Kielichy miały opuszczone tak jak my wychodząc
z jeziora pochlamy głowy by woda trzymająca się włosów szybciej spłynęła.
Napatrzyłam się na maki, a potem siedząc na tarasie słuchałam gwarzenia rozradowanych
ciepłem ptaków. Nagle Gapa oparłszy się łapami o furtkę przy pastwisku zaczęła
szczekać, jakoś tak wyjątkowo wściekle. Koło paśnika coś brązowego przytuliło się
do trawy.
Gapa nie lubi kotów, ale aż tak zajadle na nie nie szczeka. Weszłam
na pastwisko i pod brzozą zobaczyłam małego dziczka.
Zmęczony i trochę mokry był
sam, sam jeden. Podniósł się i potruchtał w kierunku stajni, a
potem obwąchując teren szedł wzdłuż ogrodzenia.
Przy słupku przystanął i lekko się
przeczochrał.
Mógł być mokry od deszczu, ale mógł też wziąć kąpiel w stawie. Może,
dlatego był taki zmęczony, bo przy wysokiej wodzie ciężko mu było wyjść na brzeg.
Dotarł w końcu do drogi, przebiegł przez nią i zniknął wśród wysokich traw czekającej
na koszenie łąki.
Jeśli był z marcowego miotu to akurat teraz przestał ssać mleko
matki i potrafi się sam wyżywić. Nie ma wyjścia, matkę pewnie przez pomyłkę
zabili pasjonaci łowiectwa, rodzeństwo ze strachu rozproszyło się, albo i ono
zostało zabite. I tak to trzymiesięczny sierota wędruje sam przez pola, łąki, starając
się pamiętać, czego uczyła go matka by w tym najokrutniejszym ze światów
doczekać jutra.
Bidulek...
OdpowiedzUsuńMoże znajdzie jakąś rodzinę która go przygarnie.
UsuńWspaniałe spotkanie z dzikiem, ale szkoda go...
OdpowiedzUsuńDziekuję! mam nadzieje, że poradzi sobie
UsuńMoże podsyp mu czegoś smacznego, to przyzwyczai się, zostanie i będziecie mieli własnego dzika :)))
OdpowiedzUsuńJa mu podsypię, a w nocy przyjdzie pasjonat i mi go zastrzeli. Już wolę, żeby w lesie znalazł nową rodzinę :)
UsuńW sumie racja.
UsuńRacja, wczoraj zrobiłam przegląd okolicy i bywa spore stado, widać po gniecionych trawach i czuć. Raczej trafił do swoich :))
UsuńOjej! sliczny a smutny jednak jego widok....moze sobie poradzi a moze trzeba mu cos z jedzenia podrzucic.
OdpowiedzUsuńMaki wygladaja ciekawie z glowkami w dol, widac,ze deszczyk je tylko popiescil fotogeniczna rosa...
nadrabiam zaleglosci , ide na starsze Twoje spoty! bylam w podrozy!
No smutny, bo takie małe do roku chodzą z matką, chociaż żywią się juz same. Wierzę, że jakieś dzicze stado go przyjmie. Dziękuję i z niecierpliwością czekam na relację z podróży. Własnie opowiadałam koleżance o Twoich zdjęciach z Porto i okolic :))
UsuńCiesze sie, ze moje portowe opowiesci sie przydaja! pozdrawiam
Usuń:))
UsuńNie zrobiłam w tym roku ani jednego zdjęcia z makami, więc chłonę każde, które widzę u innych. Są jedynymi z najbardziej fotogenicznych kwiatów, a te Twoje z opuszczonymi główkami i kropelkami wyglądają niezwykle malowniczo.
OdpowiedzUsuńDziczek sympatyczny i szkoda, że musi radzić sobie sam.
Tak sobie własnie dzisiaj rano myślałam, że można by na nie patrzeć i zachwycać się bez końca :) Miejmy nadzieję, że sobie poradzi.
UsuńW tym wieku nie powinien być sam. Dziki często odtrącają chorego skazując go na banicję, ale ten nie wygląda na chorego. Niestety w tym aspekcie bardziej prawdopodobny wydaje się Twój scenariusz. Piękne maki!
OdpowiedzUsuńWiem, że one z matką chodzą przez rok. Było w okolicy takie stado, zostawiały wokół stajni i przy stawie ślady, także malutkich ratek, ale ze trzy razy w nocy jakaś me..a polowała miedzy nami a wsią. Co zrobić?
Usuńa nie chciałabyś mieć w zagrodzie takiej słodkiej świnki? Ojej, że trochę zarośnięta ... ;)
UsuńJa może bym i chciała, ale nie wiem czy ona by chciała. Przy następnym spotkaniu spytam jak się na to zapatruje :)))
Usuń